Budowa tak, ale dostawy nie

Większość użytkowników dróg zauważa, że bezpieczeństwo na naszych drogach jest dalekie od standardów europejskich i jest to prawda. (*)

Przyczyn szukamy wśród kierowców ich lekkomyślności i braku wyobraźni. To jest prawda, ale czy cała?

Z całych sił staramy się dogonić zachód wprowadzając gdzie się da standardy funkcjonujące w krajach starej UE. Najszybciej dało się to zauważyć w sklepach. Półki nie tak dawno ziejące pustkami dzisiaj uginają się od wszelkiego dobra. Budujemy, konsumujemy, zużywamy kolosalne ilości dóbr, które jakoś muszą się znaleźć tam gdzie chcemy, a to trzeba w jakiś sposób przetransportować. I tu zaczyna się problem.

Polski transport rozwija się tylko w jednym kierunku - transportu drogowego. Transport lotniczy praktycznie nie istnieje, kolejowy zamiera na skutek niemożności zreformowania PKP i całkowitego zdewastowania infrastruktury kolejowej, a transport śródlądowy całkowicie zamarł.

Wszystkie towary, jakie są w Polsce transportowane są drogami. A ile jest tych dróg i w jakim stanie wszyscy widzimy.

Jaki jest stosunek do transportu najlepiej odzwierciedla stanowisko wrocławskiego ZDiUM-u do budowy Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. Na odcinki budowane w rejonie miasta potrzeba było dostarczyć koło 4-5 mln ton różnego rodzaju kruszyw. Wykonawcy zwrócili się do ZDiUM o wyznaczenie dróg dojazdowych dając propozycję 3 różnych dróg. ZDiUM wyznaczył tylko jedną drogę przez miasto ulicą Hellera. Dostawy tej skali to nawet ponad 1000 samochodów na dobę. Gdyby wszyscy dostawcy rzeczywiści zastosowali się do zaleceń ZDiUM-u zakorkowaliby miasto dość skutecznie oraz zmniejszyliby tempo dostaw.

Jednym słowem budowa tak, ale dostawy nie. Najlepiej gdyby ten materiał znalazłby się na budowie w sklepach poprzez teleportację jak w Star Trek.

Dodatkowo na polski rynek weszli zachodni operatorzy logistyczni narzucając zachodnie standardy. A rzeczywistość jest taka, że polscy przewoźnicy pracują na sprzęcie, który na ogół wycofuje się z transportu zachodniego. Tym sprzętem ma robić takie przebiegi jak jego kolega z zachodu z tym, że tamten jeździ po autostradach, a my po drogach krajowych, wojewódzkich przez wioski, miasta. Przejechanie po autostradach państw zachodnich w ciągu 9 godzin 700 kilometrów jest dość proste. Zrealizowanie tego na polskich drogach jest albo wielkim wyczynem albo wręcz niemożliwe.

Następnym problemem jest obecny system szkolenia kierowców zawodowych. Brak jest stopniowania trudności. Kierowca może od razu bez żadnej praktyki robić kolejne kategorie prawa jazdy spełniając tylko wymogi wiekowe. Natomiast jeszcze tak niedawno, aby ubiegać się o prawo jazdy kat. C, trzeba było wykazać się 3-letnim okresem jazdy pojazdem osobowym lub dostawczym, a kat. E do C dopiero po roku pracy na samochodzie ciężarowym.

Dzisiaj nie ma takich wymagań. Dodatkowo Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 2 lipca 2008 r. w sprawie szkolenia kierowców wykonujących przewóz drogowy niewiele da ponieważ rozporządzenie to zakłada doszkalanie kierowców, którzy właśnie otrzymali prawo jazdy. Aby doszkalać się kierowcę musi mieć minimalną przynajmniej praktykę.

Dam przykład z jednego krajów Europy. Tam kat. B dostaje się tylko na 2 lata, aby przedłużyć te prawo jazdy trzeba przejść przeszkolenie na torze z płytami poślizgowymi, ale dopiero po roku posiadania prawa jazdy. Ustawodawca tamten doszedł do słusznego wniosku, że doszkalanie bez praktyki nie ma najmniejszego sensu. Natomiast Kwalifikacja Wstępna nie dopuszcza do zawodu kierowcy bez przeszkolenia dzisiaj w wymiarze 280 godzin. Czyli praktyczne zajęcia w warunkach specjalnych będę mieć kierowcy, którzy nigdy wcześniej nie jeździli pojazdami ciężarowymi. Łatwo przewidzieć skuteczność takiego szkolenia.

Kolejną sprawą jest brak regulacji odpowiedzialności za ilość, sposób załadowania oraz zabezpieczenia ładunku. W tej chwili całą odpowiedzialność ponosi kierowca, chociaż nie zawsze ma on na to wpływ. W większości krajów UE współodpowiedzialność ponosi nadawca-ładujący. W niektórych sytuacjach kierowca nie jest obecny przy załadunku, a już trudno sprawdzić ładunek gdy kierowcy zamieniają się naczepami zaplombowanymi.

Jednym słowem mamy: gorszy tabor, złe drogi, terminy zachodnie i w takich warunkach praca kierowcy staje się niebezpieczna, a na naszych drogach w tych ogniowych warunkach uczą się i będą uczyć się zawodu kierowcy ciężarówek i autobusów.

Jeżeli mamy do dyspozycji łóżko 2 x 3 metry to nie ma kłopotu z wyspaniem się, ale jeżeli na tym łóżku ma wyspać się 20 osób to staje się to bardzo trudne. A kto najwięcej przeszkadza? Ci najgrubsi.

I tak jest postrzegany transport na polskich drogach.

(*) - list do redakcji.

Krzysztof Dąbrowski

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas