Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach? To nie fikcja! Dobry pomysł?

Na stacjach benzynowych zaopatrują się nie tylko kierowcy. Zwłaszcza w weekendy licznie odwiedzają je również amatorzy innego rodzaju "tankowania". Wkrótce może się to jednak skończyć...

Senacka komisja praw człowieka, samorządności i petycji podejmie inicjatywę legislacyjną w sprawie wprowadzenia zakazu sprzedaży na stacjach benzynowych napojów alkoholowych.

Przewodniczący komisji - senator PiS - prof. Michał Seweryński uważa, że sprzedawanie alkoholu na stacjach benzynowych "jest sprzeczne z polityką ograniczonego dostępu do alkoholu".

Obywatelski pomysł (komisja zajęła się problemem w związku z obywatelską petycją w tej sprawie) popierają również przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia.

Niestety, wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu przez stacje wieszczy złe wiadomości dla kierowców. Planom tym zdecydowanie sprzeciwiają się organizacje zrzeszające właścicieli stacji. Ich przedstawiciele podkreślają, że wpływy ze sprzedaży wyrobów akcyzowych stanowią często główne źródło dochodu stacji, które nie są w stanie utrzymać się wyłącznie ze sprzedaży paliw. Na tych ostatnich zarabia głównie budżet - wypada bowiem pamiętać, że aż 28 proc. ceny litra benzyny to podatek akcyzowy, 19 proc. stanowi podatek VAT. Dla porównania - średnia marża stacji benzynowej wynosi obecnie ok. 7 proc. ceny litra benzyny i jedynie 2 proc. w przypadku oleju napędowego.

Reklama

W większości przypadków dochody ze sprzedaży alkoholu i papierosów stanowią aż 40 proc. miesięcznego utargu stacji.

Właściciele stacji nie ukrywają, że wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu zmusi ich do szukania zysków gdzie indziej, co oznacza po prostu wzrost cen paliw. Wstępne szacunki mówią nawet, że litr benzyny PB95 podrożałby średnio aż o 35 groszy.

Chcąc być konsekwentnym, należałoby zamknąć wszystkie położone przy drogach sklepy z alkoholem, osobliwie te całodobowe.

Beztrunkowe strefy winny też powstać wzdłuż ścieżek rowerowych, bo przecież cyklista po dwóch piwach również bywa niebezpieczny. No i trzeba jakoś rozwiązać problem nietrzeźwych pieszych, którzy jak wiadomo stanowią znaczący odsetek ofiar wypadków drogowych.

Niestety, jak uczy historia, zakazy, włącznie z całkowitą prohibicją, niczego nie załatwiają. Powodują tylko wzrost bimbrownictwa, przemytu, meliniarstwa i nabijają kabzę obnośnym sprzedawcom alkoholu, często podejrzanego pochodzenia.

Czy chcemy doczekać czasów, gdy zajeżdżając po paliwo ujrzymy wychylającego się zza dystrybutora osobnika, który konfidencjonalnym szeptem zapyta: "Piwo jasne dla szanownego pana?"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama