W "instrybutor nie szczel". Rok po głośnej akcji wciąż bez wyroku
Oprac.: Mirosław Domagała
Kobieta, która niemal rok temu wjechała w budynek stacji benzynowej w Rymaniu, a następnie mimo nieudolnych prób zatrzymania (w tym strzałów) podejmowanych przez policjantów, odjechała z miejsca zdarzenia, dłużej zostanie w areszcie.
Szczeciński Sąd Rejonowy przedłużył areszt podejrzanej o kolejne 3 miesiące do 24 maja. Poinformował o tym rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie Michał Tomala.
Wcześniej jednak, 2 marca br., sąd ma rozpatrzyć wniosek prokuratury o umorzenie postępowania z jednoczesnym wnioskiem o umieszczenie podejrzanej w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.
Zgodnie z opinią biegłych uzyskaną przez Prokuraturę Rejonową w Kołobrzegu Katarzyna A. miała zniesioną poczytalność w chwili popełniania czynu. Z tego względu, o czym informował we wrześniu ub.r. rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski, podejrzana nie może zostać postawiona w stan oskarżenia.
Katarzyna A. w nocy z 27 na 28 lutego 2021 r. wjechała samochodem w budynek stacji paliw w Rymaniu, gdy na miejscu byli już policjanci wezwani do kolejnej interwencji wobec kobiety przez obsługę obiektu. Mimo próby jej zatrzymania, oddanych przez policję strzałów, kobieta odjechała srebrnym BMW. Sama zgłosiła się do jednego z komisariatów policji w oddalonym o ok. 50 km Koszalinie. Została zatrzymana.
Kobiecie śledczy przedstawili cztery zarzuty. Dotyczyły one uszkodzenia mienia o łącznej wartości 20 tys. zł i narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dwóch pracownic stacji i funkcjonariusza policji, na skutek wjechania samochodem marki BMW w budynek stacji paliw, wywierania wpływu na czynności funkcjonariuszy oraz posiadania nieznacznej ilości marihuany i prowadzenia pojazdu pod wpływem narkotyków.
Katarzyna A. w prokuraturze przyznała się jedynie do celowego uszkodzenia budynku stacji paliw. Do pozostałych zarzutów już nie. Złożyła wyjaśnienia. Jak mówił wówczas prok. Gąsiorowski, podejrzana swoje zachowanie tłumaczyła poczuciem zagrożenia. Miała mówić śledczym, jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP, że tym zagrożeniem miał być dla niej jej partner, z którym mieszkała w Holandii. Twierdziła, że ktoś za nią jechał, stąd decyzja o zjeździe na stację paliw. W budynek wjechała specjalnie, by policja zajęła się jej sprawą. Tych funkcjonariuszy, którzy interweniowali, uznała za "przebierańców".
Filmik, który z zajścia na stacji paliw nagrali świadkowie, został umieszczony w internecie. Był szeroko komentowany, w tym także w kontekście działań policji. W sieci pojawiło się również wiele memów ze słowem "instrybutor", które wypowiadał świadek z filmiku.
***