Jedziesz na Węgry? Mogą zarekwirować ci samochód!
Na Węgrzech rozpoczęła się największa od pięciu lat akcja kontroli na drogach. Jej powodem są coraz częstsze wypadki zawinione przez lekkomyślnych kierowców.
W pierwszym półroczu na drogach Węgier zginęło 326 osób. W całym kraju od 11 do 20 sierpnia kierowców będzie kontrolować kilka tysięcy funkcjonariuszy węgierskiej drogówki. Na autostradach umieszczono 200 radarów. Szczególną uwagę zwrócono na obwodnicę Budapesztu M-0 i autostradę M-7 prowadzącą w kierunku Balatonu.
Drogówka nie toleruje zwłaszcza przekraczania prędkości, wyprzedzania w miejscach niedozwolonych i jazdy po spożyciu alkoholu.
Do kontroli zatrzymywane są także samochody, których kierowcy nie popełnili żadnych wykroczeń. Sprawdzane są dokumenty i trzeźwość kierowców. Na Węgrzech nie toleruje się pijaństwa za kółkiem - obowiązuje 0,00 promila. Wypicie przed jazdą choćby pół szkla
nki piwa skutkuje natychmiastowym odebraniem prawa jazdy. Kierowcy nie wolno rozmawiać przez komórkę podczas jazdy, jeśli nie korzysta z zestawu głośnomówiącego. Przez cały rok obowiązuje używanie także w dzień świateł mijania poza obszarem zabudowanym. Wysokie grzywny grożą za przejazd na czerwonym świetle (100 tysięcy forintów, czyli ok. 360 euro), za niezapięcie pasów bezpieczeństwa (30 tys. forintów) i za niewielkie nawet przekroczenie dopuszczalnej prędkości.
Na terenie zabudowanym, gdzie obowiązuje 50 km na godzinę, jej przekroczenie o kilka kilometrów skutkuje grzywną w wysokości 30 tys. forintów.
Węgierska drogówka zwraca również uwagę na respektowanie kolejnego przepisu: przed przejściem dla pieszych na terenie zabudowanym trzeba zwolnić do 30 km na godzinę, nawet jeśli pieszych akurat tam nie ma. W przypadku większych grzywien (ponad 10 tysięcy forintów) drogówka wypisuje mandaty kredytowe.
Zagraniczni kierowcy nie mogą zapłacić takiej grzywny w innej walucie niż węgierska, a policja ma prawo zarekwirowania pojazdu do czasu uregulowania mandatu.