Chińczycy wciąż chcą budować polską infrastrukturę

Spółka Covec zapłaciła podwykonawcom i dostawcom pracującym przy budowie dwóch odcinków autostrady A2 około 420 mln zł - poinformowali w poniedziałek przedstawiciele chińskiej spółki. Jak zaznaczyli, większość zobowiązań firmy jest już uregulowana.

Jak powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej Wojciech Kozłowski z reprezentującej Covec kancelarii prawnej Salans, chińska spółka chce zdementować pojawiające się w mediach informacje, jakoby miała zaległości płatnicze wobec podwykonawców. "Teza, że Covec nie zapłacił swoim podwykonawcom, jest nieprawdziwa. Oprócz nielicznych przypadków należności są uregulowane" - zaznaczył.

Kozłowski przedstawił dane, że przy budowie odcinków A i C autostrady A2 między Strykowem a Konotopą dla Covecu pracowało 149 podwykonawców. Jak zaznaczył, chińska spółka uregulowała płatności wobec większości z nich. Dodał, że w kilku przypadkach trwają jeszcze negocjacje, albo spory sądowe.

Reklama

"Łącznie Covec zapłacił 420 mln zł, z czego 280 mln zł zapłacił, kiedy jeszcze obowiązywała umowa z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, a 135 mln zł - już po jej rozwiązaniu" - poinformował Kozłowski. Wyliczał, że Chińczycy zapłacili podwykonawcom 44 mln zł bezpośrednio w gotówce, 79 mln zł pośrednio - czyli przez przekazanie podwykonawcom kwot należnych Covec od Skarbu Państwa, a 13 mln zł w barterze - czyli przez przekazanie podwykonawcom sprzętu lub materiałów.

GDDKiA odstąpiła od kontraktu z chińskim Covec na budowę dwóch odcinków A2 na początku czerwca ub. r. Konsorcjum Covec miało wybudować dwa odcinki autostrady A2 między Strykowem a Konotopą o łącznej długości ok. 50 km. Wartość kontraktu opiewała na ok. 1,3 mld zł. Jednym z powodów rozwiązania umowy miały być właśnie zaległości płatnicze Chińczyków wobec polskich podwykonawców. GDDKiA poinformowała równocześnie, że będzie domagać się od Covecu zapłacenia kar umownych i odszkodowania - w sumie ok. 700 mln zł.

Pytany, czy Covec zapłaci takie odszkodowanie, Kozłowski odpowiedział, że sprawa jest w sądzie. "Trwa spór sądowy. Covec stoi na stanowisku, że pierwszy wypowiedział umowę, więc roszczenia GDDKiA są bezzasadne. Póki sprawa się toczy, nie będziemy jej komentować" - powiedział.

Przedstawiciel Covec w Polsce Li Jian zadeklarował natomiast, że spółka nadal będzie prowadzić działalność w Polsce i startować w przetargach. Pytany, jakimi inwestycjami spółka byłaby zainteresowana, wymienił infrastrukturę i energetykę.

Jak poinformowała w poniedziałek PAP rzeczniczka GDDKiA Urszula Nelken, Dyrekcja ze swojej strony zapłaciła do tej pory podwykonawcom Covec ponad 100 mln zł. Chodzi o tzw. podwykonawców zatwierdzonych, czyli tych, których wykonawca zgłosił do GDDKiA.

W czerwcu ubiegłego roku GDDKiA informowała, że zatrzyma pieniądze, które miała wypłacić chińskiemu konsorcjum, by zabezpieczyć z tych środków roszczenia zatwierdzonych podwykonawców. Płatności wobec nich są objęte tzw. solidarną odpowiedzialnością - oznacza to, że jeżeli nie wykona ich wykonawca, to przechodzą na inwestora. Pozostałych, czyli niezatwierdzonych podwykonawców odsyłano, by dochodzili swoich roszczeń od Chińczyków.

"Wciąż otwarta jest sprawa dotycząca gwarancji należytego wykonania kontraktu" - poinformowała Nelken. Chodzi o gwarancje bankowe w wysokości 10 proc. kontraktu, jakie wykonawca ma obowiązek przedstawić inwestorowi. Rzeczniczka przypomniała, że ze 130 mln zł gwarancji Dyrekcja otrzymała do tej pory 12,5 mln zł od Deutsche Banku. "Pozostałą kwotę gwarantowały dwa chińskie banki. Sprawy o wypłacenie tych pieniędzy toczą się przed polskim i chińskim sądem" - poinformowała rzeczniczka. Dodała, że Dyrekcja przed polskim sądem domaga się również odszkodowania od firmy Covec.

GDDKiA nie oszacowała jeszcze kwoty tzw. utraconych korzyści - czyli tego, ile Skarb Państwa utracił przez to, że autostrada będzie gotowa później niż planowano. Jak wyjaśniła rzeczniczka, szacowanie jeszcze potrwa; najpierw inwestycja musi zostać zakończona i rozliczona, a później dopiero GDDKiA będzie mogła wyliczyć, ile państwo rzeczywiście straciło. "Kiedy tylko będziemy znali kwotę, to niezwłocznie wystąpimy o jej wypłatę" - powiedziała Nelken.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy