Śmierć dwojga nastolatków. Kierowca przestraszył się policji?

18-letnia dziewczyna i 16-letni chłopak zginęli w poniedziałek nad ranem w wypadku drogowym koło Barczewka na Warmii. Auto, którym podróżowali, uderzyło w słup energetyczny. Według policji 19-latek kierujący pojazdem nie miał prawa jazdy.

Do wypadku doszło o godz. 2 na drodze powiatowej z Barczewka do Biedowa. Samochodem podróżowały cztery osoby. Ze wstępnych ustaleń wynika, że 19-letni kierowca skody na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na pobocze i uderzył w słup energetyczny. Auto przewróciło się na lewy bok.

"Siła uderzenia była tak duża, że 31-letni pasażer siedzący z przodu wypadł z auta przez czołową szybę, która została wcześniej rozbita. Niestety, dwojga pasażerów jadących z tyłu nie udało się uratować. Zginęli na miejscu zdarzenia" - powiedział podkom. Rafał Prokopczyk z olsztyńskiej policji.

Reklama

Kierowcę i najstarszego z pasażerów z obrażeniami ciała przewieziono do olsztyńskich szpitali.

Według policji 19-latek siedzący za kierownicą nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami i istnieje duże prawdopodobieństwo, że w chwili zdarzenia był nietrzeźwy. Pobrano od niego krew do badań. Na miejscu przebadano natomiast 31-letniego pasażera, który miał ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

Jako pierwszy, w kilka minut po wypadku, na miejsce zdarzenia przyjechał oznakowany policyjny radiowóz. Funkcjonariusze wydobyli z auta nieprzytomnego kierowcę skody i udzielili mu pomocy przed przyjazdem karetki.

Według Prokopczyka, niewiele wcześniej skoda minęła się na drodze z radiowozem, który jechał w przeciwnym kierunku. Policjanci zauważyli, że pojazd porusza się z nadmierną prędkością. Na ich widok kierowca osobówki jeszcze bardziej przyspieszył. Funkcjonariusze zawrócili za nim i po przejechaniu dwóch kilometrów natknęli się na rozbite auto, nad którym jeszcze unosił się kurz. "Należy zaznaczyć, że nie był prowadzony żaden pościg" - dodał Prokopczyk.

Jak przekazał st. kpt Karol Sadłowski z warmińsko-mazurskiej straży pożarnej, osoby, które zginęły, były zakleszczone w rozbitym pojeździe, żeby je wydobyć, użyto sprzętu hydraulicznego. Na miejscu wypadku pracowało pięć zastępów straży, zespoły ratownictwa medycznego i policjanci.

Przyczyny i okoliczności wypadku będzie wyjaśniać policja pod nadzorem prokuratora. 

***

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy