Policja "idzie na rekord"
Obejrzałem ostatnio (mam swoje zdanie na temat podobnych show, więc ich unikam) jeden z odcinków programu "Uwaga, pirat!" telewizji TVN (*).
Drogowe wyczyny bezmózgowców za kółkiem robią naprawdę spore wrażenie, chociaż ITI powinno zająć się raczej śledzeniem odpowiedzialnych za niby-budowaną infrastrukturę drogową, a nie piętnowaniem tych, którym już dawno puściły nerwy.
Cóż, fakt faktem, niektórzy rzeczywiście przesadzają, jednak moją uwagę przykuło co innego - postępowanie naszych aniołów stróżów, którzy po znalezieniu kolejnego "klienta", zaczynają po kolei rejestrować jego wykroczenia.
Zabawa trwa czasem nawet kilka minut, podczas których cyniczne komentarze lektora podgrzewają atmosferę. Tutaj zachodzi pytanie: dlaczego policja nie zatrzymuje takiego delikwenta po stwierdzeniu pierwszego występku, tylko "idąc na rekord" pędzi za nim, sama stwarzając przez dłuższy czas zagrożenie na drodze? Czy reakcja nie powinna być natychmiastowa? Czy ten, kto przekroczył prędkość nie powinien natychmiast zostać zatrzymany i ukarany?
Jak widać, zdaniem policji - nie. Trzeba poczekać, aż przejedzie podwójną ciągłą, może wyprzedzi na przejściu dla pieszych, a może wjedzie w kogoś czołowo...
A może panowie w radiowozie zwlekają z zatrzymaniem sprawcy wykroczenia, bo mają problemy z włączeniem rejestratora? Tylko czy wszystko muszą zarejestrować ? Niejeden kierowca dostał mandat za podwójną ciągłą od zwykłego patrolu i nie wymagało to ani nagrania wideo, ani innej specjalnej dokumentacji.
Zabawa trwa, TVN kręci...
(*) - list do redakcji