Ukraina. Od Hummera z kryształami Svarowskiego po zdezelowane Łady
Jedna ze stacji telewizyjnych emituje serial pt. "Życie w przepychu", pokazujący zwyczaje i codzienność bogatych Ukraińców.
Nie osławionych oligarchów, dolarowych miliarderów, jednak ludzi wystarczająco zamożnych, by mogli pozwolić sobie na spełnianie wszelkich zachcianek: budowanie okazałych podmiejskich rezydencji, kuracje odmładzające w najmodniejszych zagranicznych kurortach, rybki akwariowe po kilka tysięcy dolarów za sztukę, jachty pływające po Dnieprze i luksusowe samochody. Jeden z ostatnich odcinków cyklu został poświęcony właśnie środkom transportu miejscowych bogaczy. Trzeba przyznać, że było na czym oko zawiesić...
Piosenkarka O. zaczynała od Toyoty, sprowadzonej z Emiratów Arabskich. Limuzyna miała nadwozie w kolorze szampana i złote logo. Teraz artystka jeździ Hummerem. Miała co prawda wątpliwości, czy taki męski wóz będzie pasował do kruchej blondynki, ale dała się przekonać. Na tyle, że kupiła dwa Hummery - jeden dla siebie, drugi dla swoich ochroniarzy. Aby jakoś wyróżniać się na kijowskich ulicach kazała zamontować na dachu auta atrapę... granatnika, pomalowaną na wesołe kolory i inkrustowaną kryształami Svarowskiego. Dzięki takiej ozdobie pojazd prezentuje się bojowo, a jednocześnie nie straszy przechodniów.
Wzięta projektantka mody A. ma Jaguara, którego nazywa pieszczotliwie "swoim kotkiem". Sama jednak "kotka" nie prowadzi, ponieważ "nie ma do tego nerwów". Jako kierowcę zatrudnia ubogiego krewnego. Podobnie postępuje celebrytka W., która twierdzi, że "szofer jest w dobrym tonie".
Bizneswoman B. jest prezesem amerykańsko-ukraińskiej spółki medycznej. Często bywa w USA, gdzie jeździ sportową Corvettą za 100 tys. dolarów. W Kijowie, wystrojona, obwieszona biżuterią i oczywiście w towarzystwie kamery, odwiedziła salon z superluksusowymi autami, gdzie bez większego namysłu zdecydowała się na zakup żółtego kabrioleta Maserati za równowartość 183 tys. "zielonych".
Jeden z bohaterów filmu wyznaje, że nie wie, ile miał w życiu samochodów. Lubi je wybierać i kupować, ale traci nimi zainteresowanie, gdy zjawią się pod domem.
Biznesmen B. swojego białego Hummera zamienił w biuro na kołach. Jeździ ściśle odgrodzony od kierowcy, z którym porozumiewa się poprzez interkom. Część pasażerską nieco doposażył: zainstalował m.in. kino domowe z systemem dźwięku Dolby Surround, usianą świecącymi "gwiazdami" podsufitkę, kanapę obił skórzaną tapicerką, kosztującą 15 tysięcy euro. Twierdzi, że drugiego takiego pojazdu nie ma w całej Ukrainie.
O gustach swoich zamożnych klientów opowiadają właściciele firmy tuningowej. Ceny jej usług zaczynają się od poziomu 25 tys. dolarów. Wyposażanie aut w najnowocześniejsze systemy audio i tv, sejfy, wymyślne ekspresy do kawy, lodówki, to absolutny standard. W modzie jest krokodylowa skóra i złoto. Pewien właściciel Lexusa zamówił szczerozłote logo tej marki. Ważący 36 gramów drobiazg został umieszczony na kierownicy. Kobiety lubują się w kamieniach szlachetnych, którymi ozdabiają na przykład boczki drzwi.
Zadziwiająca jest otwartość, z jaką ukraińscy krezusi chwalą się swoimi luksusowymi dobrami. Nie wiadomo, czy teraz tej otwartości nie żałują. Internauci na całym świecie mogli niedawno zobaczyć filmik, pokazujący, jak demonstranci z Majdanu niszczą Porsche 911, zaparkowane przed restauracją o nazwie, nomen omen, "Egoist". Wielkie poruszenie wywołały też zdjęcia z garażu w rezydencji Wiktora Janukowycza, gdzie znaleziono 70 kosztownych samochodów i motocykli. Fanem motoryzacji okazał się też syn prezydenta, który zgromadził pojazdy o wartości co najmniej dwóch milionów dolarów.
I pomyśleć, że tak wielu zwykłych mieszkańców poradzieckich państw wciąż jeździ leciwymi ładami...