Sól. Ten biały nalot zabija twój samochód!

W Polsce głównym orężem drogowców w starciu z zimową aurą od lat pozostaje sól. W jakim stopniu wpływa ona na kondycję naszych pojazdów?

Niezależnie od stosowanych przez służby drogowe mieszanek (z chlorkami wapnia i magnezu), to właśnie chlorek sodu (NaCl) w największym stopniu odpowiada za usuwanie lodu z dróg - co roku na polskie drogi trafiają setki tysięcy ton soli. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, gdy słupki rtęci wskazują poniżej -2 stopni Celsjusza, na każdy metr kwadratowy nawierzchni drogi drogowcy sypnąć mogą nawet 30 gramów NaCl.

To właśnie sól odpowiada za charakterystyczny biały nalot, który pojawia się na karoserii naszych samochodów z nastaniem zimy. W jaki sposób wpływa on na kondycję techniczną naszych pojazdów?

Reklama

Największą zaletą soli drogowej jest... jej cena. W hurcie za kilogram zapłacić trzeba około 30 groszy, co daje kwotę niespełna 300 zł za tonę. Niestety, na tym lista plusów właściwie się kończy. Koszty oszczędności samorządów ponoszą kierowcy.

Solanka znacznie przyspiesza procesy korozyjne, czyli potęguje działanie rdzy. Ta, wbrew pozorom, nie jest tylko problemem natury estetycznej. Korozja to dla samochodu śmiertelna choroba - gdy zaatakuje części nośne odbudowa auta jest z reguły nieopłacalna.

O stan karoserii zadbać można stosunkowo łatwo - wystarczy regularne mycie i zabezpieczanie powłoki lakierowej woskiem. Ten ostatni (najlepiej nakładany ręcznie) nie służy wyłącznie nadaniu lakierowi połysku. Zabezpiecza również wszelkie mikropęknięcia i defekty, w wyniku których lakier traci właściwości przegrodowe i przepuszcza wodę. Właśnie z tego względu warto regularnie myć samochód zimą i nie żałować grosza na woskowanie. Chociaż wizualny efekt mycia utrzyma cię co najwyżej kilka godzin, znacząco przedłużymy "życie" elementom karoserii. Uwaga ta dotyczy również właścicieli samochodów z aluminiowym nadwoziem.

Podczas mrozów lepiej wybierać myjnie automatyczne z suszeniem. Dzięki temu unikniemy ewentualnych problemów z przymarzaniem uszczelek czy zamków.

Problem w tym, że poszycia nadwozia to nie wszystko. Największe spustoszenie solanka powoduje pod pojazdem. Oczywiście każdy z samochodów zabezpieczony jest przed korozją różnego rodzaju konserwacją (najczęściej z mas bitumiczych), ale w niektórych markach jest ona wyjątkowo skromna (np. Mitsubishi czy Suzuki). Co więcej - jej szczelność z wiekiem wyraźnie maleje. Wpływają na to nie tylko uszkodzenia mechaniczne, ale też fakt, że w czasie jazdy karoseria pracuje na skręcanie (stąd do naszych uszu dochodzą często trzaski i skrzypienia).

Gdy fabryczne mastyki stracą sprężystość, pojawiają się mikroskopijne pęknięcia, które nie stanowią już większej przeszkody dla wody. Jej działanie, potęgowane przez sól, ma dla wielu pojazdów destrukcyjny charakter. Doskonale zdają sobie z tego sprawę chociażby właściciele starszych Mazd czy Mercedesów. Często okazuje się, że pod "zdrową" z pozoru konserwacją kryje się zaawansowana korozja podłogi, podłużnic czy mocowań zawieszenia. Właśnie dlatego, po każdej zimie, powinniśmy zafundować naszemu autu solidne mycie podwozia połączone z weryfikacją stanu konserwacji i drożności wszelkich otworów odpływowych!

Solanka nie oszczędza również takich elementów pojazdu, jak wykonane często z metali - zbiornik paliwa, tarcze kotwiczne, przewody paliwowe, miski olejowe (głównie w autach japońskich) czy przewody hamulcowe! Korozja tych ostatnich to wśród starszych aut prawdziwa plaga i... bomba z opóźnionym zapłonem.

Niewielu kierowców zdaje też sobie sprawę, że stosowana przez drogowców sól ma destrukcyjny wpływ na... ogumienie. Wprawdzie same mieszanki gumowe są na nią raczej odporne, ale nie można zapominać, że pod wpływem ciepła i promieni UV guma traci sprężystość i pęka. W oponie pojawiają się wówczas setki drobnych pęknięć, którymi woda z solą wnika do wnętrza. To bardzo niebezpieczne zjawisko - solanka atakuje bowiem wykonane z metalu opasania i drutówkę, będące strukturą nośną opony. Patrząc z takiej perspektywy stosowana przez wulkanizatorów starej daty "konserwacja opon" domowymi specyfikami na bazie olejów czy oleju napędowego, nie wydaje się już zupełnie pozbawiona sensu.

Warto dodać, że w wielu krajach, w tym np. w Skandynawii, posypywanie dróg solą jest surowo zakazane ze względów ekologicznych. Takie rozwiązanie ma nie tylko druzgocący wpływ na roślinność, ale też - pośrednio - przyczynia się do powstawania wypadków. Sól wabi bowiem dzikie zwierzęta, które chcąc uzupełniać jej niedobory, zlizują ją z jezdni.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy