Samochody Jureckiego
W 1985 roku wyrobem samochodopodobnym o nazwie fiat 125p przebyłem drogę spod granicy francuskiej do Polski na dwóch działających cylindrach i trzech działających biegach (nieprzekraczalna prędkość 30 km/godz., pod górę 10 km/godz.).
Z krótkimi przerwami na wielokrotną własnoręczną reanimację tego żelastwa jechałem trzy dni i dwie noce bez spania, a policja niemiecka co chwilę nakazywała mi zjeżdżać z autostrady na boczne drogi, ponieważ palący się olej silnikowy w moim cudzie techniki wytwarzał za pośrednictwem rury wydechowej kosmiczną ilość dymu i ograniczał widoczność innym użytkownikom autobahnu.
Chciałem zepchnąć ten czar czterech kółek do rowu i pójść na piechotę, ale w Polsce istniał przepis mówiący, że jeżeli nie wrócę do ojczyzny tym środkiem lokomocji, to będę musiał zapłacić 150 proc. wartości auta.
Co było dalej przeczytasz w rozmowie, którą znajdziesz TUTAJ.