Darmowa komunikacja publiczna sposobem na korki?

Warszawy nie stać na bezpłatną komunikację. Pomysł niepłacenia za jeżdżenie miejskim autobusem, tramwajem, metrem czy stołecznymi kolejami zgłosił Związek Zawodowy Sierpień '80.

Związkowcy argumentowali, że takie rozwiązanie udało się wprowadzić w stolicy Estonii, Tallinie.

Według stołecznego Ratusza, to absurdalny pomysł. Rzecznik Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy Bartosz Milczarczyk powiedział IAR, że miasto potrzebuje pieniędzy na inwestycje w komunikację. A tymczasem pasażerowie, kupując bilety, finansują komunikację miejską tylko w 1/3. Reszta to wkład miasta.

Nowe inwestycje to między innymi wymiana taboru czy budowa drugiej linii metra. Zdaniem Bartosza Milczarczyka, wprowadzenie bezpłatnej komunikacji oznaczałoby nie tylko zaniechanie inwestycji, ale też powrót do standardów z lat 70. czy 80. XX wieku. Warszawa musiałaby bowiem wstrzymać budowę podziemnej kolejki i ograniczać już istniejące połączenia komunikacyjne.

Reklama

W ostatnich latach miasto zainwestowało między innymi w całkowitą wymianę autobusów i tramwajów na pojazdy niskopodłogowe i klimatyzowane. Ponadto utworzono połączenie kolejowe centrum miasta z Lotniskiem Chopina. Tak duże inwestycje nie były bez wpływu na ceny biletów komunikacji miejskiej. W 2011 roku warszawscy radni zdecydowali, że zostaną one podwyższone trzykrotnie w ciągu przeszło dwóch lat. Pierwszą z planowanych podwyżek warszawiacy mają za sobą, druga nastąpi od nowego roku, a trzecia - rok później.

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy