To auto z zupełnie innej planety...
McLaren to wyobrażenie auta supersportowego, idea. A najnowszy model MP4-12C jest tej idei ucieleśnieniem.
Idei - i marzeń Rona Dennisa. Jakkolwiek patrzeć na nowego McLarena, wiadomo, że punktem wyjścia do oceny jest historia osiągnięć tej marki. A taka lista może wpędzić w kompleksy największych motoryzacyjnych graczy.
McLaren to ikona sportu samochodowego, ale nie tylko. Firma prowadzona przez Rona Dennisa stworzyła bowiem dwa spośród najważniejszych supersamochodów świata: model Mc- Laren F1 w 1993 r. i Mercedesa SLR McLaren w roku 2003. Oba były przełomowe i lepsze od wszystkiego, co wówczas oferował którykolwiek z rywali. Były rewolucyjne.
Tym ciekawszy wydaje się najnowszy projekt McLarena. Bo konstruktorzy i szefowie firmy mówią o nim w taki sposób, jakby wynaleźli samochód od nowa.
Bez kompromisów
W sumie można do tego podejść i tak. Bo w dzisiejszych czasach wszechobecnej globalizacji, unifikacji i dyktatury księgowych MP4-12C jawi się jako coś z zupełnie innej planety. Bo - cytując Rona Dennisa - mamy do czynienia z projektem, który "...powstawał holistycznie. Jako całość. Każdy element tego samochodu zaprojektowano tylko i wyłącznie z myślą o nim, każdy wykreowano w ramach procesu myślowego obejmującego funkcję, jaką ma spełniać." Czyli - byłoby to spełnienie marzeń o procesie produkcji jak sto lat temu. Gdy designerem był konstruktor, a konstruktor - stylistą.
Efekt to samochód tyleż szybki, co porywający rysunkiem i linią. Egzotyczny w sensie odrzucenia wszelkich ograniczeń typowych dla dzisiejszego świata, ale czerpiący pełnymi garściami z tego, co najnowocześniejsza nauka i technika tegoż świata może zaoferować.
To samochód "naj"
Choć nie jest wyczynowym bolidem przeznaczonym wyłącznie do wyścigów na zamkniętym torze, MP4-12C został zaprojektowany jako najlepsza możliwa "obudowa" dla dwóch elementów: napędu i kierowcy. Stąd zresztą i nazwa: "MP4" to od 1981 r. wewnętrzny firmowy kod dla aut Formuły 1, "12" jest McLarenowskim kryterium najwyższych osiągów, a "C" to odnośnik do włókien węglowych. Bo ten McLaren jest pierwszym na świecie pojazdem opartym na pojedynczym elemencie "wypieczonym" z karbonu. Nazywa się to Carbon MonoCell i jest kompletnym szkieletem nadwozia samonośnego, do którego montuje się całą resztę modułów i części. MonoCell waży zaledwie 80 kilogramów, a zapewnia przy tym sztywność skrętną lepszą od najlepszych stalowych ram przestrzennych na świecie!
Ta ultralekka klatka otacza - oprócz dwóch foteli - centralnie umieszczony, niezwykle kompaktowy silnik V8 z doładowaniem. Przy pojemności 3,8 l rozwija on 600 KM. Jednostka kręci się do 8500 obr./min, przy czym - co niespotykane w tego typu autach - oddaje kierowcy do dyspozycji aż 80 proc. momentu obrotowego (maksymalnie 600 Nm) już od 2000 obr./min!
Ten dynamit połączono z dwusprzęgłową wyczynową skrzynią biegów, pozwalającą na wykorzystanie tej mocy zarówno w sensie czysto wyczynowym, jak i w normalnym, codziennym użytkowaniu.
Hamulce z Formuły 1
Temu samemu celowi służy zastosowanie układu jezdnego nawiązującego do doświadczeń firmy w wyścigach: systemu Proactive Control. Obejmuje on wszystkie funkcje, które kiedykolwiek wymyślono dla wsparcia kierowców w wyścigu F1 lub LeMans - także te zakazane przez FIA. Opis możliwości zawieszenia tego auta nie zmieściłby się, nawet gdybyśmy wykorzystali całą objętość "Motoru". Poprzestańmy więc na stwierdzeniu: takiego pakietu jeszcze nigdy nie oferowano w samochodzie dopuszczonym do ruchu ulicznego. Dopełnieniem jest - logiczne! - układ hamulcowy o skuteczności systemów F1. Kosmos!
Nikogo nie zdziwi, że w pamięci komputera auta zaprogramowano wszystkie homologowane przez FIA tory wyścigowe na świecie - kierowca może je wywołać na wyświetlaczu jak bojowy pilot lotniska wroga...
M. Pertyński