Skrajnie niebezpieczna sytuacja

Szanowna Interio! Jesteście moją ostatnią nadzieją, aby nikt nie zginął - bo to tylko kwestia czasu, niestety. (*)

Nazywam się Marcin (nazwisko do wiad. red.) i mieszkam w Bielsku-Białej. Kilka lub kilkanaście razy dziennie przejeżdżam przez skrzyżowanie, na którym miejscowy MZD z Policją (nie reagują obydwie instytucje na moje listy, odpowiadają, że w świetle przepisów jest wszystko w porządku) stworzyły skrajnie niebezpieczną sytuację, grożącą śmiercią.

Codziennie jestem świadkiem sytuacji "o mały włos a by było...". A wystarczyłaby np. tylko i wyłącznie lekka (kilkusekundowa) korekta świateł sygnalizacji. Chodzi o skrzyżowanie bardzo ruchliwej (przelotowej) ulicy Żywieckiej i PCK oraz Marii Skłodowskiej-Curie. Są światła, świeci czerwone, wyjeżdżam ze Skłodowskiej i chcę np. przeciąć Żywiecką na wprost w kier. ul. PCK. Czekam na zielone. Zapala się żółte, potem zielone. Czemu wszyscy (miejscowi!) stoją? Bo wiedzą, że jeszcze przez dobrych KILKA SEKUND (sic!) przez Żywiecką będą "ciąć" na wprost inne auta.

Czy jadą one na czerwonym? Nie. Tak. Niestety... - obydwie odpowiedzi są... PRAWIDŁOWE! Niestety również co jakiś czas zdarza się "niemiejscowy", który wyjeżdża na Żywiecką wprost pod rozpędzone auta. Czemu tak jest?

Reklama

Wyjaśnię ten paradoks, tak jak wyjaśniałem Komendzie Policji przy ul. Rychlińskiego, a oni (tak pisali) wyjaśniali MZD - jednocześnie? NIE zgadzając się z tym wyjaśnieniem (napisali, że kierowcy są źli, bo jadą na czerwonym prawie pod ich Komendą - bo ul. Rychlińskiego to ulica równoległa do PCK(sic!).

Otóż problem polega na tym, że: - światła, sygnalizacja oraz miejsce do zatrzymania dla wyjeżdżających z Curie-Skłodowskiej jest usytuowane zaledwie kilka metrów od środka skrzyżowania, podczas gdy - światła jak wyżej dla jadących ul. Żywiecką od strony Żywca usytuowane są aż KILKADZIESIĄT METRÓW przed tym samym środkiem skrzyżowania!!

Powoduje to - czego nietrudno się domyślić - że jadący Żywiecką mający zielone lub zapalające się żółte (zgodnie z przepisami!), zanim dotrą do środka skrzyżowania, mają ZE SWOJEGO BOKU (prawego) już DAWNO MAJĄCYCH ZIELONE(!) kierowców wyjeżdżających z Curie-Skłodowskiej! Stąd ten paradoks - ci z Żywieckiej jadą jednocześnie "na zielonym" i "na czerwonym".

Wyjaśniałem ten problem, robiłem rysunki dla Policji, sugerowałem, że wystarczy PROSTA korekta świateł, wstrzymanie się z zapaleniem zielonego dla wyjeżdżających z Curie-Skłodowskiej przez dodatkowych kilka sekund, ale wszystko na nic Policja wie lepiej (czytaj: nie chce widzieć problemu - wszak jak przy nich ktoś w Bielsku jedzie na czerwonym to DOSŁOWNIE odwracają głowy, siedząc obok w radiowozie).

Najgorsze jednak jest to, że widoczność dla wyjeżdżających z Curie-Skłodowskiej jest... ZEROWA: drogą zasłaniają budynki (spory blok) oraz drzewa. Widać tylko to co na wprost. Auto co kogoś zabija, wjeżdżając z dużą prędkością w bok (Żywiecka ma po 2 pasy w każdym kierunku w tym miejscu) - tylko czuć.

A potem widać. BARDZO PROSZĘ O POMOC - NA WAS ZAREAGUJĄ. Tak jak kiedyś na Poloneza, złoma, który stał na osiedlu, przez 2 lata każdy umywał ręcę, a Interia załatwiła to w kilka dni (to było kilka lat temu). Pozdrawiam serdecznie i strasznie proszę o odzew(...)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy