Tragedia. Śmierć rodziców i niemowlęcia. 7-latek ranny

Policjanci z Opola razem z prokuraturą wyjaśniają okoliczności wypadku, do którego doszło w Ligocie Prószkowskiej. Kierujący toyotą 35-latek, z nieustalonej przyczyny zjechał na przeciwległy pas jezdni i uderzył w drzewo. W wyniku zdarzenia śmierć na miejscu poniosły 3 osoby. Ciężko ranny został również 7-letni chłopiec.

5 lutego, około godziny 15:50 na drodze wojewódzkiej 414 w rejonie Ligoty Prószkowskiej doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia.

Jak wynika ze wstępnych ustaleń, kierowca toyoty auris, z nieznanych jak na razie przyczyn, zjechał na przeciwległy pas ruchu, a następnie na pobocze, gdzie uderzył w wielkie drzewo. Świadkowie rozpoczęli pomoc poszkodowanym jeszcze przed przybyciem służb ratunkowych. Gdy na miejsce dojechali strażacy trzy osoby znajdowały się już poza pojazdem, natomiast jedna (kierowca) była zakleszczona we wraku, a samochód nosił ślady ognia - ugasili go świadkowie.

Reklama

Niestety, wypadek miał bardzo tragiczne skutki. W wyniku odniesionych obrażeń na miejscu zginął 35-letni kierowca, 30-letnia pasażerka oraz ich 6-miesięczna córka. Z poważnymi obrażeniami ciała śmigłowcem przetransportowany został do szpitala 7-letni chłopiec.

Dziecko ma połamane wszystkie kończyny. Jeszcze na miejscu wypadku konieczna okazała się amputacja prawej ręki. Chłopiec jest pod opieką lekarzy Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu. Obecnie znajduje się w stanie śpiączki farmakologicznej. Jego stan lekarze oceniają jako bardzo ciężki.

Na odcinku drogi, na którym doszło do wypadku, pracował prokurator oraz policjanci z ruchu drogowego i grupy dochodzeniowo-śledczej. Policjanci wykonali oględziny miejsca, zabezpieczyli ślady i dowody oraz przesłuchali świadków zdarzenia. Pod nadzorem prokuratury wyjaśniają teraz szczegółowo okoliczności tego tragicznego wypadku.

- To był prosty, leśny odcinek drogi. Na miejscu nie znaleziono jakichkolwiek śladów hamowania, czy poślizgu. Świadkowie, do których dotarli śledczy na tę chwilę nie potwierdzili tezy o możliwej przeszkodzie na jezdni w postaci zwierząt czy przedmiotów. Być może odpowiedź da ekspertyza biegłych z zakresu mechaniki, jednak musimy brać pod uwagę stopień zniszczenia pojazdu, który po uderzeniu czołowym w drzewo dodatkowo zaczął się palić, trudno w tej chwili ocenić szanse na uzyskanie miarodajnych odpowiedzi" - powiedział PAP Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy