Światła słabo świecą? Podpowiadamy, jak sobie z tym poradzić!
Halogeny, ksenony, ledy i "retrofity". Te słowa nie schodzą z ust kierowców po zmianie czasu na zimowy. Szybko zapadający zmrok sprawia, że bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu w ogromnej mierze zależy od sprawności samochodowych świateł. Czy można poprawić ich zasięg i skuteczność, bez narażania się na mandat?
Średni wiek samochodu w Polsce, skupiając się wyłącznie na aktualizowanej części CEPiKu, wynosi blisko 15 lat. Oznacza to, że zdecydowana większość poruszających się po naszych drogach pojazdów korzysta z oświetlenia halogenowego lub ksenonowego i nie jest wyposażona w światła do jazdy dziennej. To z kolei przyczynia się do szybszego zużycia reflektorów, czego efekty mogą mieć niestety tragiczne skutki.
Ile kosztuje regeneracja reflektorów?
Plagą współczesnych lamp samochodowych są zmatowiałe klosze. W starszych pojazdach problem tego typu w ogóle nie występował, bowiem same klosze wykonywane były z odpornego na zadrapania i warunki atmosferyczne szkła. Pokoleniowa zmiana nie wynikała jednak z oszczędności lecz... norm emisji spalin. Konieczność ich spełnienia oznaczała walkę o każdy kilogram masy pojazdu, więc ciężkie szkło musiało ustąpić miejsca plastikowi.
Lekarstwem na zmatowione klosze jest ich regeneracja, która polega na zmatowieniu reflektorów kolejnymi papierami ściernymi i wypolerowaniu. Zabieg można wykonać we własnym zakresie, ale dłuższy efekt przyniesie jedynie polakierowanie kloszy lakierem bezbarwnym. Gotowe zestawy do samodzielnej regeneracji kloszy kupić można za około 50 zł. Bogatsze, zawierające m.in. lakier bezbarwny w spreju, to wydatek około 100 zł.
Reflektory słabo świecą? Pomyśl też o odbłyśnikach!
Problem w tym, że regeneracja kloszy nie zawsze daje pożądany efekt. Źródłem problemów często są również zmatowiałe odbłyśniki, czyli umieszczone wewnątrz reflektora "lustra" mające na celu odpowiednie ukierunkowanie rzucanego przez żarówkę strumienia światła. Problem dotyczy zwłaszcza samochodów, których właściciele oszczędzają na żarówkach i żarnikach ksenownowych (lampach samowyładowczych) stosując marnej jakości zamienniki. Te często rozgrzewają się do sporo większych temperatur niż części dobrej jakości, co z czasem skutkuje "wypalaniem" odbłyśnika, który przestaje odbijać światło w zakładany sposób.
W takim przypadku regeneracja polegająca na polerowaniu samego klosza, czy zastosowanie sporo mocniejszych żarówek, nie rozwiążą problemu. Konieczna jest kompleksowa naprawa całego reflektora lub - właśnie - regeneracja odbłyśnika polegająca na odtworzeniu odbijającej światło powłoki (tzw. metalizacja). Niestety - nie da się jej wykonać we własnym zakresie, bo sama metalizacja przebiega w warunkach próżniowych. Koszty nie są jednak duże i w przypadku popularnych modeli oscylują w okolicach 70-100 zł za reflektor.
Problem polega jednak na tym, że do specjalistycznego warsztatu dostarczyć musimy sam odbłyśnik lub cały reflektor. Sami musimy więc wymontować reflektory z pojazdu, a w zdecydowanej większości przypadków wymaga to np. zdemontowania wielu elementów pasa przedniego (np. grilla lub zderzaka). Duża część kierowców i tak będzie więc musiała skorzystać z pomocy mechanika i doliczyć do ceny około 200 zł. Problemem jest również czas. Zanim mechanik wymontuje reflektory, wyśle je kurierem do firmy zajmującej się regeneracją i otrzyma odświeżone lampy, mija z reguły kilka dni. Trzeba więc zakładać, że na taką usługę potrzebujemy około tygodnia, w czasie którego nie będziemy mogli korzystać z auta.
Cena kompleksowej regeneracji reflektora zależy od stopnia zużycia oraz skomplikowania samej lampy. W przypadku aut segmentu premium usługa pochłonąć może nawet ponad 500 zł za sztukę (polerowanie, lakierowanie, metalizacja odbłyśników, wymiana soczewek). Mimo wszystko regeneracja fabrycznego reflektora jest z reguły lepszym pomysłem niż kupowanie zamienników lamp, które - chociaż lśniące nowością - często nie spełniają norm dotyczących oświetlenia.
LEDy zamiast halogenów. Czy retrofity są legalne?
Wysokie koszty regeneracji reflektorów sprawiają, że wielu kierowców sięga po tańsze alternatywy, które pozwalają wydłużyć zasięg zużytych świateł. Najpopularniejszym sposobem "tuningu" świateł jest montaż tzw. "retrofitów" czyli żarówek LED. Te dostępne są obecnie we wszystkich kształtach i rozmiarach. W internecie bez trudu znajdziemy nawet zestawy uniwersalne (z wymiennymi pierścieniami) pozwalające dopasować żarówkę LED do wielu typu gniazd - począwszy od H1, przez H4 na H7 kończąc.
Teoretycznie LEDy oferują masę zalet, ale ich praktyczne wykorzystanie może przynieść kłopoty. Po stronie zalet wpisać można oczywiście dużo mocniejsze światło niż w przypadku żarówek halogenowych. Testy niezależnych organizacji, jak np. niemieckiego automoblilkubu ADAC, potwierdzają, że żarówki LED mogą wydłużyć zasięg reflektora nawet 1/3 i - przy okazji - zużywać mniej prądu. Te renomowanych marek oszczędzają też sam reflektor emitując mniej ciepła niż żarówka halogenowa. Trzeba jednak wiedzieć, że diody LED również mocno się rozgrzewają, więc najlepsze dla żywotności (zarówno samej żarówki jak i odbłyśnika) są te wyposażone we własne chłodzenie. Najczęściej ma ono formę wiatraczka zamontowanego na radiatorze - korpusie żarówki. Skutecznie odprowadza on ciepło, ale może również uniemożliwić montaż żarówki wewnątrz reflektora!
Większym problemem są jednak kwestie przepisów. Na rynku oferowane są obecnie tylko dwa zestawy żarówek pozwalające na legalną - przynajmniej w teorii - zmianę żarówki halogenowej na LEDową. Chodzi o wyroby firm Osram i Philips (oba w cenie około 600-700 zł za komplet), które zostały homologowane jako żarówki świateł mijania/drogowych w Niemczech. W dalszym ciągu pozostaje jednak problem zgodności źródła światła z typem reflektora, więc zapewniania producentów nie oznaczają wcale braku jakichkolwiek przeciwskazań do przeróbki.
Reflektor jako taki homologowany jest zawsze z konkretnym źródłem światła, więc każda zmiana w tym zakresie jest naginaniem obowiązującego prawa. Mamy więc do czynienia z sytuacją analogiczną do lat dwutysięcznych, gdy kierowcy - również nielegalnie - masowo przerabiali reflektory halogenowe na ksenonowe. I w tym przypadku problemem jest moc strumienia świetlnego, który może oślepiać innych kierujących. W przypadku mocniejszych LEDów, gdy strumień świetlny przekracza 2000 lumenów, reflektory muszą też być wyposażone w spryskiwacze.
Dobre żarówki też pomogą. Ale tylko na chwilę
Po wyczerpaniu innych możliwości, jak regeneracja odbłyśnika i kloszy, alternatywą dla mandatu za jazdę na LEDach może być wybór markowych żarówek z serii "plus", które zapewniają mocniejsze światło i potrafią wydłużyć zasięg reflektora o kilkanaście metrów. Niestety nie należą one do najtańszych (nawet ponad 200 zł za komplet) i nie grzeszą trwałością. Lepsze parametry okupione są niższym czasem pracy, co w przypadku samochodów, w których wymiana żarówki wiąże się np. z koniecznością demontażu nadkola lub części pasa przedniego, stanowi duży minus. Jeśli żarówka przepali się nocą w trasie dalsza jazda będzie prawdziwą udręką.
Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że ustawodawcy dogonią wreszcie szybki rozwój technologii w zakresie oświetlenia pojazdów i stworzą odpowiednie regulacje pozwalające na w pełni legalne wykorzystanie LEDów. Za taką opcją lobbuje też wspomniany już ADAC, którego testy udowodniły, że wykonane z odpowiednią starannością produkty renomowanych marek gwarantują nie tylko większe bezpieczeństwo, ale i zdecydowanie większą żywotność niż żarówki halogenowe.