Po wypadku ciało pozostało w aucie. Nie zauważyli go policja ani prokurator

Do dwóch ofiar śmiertelnych zwiększył się bilans poniedziałkowego wypadku w kujawsko-pomorskich Cierpicach, gdzie się bus zderzył się z ciężarówką. Kierujący pierwszym z pojazdów nie chciał najechać na tył auta, które przed nim gwałtownie zahamowało, dlatego zjechał na przeciwny pas ruchu. Tam doszło do wypadku. Teraz okazało się, że zginęły dwie, a nie jedna osoba. Zarówno policja, jak i prokurator, strażacy czy ratownicy medyczni nie zauważyli jeszcze jednego ciała. Odnaleziono je w bagażowej części zniszczonego busa, gdy pojazd trafił na policyjny parking.

Sprawę wyjaśni prokuratorskie śledztwo. Na tę chwilę policja wszczęła postępowanie dyscyplinarne wobec pięciu funkcjonariuszy.

Do wypadku doszło w poniedziałek rano na 297. km dk 10, na odcinku pomiędzy węzłami Toruń Zachód i Bydgoszcz Południe. Zderzyły się tam auto osobowe, bus i ciężarówka. Kierowca busa odbił w lewo, chcąc uniknąć najechania na hamujące samochody i zderzył się czołowo-bocznie z samochodem ciężarowym. Bus stanął w poprzek jezdni i został wówczas jeszcze uderzony przez jadącego za nim Fiata Doblo.

Funkcjonariusze przekazali po wypadku, że w wyniku zdarzenia zmarła jedna osoba - kierowca busa, a kolejne trzy trafiły do okolicznych szpitali. Dzień później policja otrzymała jednak informację, że w części ładunkowej busa mogła podróżować jeszcze jedna osoba. Jej zwłoki znaleziono w zabezpieczonym aucie, które stało już na policyjnym parkingu.

Reklama

Jak mogło dojść do takiego przeoczenia? Z informacji PAP wynika, że ranne w wypadku osoby, które również podróżowały busem, zgodnie twierdziły, że więcej osób w pojeździe nie jechało. Nikt więc kolejnej osoby nie poszukiwał.

- Pięciu funkcjonariuszy Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Toruniu, w tym zastępca naczelnika, zostało zawieszonych w czynnościach służbowych. Wobec nich zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Będzie ono prowadzone przez Komendę Wojewódzką Policji w Bydgoszczy - powiedziała mł. insp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowa kujawsko-pomorskiej policji.

Podkreśliła, że na pewno doszło w tej sprawie do nieprawidłowości, ale o tym, kto ewentualnie nie dopełnił obowiązków, rozstrzygało będzie prokuratorskie śledztwo.

Policjanci z wydziału kryminalnego przyznali lokalnym mediom, że "to nigdy nie powinno się wydarzyć". "Ale nie tylko my byliśmy na miejscu wypadku. Tego człowieka w części ładunkowej busa nie zauważyli też strażacy, prokurator, pogotowie" - wyliczali w nieoficjalnej rozmowie z gazetą "Nowości Dziennik Toruński".

Funkcjonariusze  tłumaczą, że przewożone w oplu materiały budowlane i narzędzia "skotłowały się" i przez to ciało mogło być niewidoczne. Przyznają jednak, że to nie usprawiedliwia ani ich, ani innych, którzy zjawili się na miejscu wypadku w Cierpicach.

Najprawdopodobniej jednak żadna z osób pracujących na miejscu zdarzenia - po informacji, że w samochodzie nie podróżowało więcej osób - nawet nie otworzyła drzwi od części ładunkowej auta. Na miejscu pracowali nie tylko policjanci, ale również strażacy, a czynności nadzorował prokurator.

"Materiały dotyczące tego zdarzenia i ewentualnych nieprawidłowości przekazane zostały do prokuratora regionalnego. Złożono wnioskiem o wyznaczenie innej jednostki organizacyjnej prokuratury do rozpoznania tej sprawy" - przekazał Jarosław Kilkowski z Prokuratury Okręgowej w Toruniu.

Decyzję w tej sprawie podejmie Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Wniosek został złożony, aby uniknąć możliwego konfliktu interesów w tej sprawie.

"Wstępna opinia biegłego po sekcji zwłok jest taka, że wielonarządowe obrażenia mężczyzny wskazują na śmierć na miejscu" - poinformował prokurator Kilkowski. 


***

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | Policja (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy