Kierowcy Ferrari szaleli na autostradzie A1. To mogło skończyć się tragicznie

O tragicznym zderzeniu jadącego ponad 300 km/h BMW z Kią Proceed na autostradzie A1 słyszał chyba każdy w Polsce. Jednak do patologicznych zachowań na tej drodze dochodziło już wcześniej, co pokazuje chociażby to nagranie.

Wypadek, w którym pędzące ponad 300 km/h BMW uderzyło w Kię skończył się śmiercią w płomieniach rodziny z 5-letnim dzieckiem. Sprawa stała się głośna nie tylko ze względu na wysoką prędkość, ale również nieudolność służb

Wielka tragedia na autostradzie A1

Wskazanie sprawcy zdarzenia zajęło blisko dwa tygodnie. Sebastian M. zdążył już w tym czasie uciec z kraju. Niedługo po wydaniu listu gończego sprawca zdarzenia na A1 został złapany podczas próby przekroczenia granicy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Reklama

Stwarzali zagrożenie w drogich autach

Autostradą A1 jeździ się ciężko, panuje na niej duży ruch, więc często prędkości nie są duże. Można jednak trafić na kierowców, którzy traktują autostradę jak tor wyścigowy. Dobrym przykładem jest nagranie z lipca br., kiedy dwóch “mistrzów kierownicy" w swoich drogich Ferrari rozpychało się po jezdni. Jeden podczas wyprzedzania prawym pasem o mało nie doprowadził do wypadku. Drugi chcąc nadążyć za pierwszym, skorzystał z pasa awaryjnego, by wyprzedzić kilka samochodów.

Wyprzedzanie prawym pasem i jazda awaryjnym

Jak dowiadujemy się z opisu nagrania, autor przez cały czas poruszał się z dopuszczalną prędkością i starał się utrzymywać bezpieczny odstęp od innych uczestników drogi. W pewnym momencie zobaczył w lusterku czerwony pocisk, zbliżający się z dużą prędkością. Mężczyzna po zakończeniu wyprzedzania zjechał na prawy pas i tam o mało nie doszło do tragedii. Kierowca Ferrari SF90 zrobił to szybciej, decydując, że wyprzedzi "zawalidrogę" z prawej strony. Gdyby choć jeden z nich się zawahał, doszłoby do koszmarnego wypadku.

Chwilę później, gdy na drodze zrobiło się gęsto, z tyłu nadjechało kolejne Ferrari - tym razem 296 GTB. Temu kierowcy też bardzo się spieszyło. Gdy zobaczył sznur pojazdów na lewym pasie, bez chwili namysłu wykorzystał do wyprzedzenia pas awaryjny.

Seria tragicznych wypadków

Chociaż polskie drogi z roku na rok są coraz bezpieczniejsze, liczba wypadków ich ofiar spada, to istnieje grupa kierowców, którzy mają problem z dostosowaniem się do ogólnie przyjętych norm.

W efekcie w ciągu ostatnich miesięcy Polska żyła kilkoma tragediami drogowymi. Najpierw miał miejsce koszmarny wypadek Renault Megane RS w Krakowie, kilka dni później doszło do powtórki pod Oświęcimiem z udziałem takiego samego auta, a nieco później miał miejsce koszmar na autostradzie A1. 

Kierowców, którzy w tak drastyczny sposób łamią przepisy ruchu drogowego należy wyeliminować z ruchu drogowego. Zanim zrobią to sami.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy