Ma "złoma". Daliśmy mu "nówkę"

Chociaż producenci prześcigają się w pomysłach, w jaki sposób zainteresować swoimi pojazdami szerszą grupę odbiorców, prawda jest taka, że ponad 90 procent Polaków wybiera samochody używane.

article cover
INTERIA.PL

Wielu czyni to z finansowego przymusu, inni ekonomicznego wyboru. Większość obiecuje sobie jednak, że gdy tylko wygramy w totka lub nasze zarobki zbliżą się do poziomu europejskiego, na pewno zjawimy się w salonie. Póki co, jesteśmy jednak skazani na własne cztery kółka, które okres swojej świetności mają już przeważnie za sobą.

Nie oznacza to jednak, że przy wyborze samochodu z drugiej ręki kierujemy się wyłącznie stanem czy kosztami eksploatacji. Dla wielu motoryzacyjnych maniaków ich pojazd - niezależnie od tego czy ma rok czy dwadzieścia lat - to sposób na wyrażenie własnego ja. Fani konkretnych marek często identyfikują się bowiem z konkretnymi cechami swoi samochodów.

Okazuje się jednak, że - zwłaszcza dla entuzjastów konkretnych producentów - przesiadka na fabrycznie nowe auto, nie zawsze jest spełnieniem marzeń...

Poniżej publikujemy opinię jednego z naszych kolegów, który na co dzień jeździ leciwym, acz dopieszczonym, turbodoładowanym, subaru legacy. Gdy na testy do naszej redakcji trafił najnowszy outback, było naturalnym, że o podzielenie się wrażeniami z jazdy zwrócimy się właśnie do zaprzyjaźnionego entuzjasty japońskiej marki. Czy pachnące nowością auto przypadło mu do gustu? Poczytajcie:

Trudno jest porównywać te dwa auta. Jedno to dziarski, pełnoletni staruszek - legacy turbo z 92 roku, a drugie to najnowszy outback. Można powiedzieć - taki prapraprawnuk. Pierwsze wrażenie - jest wielki. Zresztą to już chyba standard. A4 wygląda jak A6, A6 jak A8...

Najnowsze forestery - w stosunku do pierwszych modeli - rozrosły się też niewiarygodnie. Ten outback to już coś więcej, niż zwykłe kombi. I niewiele mniej, niż rasowy, duży SUV.

Informacja prasowa (moto)
Informacja prasowa (moto)

OK - wsiadamy, zapalamy i jedziemy. Na plus - jest cichy. Na minus - jest cichy. Właściciele burczących, turbodoładowanych subaru wiedzą o czym mówię. Tutaj pod maską drzemie wielki - jak na Subaru - wolnossący silnik H6, o pojemności 3,6 litra i mocy prawie 260KM. No i wszystko byłoby w porządku, poza tym, że mam wrażenie, że od czasu pierwszych automatów w Subaru niewiele się zmieniło w technologii ich wytwarzania. Nadal ma się ochotę na więcej i szybciej, a tu - niestety - skrzynia musi pomyśleć. Z nowych rokiem życzymy inżynierom spod znaku plejad czegoś na kształt DSG.

Subaru outback

Fot. Michał Domański

interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl
interia.pl

Całe szczęście, że mamy zimę i śnieg i parę takich miejsc, gdzie bezpiecznie można się co nieco pokręcić. ESP wędruje na pozycję off, skrzynia w tryb manual i jedziemy. Auto - jak na swoje rozmiary i pewnie wagę - jest zaskakująco łatwe w prowadzeniu i bardzo przewidywalne. Mastodont kręci się z wdziękiem po lotnisku i trzeba sporo pracy, żeby go wyprowadzić z równowagi. Czasem tylko brakuje momentu na kołach, no ale o tym już mówiliśmy - to nie turbo.

Na drodze płynie gładko, komfortowo połykając nierówności. Z całą pewnością nie jest to twarde zawieszenie, do którego przywykłem. No i outback nie skrzypi, ale o tym pogadamy, jak rzeczone auto będzie miało tyle samo lat, co moje legacy.

Z dziwnych niedoróbek - nie wiem, kto projektował schowek tuż przed lewarkiem skrzyni, ale kiedy już się zatrzymamy i ustawimy dźwignię na pozycji P, trzeba się sporo namęczyć, żeby wyjąć stamtąd na przykład telefon.

No i na koniec - może trochę czepliwa uwaga - za to dotycząca wszystkich producentów. Mam wrażenie, że już od dłuższego czasu marki tracą swoją indywidualność, wszystko to, co odróżniało je od innych.

Cóż, ja wracam do swojego głośnego, twardego, niewygodnego i brzydkiego jak nietoperz turbodziadka. I czy ja wiem, czy jestem z tego powodu aż tak bardzo nieszczęśliwy...?

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów. Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas