Jeździsz zgodnie z przepisami? Jeśli tak, to kłamiesz...

Parlamentarny zespół ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego przygotował projekt zmian w kodeksie drogowym. Nowela, która trafić ma wkrótce do Sejmu, przewiduje aż 100-proc. podwyżkę grzywien i mandatów...

Oznacza to na przykład, że za przekroczenie prędkości o 50 km/h zamiast 500 zł, kierowcy będą musieli zapłacić 1000 zł, a w przypadku "kumulacji wykroczeń" maksymalny mandat wyniesie aż dwa tysiące złotych.

Projekt zmian w przepisach wywołał poruszenie wśród internautów. Duża część wytykała politykom "życie we własnym świecie", przypominając, że średnie zarobki netto w Polsce wahają się w okolicach 2,5 tys. zł. Na różnych internetowych forach często powtarzała się też opinia, że kierowcy nie łamią przepisów dla zabawy, lecz zmusza ich do tego stan naszej infrastruktury drogowej. Niestety, chociaż jesteśmy dalecy od usprawiedliwiania piratów drogowych, w takim rozumowaniu jest dużo racji.

Reklama

Wstyd, czyli bezlitosna matematyka

Warto przypomnieć, że powierzchnia naszego kraju to przeszło 312 tys. km kwadratowych. W Polsce mieszka dziś 38 mln ludzi, co stawia nas na 6. miejscu wśród krajów Unii Europejskiej. Jeśli wierzyć danym GUS i CEPIK, po naszych drogach porusza się ponad 22 mln pojazdów.

Aktualnie sieć wszystkich dróg w Polsce liczy około 380 tys. km długości. Nieco ponad 250 tys. km dróg ma utwardzoną nawierzchnię. Mamy niespełna 1 200 km autostrad, trochę ponad 620 km dróg ekspresowych dwujezdniowych i niespełna 240 km "ekspresówek" jednojezdniowych. W sumie na 22 mln pojazdów silnikowych (z czego 17 mln to samochody osobowe) przypada więc około 2 050 km dróg, w stosunku do których użyć można (nieco na wyrost) słów "nowoczesne" i "bezpieczne". To dużo mniej niż 1 proc.(!) całej sieci utwardzonych dróg w naszym kraju!

Dla porównaniu, w ubiegłym roku w Niemczech łączna długość samych tylko autostrad wynosiła 12 800 km. To niemal 11-krotnie więcej niż w naszym kraju, mimo że powierzchnia Republiki Federalnej Niemiec jest jedynie o 15 proc. większa niż Polski!

Ruszamy w trasę...

Szansa na to, że większość z planowanej trasy po Polsce pokonamy autostradami i drogami szybkiego ruchu, po których poruszać się można z prędkościami odpowiednio 140 km/h i 120 km/h, wynosi niespełna 1 proc.

Bardziej prawdopodobne, że przyjdzie nam podróżować drogami lokalnymi (w zeszłym roku doszło na nich do 86 proc. wypadków, które pochłonęły przeszło 90 proc. ofiar śmiertelnych polskich dróg), na których obowiązuje ograniczenie prędkości do 90 km/h. O tak wysokiej średniej nie mamy jednak co marzyć, bowiem drogi lokalne mają to do siebie, że wiodą przez tereny zabudowane, gdzie zwolnić trzeba do 50 km/h. Można oczywiście ryzykować mandat, ale warto wiedzieć, że w Polsce mamy już przeszło 800 fotoradarowych słupów (średnio co trzeci wyposażony jest w fotoradar) - statystycznie 1 maszt przypada więc na... 1,1 km drogi ekspresowej!

Kolejny problem to brak obwodnic. Jeśli wierzyć danym GUS, w Polsce mamy aktualnie 908 miast. Własną obwodnicą pochwalić się może... 56 z nich. Statystycznie rzecz ujmując, na obwodnicę trafimy więc w co szesnastym mieście na naszej trasie. W pozostałych 15 miastach trzeba będzie przeciskać się przez centrum, gdzie średnie prędkości w godzinach szczytu wahają się w granicach 15-30 km/h...

Nad Bałtyk czy Adriatyk?

Efekt? Przy pełnym poszanowaniu ograniczeń prędkości, średnia prędkość jazdy w trasie nie ma szans przekroczyć 40 km/h. Zakładając, że wybieramy się ze stolicy Małopolski, Krakowa, na urlop do Gdańska, trasę o długości przeszło 550 km, bez jakichkolwiek przystanków, pokonamy w jedyne... czternaście godzin.

Zakładając normy odpoczynku przyjęte dla zawodowców (kierowcy ciężarówek muszą zrobić 45-minutowy postój po 4,5 godzinach jazdy), do planowanego czasu przejazdu należy jeszcze doliczyć kolejne dwie godziny, o ile oczywiście nie mamy na pokładzie np. małych dzieci, wymagających wzmożonej opieki. Nasza wyprawa wydłuża się więc do szesnastu godzin.

Biorąc powyższe pod uwagę, aż trudno uwierzyć, że zeszłym roku wskutek zmęczenia lub zaśnięcia kierowcy doszło w Polsce jedynie do 586 wypadków, w których śmierć poniosło 117 osób, a 877 zostało rannych. Czyżby więc kierowcy świadomie łamali ograniczenia prędkości, dochodząc do wniosku, że lepiej narażać się na mandat i niebezpieczeństwo będąc w pełni sił, niż z wyczerpania zasnąć za kółkiem?

Dla porównania, w czasie, w którym rozważny polski kierowca pokona trasę z Krakowa do Gdańska, korzystając z sieci europejskich autostrad dotrzeć możemy na wybrzeże Adriatyku, przemierzając przeszło 1300 km. Brakuje słów, by to skomentować.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy