Zapłaci 6 mln zł za spowodowanie wypadku. A wystarczyło zrobić jedną rzecz

Kilka dni temu w mediach pojawiła się informacja o bardzo groźnym wypadku - zderzeniu ciężarówki z pociągiem w miejscowości Nowa Sucha. Kierowca zawodowy prowadzący ciężarówkę wykazał się wyjątkową nieporadnością, kompletnym brakiem profesjonalizmu i bezmyślnością.

Kierowca ciężarówki zatrzymał się na przejeździe kolejowym w Nowej Suchej i zamiast z niego zjechać, machał do maszynisty
Kierowca ciężarówki zatrzymał się na przejeździe kolejowym w Nowej Suchej i zamiast z niego zjechać, machał do maszynistyPKP 

Jak doszło do wypadku w Nowej Suchej?

Popatrzcie na nagranie ze zdarzenia. Na przejeździe kolejowym zapory są opuszczone i cały czas miga sygnalizacja świetlna. Przejeżdża jeden pociąg i zapory na chwilę, na kilka sekund podnoszą się, ale cały czas włączona jest sygnalizacja świetlna zabraniająca wjazdu na przejazd. Mimo to dwóch kierowców osobówek przejeżdża. Każdemu z nich za ten wybryk należy się 2000 zł mandatu i 15 punktów karnych! Za osobówkami rusza również ciężarówka kierowana przez 57-letniego mężczyznę. W kabinie ciężarówki przebywa też inna osoba, pasażer. Po kilku sekundach zapory opuszczają się ponownie. Dlaczego tak się stało?

To proste. Na każdym przejeździe kolejowym sygnalizacja świetlna załącza się znacznie wcześniej, zanim opuszczą się zapory. Chodzi o to, by umożliwić kierowcom, którzy znajdują się na przejeździe jego opuszczenie. Dopiero potem opuszczają się zapory. Oczywiście po włączeniu się sygnalizacji świetlnej żaden kierowca nie ma już prawa wjechać na przejazd.

Na tym przejeździe działanie rogatek odbywało się automatycznie. Po przejechaniu jednego pociągu po kilkunastu sekundach zapory podniosły się, ale zaraz potem nadjechał drugi pociąg który ponownie uruchomił automatykę zapory. Właśnie dlatego czas działania sygnalizacji świetlnej jest dłuższy niż czas opuszczenia i podniesienia rogatek. Chodzi o to, aby w razie tak krótkiej przerwy pomiędzy biegiem pociągów nie wpuścić żadnego pojazdu na przejazd kolejowy.

Gdyby kierowcy na tym przejeździe przestrzegali przepisów i dostosowali się do wskazań sygnalizacji świetlnej, do tego wypadku by nie doszło. Jednak kierowca ciężarówki, widząc że dwie osobówki pojechały rusza za nimi, chociaż cały czas działa sygnalizacja świetlna i zapory zaczynają się opuszczać. W wyniku tego wyłamuje zaporę wjazdową. Kiedy ciężarówka pokonuje przejazd, zapora wyjazdowa opuszcza się.

Kierowca samochodu ciężarowego zatrzymuje się przed tą zaporą, chociaż z pewnością widzi w lusterkach, że tył jego pojazdu pozostał na torowisku. Co by zrobił w tej sytuacji prawdziwy profesjonalista? Algorytm myślenia jest prosty: zapory opuściły się - za kilka lub kilkanaście sekund może nadjechać pociąg - za wszelką cenę muszę usunąć samochód z przejazdu. Ruszam więc, wyłamuję zaporę i zjeżdżam z torowiska.

U mądrego człowieka taki proces myślowy zajmuje maksimum dwie sekundy. Kierowca ciężarówki miał więc możliwość zjechania z przejazdu i uniknięcia wypadku. Dlaczego tego nie zrobił? Zapewne wykazywał on deficyt intelektualny i bardzo słaby poziom wyszkolenia. Ponadto nie zainteresował się pasażerem przebywającym w kabinie ciężarówki, a przecież powinien był nakazać tej osobie natychmiastowe opuszczenie pojazdu!  Czyżby liczył na to, że gdy pomacha do maszynisty zbliżającego się pociągu, to ten zahamuje na dystansie kilkunastu metrów?

Tłumaczyłem już wielokrotnie w moich artykułach, że droga hamowania rozpędzonego pociągu wynosi kilkaset metrów i maszynista nie może uczynić nic aby uniknąć zderzenia. Popatrzcie, jak to zderzenie wyglądało z kabiny maszynisty:

Maszynista tego pociągu zachował się bardzo przytomnie. Nie tylko wdrożył nagłe hamowanie, ale również uruchomił system "radio-stop". Słusznie zakładał bowiem, że może dojść do wykolejenia pociągu i zablokowania sąsiedniego toru.

Czy kierowca ciężarówki zapłaci za wyrządzone szkody?

Taką informację podały media, powołując się na stanowisko PKP PLK. Warto podkreślić, że straty spowodowane tym wypadkiem wyniosły 12 milionów złotych. Zakładając nawet, że z polisy OC samochodu ciężarowego zostaną pokryte szkody, to ubezpieczyciel może wypłacić maksymalnie kwotę ok. 6 milionów złotych. A co z pozostałą sumą? Czy można liczyć na to, że sąd nakaże kierowcy zapłatę pozostałych 6 milionów?

Polskie Linie Kolejowe musiałyby trafić na multimilionera, a tacy raczej nie pracują jako kierowcy ciężarówek. W rzeczywistości okaże się, że kierowca jest niewypłacalny i nic mu nie będzie można zrobić. Co więcej, firma ubezpieczeniowa, która wypłaci tak wysokie odszkodowanie będzie musiała to sobie zrekompensować podwyższając składki wszystkim swoim klientom. Nikt przecież nie będzie dokładał do tego interesu. A zatem, za głupotę, bezmyślność i dyletanctwo jednego osobnika zapłacimy my wszyscy!

Wypadki ciężarówek na przejazdach kolejowych

Oczywiście tak! Przypomnijmy kilka przykładów:

Wspaniały wyczyn polskiego kierowcy na przejeździe kolejowym w Czechach. Ciężarówka była załadowana arkuszami blachy. W wyniku tego zdarzenia maszynista pociągu stracił obie nogi, kilka osób zginęło, kilkanaście zostało ciężko rannych.

Następny "profesjonalista"! Kto by tam czekał przed półzaporą, kiedy można ją ominąć? Czy ten osobnik zdawał sobie sprawę, czym grozi uderzenie lokomotywy w ciężką koparkę?

Jeszcze jeden "zawodowiec", który podskakiwał i machał do maszynisty pociągu. Kierowca autobusu, który wiózł pasażerów, nawet nie nakazał im opuszczenia pojazdu. Na szczęście zderzenie nie było groźne w skutkach, chociaż spowodowało znaczne straty materialne.

I jeszcze jeden kierowca zawodowy, który ignoruje sygnalizację świetlną. Skutki widzimy.

A to kierowca autobusu szkolnego! Na szczęście jechał bez dzieci. Czy nie przyszło mu do głowy, że przecież zaporę można wyłamać i zjechać z przejazdu?

Takich zdarzeń na polskich przejazdach kolejowych jest mnóstwo. Skoro polscy kierowcy tak często w sytuacji awaryjnej na przejeździe kolejowym wykazują się daleko posuniętą bezradnością i ignorancją, to myślę, że warto byłoby przed każdą zaporą wyjazdową od strony torowiska umieszczać tę oto tablicę:

 

Miałoby to znaczenie psychologiczne. Zgłupiałeś wpadłeś w panikę, nie wiesz co zrobić? Na rogatce masz podpowiedź. Jestem przekonany, że dzięki takiej tablicy uniknięto by wiele zderzeń z pociągami

Jakie są kwalifikacje polskich kierowców zawodowych?

Każda sensacja medialna szybko przemija, bo jest wypierana przez kolejnego newsa. Za tydzień nikt już nie będzie pamiętał o tym, co zdarzyło się w Nowej Suchej. Skoro jednak takie przypadki kompletnej bezradności powtarzają się u kierowców zawodowych, to należałoby wyciągnąć z tego właściwe wnioski. Przecież kierowcy zawodowi nie tylko muszą zdać egzamin na prawo jazdy, ale przechodzą badania psychologiczne, odbywają szkolenia wstępne i co 5 lat szkolenia okresowe. Co to wszystko jest warte, skoro taki pseudo-zawodowiec zamiast zjechać z przejazdu i natychmiast usunąć zagrożenie stoi i macha rękami do maszynisty?

Na tych szkoleniach kierowcy uczą się wielu niepotrzebnych zagadnień, wymyślonych przez urzędników zza biurka. Programy tych szkoleń opracowują często ludzie, którzy nigdy nie siedzieli za kierownicą ciężarówki czy autobusu! A gdyby na tych szkoleniach pokazywano im chociażby filmiki, które dziś wam zaprezentowałem, tłumaczono na czym polegał błąd tamtych kierowców, to może coś pozostało by im w głowach.

Jakie są konsekwencje wypadku pociągu?

Wyobraź sobie, że podróżujesz pociągiem, robisz coś na swoim laptopie, popijasz herbatę lub kawę. Udajesz się na ważne spotkanie albo na rozmowę kwalifikacyjną. Nagle czujesz, że pociąg bardzo silnie hamuje, za chwilę następuję silne uderzenie, laptop spada ci z kolan, gorąca herbata wylewa się na podłogę, a ty walisz głową w fotel przed tobą albo spadasz na podłogę. Jeszcze gorzej jeśli akurat stałeś, bo udałeś się do baru albo do WC. Wtedy przewracasz się, łamiesz sobie rękę lub nogę, ranisz głowę.

Nawet jeśli miałeś szczęście i pozostałeś w fotelu bez większych obrażeń, czeka cię teraz co najmniej dwugodzinny postój. Na miejsce wypadku muszą przecież przyjechać odpowiednie służby, wykonać dokumentację, sprawdzić stan trzeźwości kierujących itd. W tym czasie kolej stara się zorganizować komunikację zastępcza, bo ten pociąg już dalej nie pojedzie.

Telefonujesz i tłumaczysz, że niestety nie dotrzesz na umówione spotkanie. Po dwóch godzinach kolej podstawia jakieś autobusy. Problemem jest nawet wyjście z pociągu, bo przecież to nie stacja kolejowa, nie ma tu peronu. Jeśli doznałeś jakiś obrażeń karetka zabiera cię do miejscowego szpitala, być może oddalonego od twojego miejsca zamieszkania o kilkadziesiąt lub kilkaset kilometrów.

Jeśli miałeś trochę szczęścia i nie zostałeś ranny, siedzisz teraz w ciasnym autokarze, który wiezie cię do najbliższej większej miejscowości. Twoje plany legły w gruzach, Zastanawiasz się teraz jak wrócić do domu i wydostać się z tej pułapki.

Szlak kolejowy jest zablokowany, co powoduje opóźnienie bardzo wielu pociągów. Niektóre zostają odwołane, dla innych kolej organizuje przymusowe objazdy. Setki ludzi nie mogą zrealizować zaplanowanej podróży, Powstaje dezorganizacja ruchu, co trwa niekiedy przez całą dobę, podobnie jak naprawa sieci trakcyjnej, torowiska, sprowadzenie rozbitego pociągu ze szlaku. Straty sięgają wielu milionów złotych.

Co taki wypadek oznacza dla maszynisty pociągu? Często wywołuje głęboki uraz, wstrząs psychiczny, lęk przed kolejnymi jazdami. Bywa, że ci ludzie mają koszmarne sny, pojawiają się u nich problemy zdrowotne. Ponadto czeka ich jeszcze dochodzenie, składanie wyjaśnień, przesłuchania.

A wszystko przez kogo? Przez jednego pozbawionego wyobraźni dyletanta, który spowodował taki wypadek. Nawet jeśli go zamkną i posiedzi parę lat, to co komu z tego przyjdzie? O wiele lepiej byłoby nie dopuszczać do takich zdarzeń. Jak to zrobić?

Co grozi za stworzenie zagrożenia na przejeździe kolejowym?

Na bardzo wielu przejazdach kolejowych funkcjonują kamery należące do kolei. Dokumentują one nie tylko wypadki, ale także wszystkie wykroczenia takie jak objeżdżanie półzapór, ignorowanie znaku "Stop" czy sygnalizacji świetlnej. Dlaczego policja tego nie wykorzystuje? Podobno nie ma odpowiednich regulacji prawnych. W rezultacie kierowcy czują się zupełnie bezkarni. Bardzo rzadko można przecież spotkać policjantów na przejazdach kolejowych, a więc zmotoryzowani mają wszystkie przepisy, mandaty i punkty karne w głębokim "poważaniu".

Należy zatem wprowadzić odpowiednie regulacje prawne, a nagrania z przejazdów kolejowych obowiązkowo przekazywać policji. Ta z kolei powinna być zobligowana, by na podstawie nagrań z monitoringu przejazdów kolejowych kierować wnioski o ukaranie do sądów.

Takie rozprawy sądowe odbywały by się w trybie zaocznym i kierowca, który zlekceważył sygnalizację świetlną albo znak "STOP’" przed przejazdem kolejowym dostawałby wyrok sądu i wezwanie do zapłacenia mandatu w kwocie 2000 zł., a na jego konto trafiałoby 15 punktów karnych.

Gdyby wśród kierowców rozeszła się wieść o tym, że na przejazdach kolejowych jest ciągły nadzór, że masowo sypią się mandaty, to zdecydowanie mniej byłoby takich zdarzeń, w tym również wypadków. Po prostu jeden czy drugi cwaniak, któremu bardzo się spieszyło i narażał w ten sposób setki innych ludzi przekonałby się, że nie jest bezkarny.

Innego wyjścia nie ma. Jeżeli będziemy tolerować skrajną głupotę kierowców na przejazdach kolejowych, to takie wypadki będą się powtarzać. Wielu ludzi będzie cierpieć, a straty sięgną setki milionów złotych. Bardzo proszę, by decydenci wreszcie wzięli to pod uwagę.

Volkswagen Tayron w Polsce. Ma 7 miejsc, 850 l bagażnika i mocnego dieslaMaciej OlesiukINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas