Prawo jazdy i "łowcy błędów"
Ręce i kolana drżą, pot rosi czoło, umysł drętwieje. "Matura to pikuś" - mówią szczerze.
Młodzi stażem kierowcy zapamiętują egzamin na prawo jazdy jako jeden z najbardziej traumatycznych momentów w życiu, zaś egzaminatorów jako ludzi wyjątkowo nieprzyjaznych i złośliwych. Czy polski sposób egzaminowania na prawo jazdy jest szczególnie represyjny, stawiający nadmierne bariery kandydatom na kierowców?
Przeciętnie w ciągu roku prawo jazdy uzyskuje w Polsce ponad pół miliona osób. Statystyczny kandydat podchodzi do egzaminu praktycznego trzy razy, zanim zdobędzie wymarzone "prawko".
Niektórzy zdają po kilkanaście razy
Nic dziwnego, że dla większości te egzaminy zapisują się w pamięci jako pasmo silnych emocji, często upokorzeń. Najczęstsze zarzuty pod adresem egzaminatorów to drobiazgowość i brak życzliwości: "czyhają na najdrobniejszy błąd", "stwarzają atmosferę grozy", "paraliżują spojrzeniem i głosem" - mówią ci, którzy oblali. Nawet kończący egzamin z wynikiem pozytywnym nie zawsze zachowują egzaminatorów we wdzięcznej pamięci.
Egzaminatorzy nie mają dobrej prasy. Kilka lat temu organa ścigania z upodobaniem zarzucały niektórym z nich praktyki korupcyjne, najczęściej na styku z instruktorami szkół jazdy. Nieliczne z tych zarzutów zostały potwierdzone wyrokami sądowymi, jednak zła opinia pozostała? Obowiązkowa rejestracja obrazu i dźwięku podczas egzaminu praktycznego na kategorię B - od 2006 roku - ucięła praktyki korupcyjne chyba skutecznie. Natomiast wydłużenie czasu egzaminu do co najmniej 40 minut nie tylko spowodowało wielotygodniowe kolejki, ale znacząco zmniejszyło zdawalność. Więcej pojawiło się też negatywnych opinii o egzaminatorach.
Egzamin stał się jeszcze bardziej stresujący,
...program egzaminacyjny najeżony większą liczbą pułapek
Zasada: dwa błędy w tym samym zadaniu egzaminacyjnym = ocena negatywna pozwala drobiazgowemu egzaminatorowi znaleźć "kij" na prawie każdego zdającego. Egzamin musi zostać przerwany w razie jakiejkolwiek interwencji egzaminatora. Wystarczy, że się powoła na formułę: "Zachowania osoby egzaminowanej świadczą o możliwości stworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego". To tak, jakby policjant miał prawo aresztować każdego, kto zbyt długo przygląda się kosztownościom w witrynie jubilera... Ale jak ocenić kierowcę, który wjechał na skrzyżowanie (akurat puste) z drogi podporządkowanej, w ogóle nie rozglądając się na boki?
W porównaniu z kryteriami egzaminu w wielu innych krajach Unii Europejskiej nasze wydają się szczególnie surowe. Na przykład w Wielkiej Brytanii podczas egzaminu można popełnić nawet 15 drobnych błędów - w Polsce 9, ale co najwyżej jeden błąd w jednym zadaniu (obowiązkowych zadań w ruchu drogowym jest właśnie 9). Dlatego trwa skrupulatne polowanie na drobne błędy - nie w porę włączony/wyłączony kierunkowskaz; najechanie na linię ciągłą lub podwójną ciągłą na ciasnym skrzyżowaniu; jazda niewłaściwym pasem ruchu, nieudolna zmiana pasa ruchu, skręcanie w lewo nie od linii środkowej lub nie od lewego krawężnika na drodze jednokierunkowej, wahanie co do kwestii pierwszeństwa na skrzyżowaniu itp.
Odkąd zainstalowano kamery i mikrofony w autach egzaminacyjnych gwałtownie...
... wzrosła liczba odwołań
Z pięciu do piętnastu na 100 tysięcy egzaminów. Ale okazało się, że "twarde dowody" z ekranu i w głośnika bardziej sprzyjają egzaminatorom - łatwiej im uzasadnić słuszność wydanej oceny negatywnej.
Bo prawda jest okrutna - większość kandydatów na kierowców nie jest na tyle solidnie przygotowana, by poprawnie wykonać wszystkie zadania egzaminacyjne. To - zdaniem ekspertów z Ministerstwa Infrastruktury - skutek negatywnej selekcji w ośrodkach szkolenia kierowców; zaniżanie cen szkoleń powodujące niższą ich jakość. W wielu OSK z góry się zakłada, że zysk przyniosą dopiero powtórkowicze, którzy po każdym nie zdanym egzaminie wykupią dodatkowe jazdy.
Egzaminatorzy - czynnych w Polsce jest ponad 1300 - jak inni...
...ludzie, są różni
Jedni bardziej, inni mniej surowi, jedni milkliwi i nieprzystępni, inni obdarzeni empatią i życzliwością wykraczającą poza normy. Ustawa "Prawo o ruchu drogowym" oraz instrukcja egzaminowania wymagają od egzaminatora obiektywizmu, a także konsekwentnej realizacji całego programu egzaminacyjnego, czyli poprowadzenia trasy egzaminacyjnej przez różne układy drogowe spotykane w mieście: "łamane pierwszeństwo", "stop", rondo, przejazd przez przejścia dla pieszych, obok przystanków komunikacji publicznej, przez torowisko, zmiany pasa ruchu, jazda drogami o podwyższonej i obniżonej prędkości... Za odstępstwa od tych zasad jest jedna ustawowa kara: skreślenie z ewidencji egzaminatorów i eliminacja z zawodu.
Kamery, które rejestrują przebieg egzaminów, pozwalają ujawnić prawie każde uchybienie, każde nieprzepisowe lub niestosowne zachowanie zarówno osoby egzaminowanej jak i egzaminatora. To sprawia, że postawy egzaminatorów przez wielu odbierana są jako "nieelastyczne". Ale to sprzyja obiektywizmowi. I o to właśnie na egzaminie chodzi.
W czerwcu 2009 roku wprowadzono drobne zmiany w rozporządzeniu w sprawie szkolenia i egzaminowania. Między innymi dopuszczono możliwość skrócenia czasu egzaminu do 25 minut, jednak pod warunkiem wykonania całego programu egzaminacyjnego, co w dużym mieście zajmuje z reguły więcej niż 40 minut. Zobowiązano też egzaminatorów do bieżącego informowania o nieprawidłowym wykonaniu każdego zadania egzaminacyjnego. To jeszcze bardziej podminowało atmosferę podczas jazdy egzaminacyjnej w ruchu drogowym.
W jaką stronę powinien zmierzać system egzaminowania w Polsce?
- Aby egzaminator, jak niezawisły sędzia mógł rozstrzygać, czy dana osoba jest zdolna samodzielnie i bezpiecznie kierować pojazdem w ruchu drogowym, czy też nie - zapowiadał swego czasu Andrzej Bogdanowicz, dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury. Na razie jednak egzaminator jest tylko "łowcą błędów", ściśle związanym instrukcją.
Doświadczeni egzaminatorzy przyznają, że największym pogromcą kandydatów na kierowców jest stres - nieumiejętność zapanowania nad emocjami. Instruktorzy, którzy korzystają z prawa uczestnictwa w egzaminie, chwytają się za głowy, gdy widzą, jak dziecinne błędy popełniają ich wychowankowie. Dlatego egzaminator powinien mieć prawo "odcedzać" błędy (niegroźne), powodowane stresem od tych, które dowodzą niezbicie braku umiejętności i wiedzy. Ale mogłoby to skutkować zarzutami, że egzaminatorzy podejmują decyzje wedle uznania, stąd już tylko krok do zarzutów o korupcję. A z tym polski system egzaminacyjny dopiero co się uporał.
Tomasz Talarczyk