"Znalazłem się dwie sekundy przed śmiercią". W totolotka już grać nie warto
Są takie sytuacje na drogach, w których kierowca nie ma żadnej możliwości manewru, a o życiu lub śmierci decyduje po prostu łut szczęścia.
Z takim właśnie zdarzeniem zetknął się z pan Krzysztof, który nagranie z pokładowej kamerki - ku przestrodze - opublikował w mediach społecznościowych.
"Znalazłem się 2 sekundy tuż przed własną śmiercią. Opatrzność czuwała nade mną. Ku przestrodze..." - napisał autor nagrania pod wideo i trudno nie przyznać mu racji.
Do wypadku doszło na drodze wojewódzkiej na 175 w Mielenku Drawskim na Pomorzu, przy pięknej, słonecznej pogodzie. Na nagraniu widać, jak samochód, w którym zamontowana została kamerka zbliża się do nadjeżdżającej z przeciwka ciężarówki - ciągnika siodłowego Renault Magnum z naczepą. W tym samym momencie w kadrze pojawia się szybko nadjeżdżający drogą podporządkowaną jasny samochód.
Jego kierowca zignorował nie tylko znak "ustąp pierwszeństwa", ale także fakt, że z jego prawej strony nadjeżdża wspomniana ciężarówka. Dochodzi do zderzenia.
Uderzony na wysokości drugiej osi ciągnik siodłowy zostaje wytrącony z toru jazdy, jego kierowca traci panowanie nad mogącym ważyć nawet 40 ton zestawem, który w niekontrolowany sposób zjeżdża w lewo, dosłownie o centymetry omijając przydrożne drzewo i ląduje w polu.
Samochodem przewożone były betonowe płyty, który zerwały się z mocowań i spadły z naczepy.
Na nagraniu doskonale widać, że sprawcą wypadku był kierowca Hyundaia, który jako jedyny został poszkodowany i trafił do szpitala. Kierowca ciężarówki miał olbrzymie szczęście. Kabina dosłownie o włos prześlizgnęła się obok drzewa, centralne uderzenie zapewne zakończyłoby się tragicznie.
O szczęściu może mówić również autor nagrania, który zdołał wyhamować przed ciężarówką przecinającą jego pas ruchu. Gdyby jednak znalazł się na miejscu zdarzenia o sekundę czy dwie wcześniej, zostałby zmiażdżony przez wypadający z drogi zestaw i nie miałby żadnej możliwości manewru.
Mimo wszystko o szczęściu może mówić również sam sprawca wypadku. W jego przypadku widełki czasowe decydujące o życiu lub śmierci były jeszcze mniejsze. Gdyby wjechał na główną drogę dosłownie ułamki sekundy wcześniej, nie uderzyłby w bok ciągnika, ale znalazł się tuż przed jego maską, co zapewne skończyłoby się dla niego tragicznie...
Wygląda więc na to, że limit szczęścia wykorzystało aż trzech kierowców. W totolotka chyba już nie mają po co grać...