Rekord świata w paleniu gumy podczas jazdy motocyklem

20 maja 2017 r w Rzeszowie został pobity rekord Guinnessa w jeździe na motocyklu z jednoczesnym paleniem gumy. Wyczynu tego dokonał Maciej „DOP” Bielicki, czołowy zawodnik polskiego stuntu, czyli akrobatycznej jazdy na motocyklu, i jedyny w kraju stunter wykonujący tricki na motocyklu marki Harley-Davidson. Po zapoznaniu się z materiałem dowodowym dostarczonym przez organizatorów do Biura Rekordów Księgi Guinnessa, rekord został oficjalnie uznany i od czerwca 2017 roku to Polacy są rekordzistami świata w tej kategorii.

Wydarzenie zostało zorganizowane przez salon GOC Harley-Davidson Rzeszów, największy salon marki Harley-Davidson w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej oraz firmę Game Over Cycles, producenta motocykli typu custom, a także właściciela salonu H-D Rzeszów. Pomysłodawcami pobicia rekordu była firma GOC oraz Stunt Story - pierwsze w Polsce stunt show na motocyklu marki Harley-Davidson.

Nowy rekord wynosi 4,5 km i został ustanowiony w pierwszej próbie. Maszyna, na której pobito rekord, to najnowszy model Harley-Davidson Street Rod (pojemność silnika 750 ccm), którego premiera odbyła się w marcu 2017 roku. Poprzedni rekord został ustanowiony rok temu w Stanach Zjednoczonych, gdzie na motocyklu ze znacznie mocniejszym silnikiem (1200ccm) udało się przejechać 3,7 km.

Reklama

Wyczyn, którego dokonał Maciej "DOP" Bielicki wymagał ogromnych umiejętności. "Po 300 metrach jazdy z paleniem gumy blokują się hamulce, płyn się gotuje i nie można ich już puścić" - tłumaczy Stanisław Myszkowski, szef GOC Harley-Davidson Rzeszów. "Przez cały czas przejazdu, czyli ok. 10 minut, trzeba cały czas zaciskać hamulec ręką, przenieść cały ciężar ciała na przód motocykla, aby jak najbardziej odciążyć tylne koło, i jednocześnie kontrolować maszynę stale paląc gumę. Jeśli ten proces zostałby choć na moment przerwany, rekord nie zostałby uznany. W takiej sytuacji musielibyśmy zmienić klocki hamulcowe, opony i zaczynać od nowa. Kierowca też musiałby odpocząć, ponieważ tego typu panowanie nad motocyklem wymaga sporej siły. Stunter z jednej strony doprowadza do krytycznych przeciążeń na maszynie, z drugiej dzięki temu driftuje tam, gdzie chce, co razem daje niesamowity efekt i ekscytujące widowisko" - kończy Myszkowski.

Maciej "DOP" Bielicki - twórca i główny bohater projektu Stunt Story - tak opisuje swoje wrażenia: "Do rekordu przygotowywałem się przez miesiąc czasu. Ostatni tydzień przed próbą ćwiczyłem konkretnie na modelu, na którym miała być podjęta próba, czyli Harley-Davidson Street Rod. Trasa przejazdu była dosyć wymagająca, gdyż nie była to prosta linia. Rekord biliśmy na normalnej ulicy, która czas wydarzenia została wyłączona z ruchu, tak więc musiałem skręcić na dwóch skrzyżowaniach, a następnie zawrócić na rondzie. Poza tym w różnych miejscach trasy występowały różne kąty nachylenia drogi, co utrudniało utrzymywanie motocykla w stałym poślizgu, ale ostatecznie wszystko poszło dobrze. Jestem bardzo szczęśliwy, że się udało i dziękuję wszystkim, którzy byli zaangażowani w osiągnięcie tego historycznego wyniku".

Motocykl, na którym został pobity rekord, nie był specjalnie modyfikowany. Podobnie użyta opona była seryjnym modelem dostępnym powszechnie na rynku, co jest jednym z warunków uznania rekordu. Oprócz tego, w celu oficjalnego uznania rekordu organizatorzy musieli złożyć do Biura Rekordów Guinnessa m.in. nieedytowany zapis video z zarejestrowanym całym przejazdem, zeznania co najmniej dwóch świadków, a także pomiar długości przejazdu wykonany przez kwalifikowanych geodetów. Dokumentacja złożona do weryfikacji rekordu zawierała również zapis z kamer termowizyjnych celem potwierdzenia, że tylne koło ani na sekundę nie przestało jechać w poślizgu.

"W działalności Game Over Cycles często słyszymy opinię, że "tego nie da się zrobić". Nie da się zbudować wytatuowanego motocykla, a powstał nasz Recydywista - pierwszy na świecie taki pojazd. Niemożliwe jest, żeby stworzyć maszynę inspirowaną muzyką, której elementy konstrukcji będą zarówno instrumentami, jak i w pełni funkcjonalnymi częściami motocykla, a tak jest w naszym Hard Rock Cafe Bike’u. Słyszeliśmy też, że nie damy rady zbudować największego salonu Harleya w Europie Środkowo-Wschodniej. My zaś wychodzi z założenia, że zarówno w życiu, jak i w pracy, pasja oraz wiara są bardzo ważne. Może dlatego lubimy współpracować z ludźmi, którzy myślą podobnie. Maciek robi akrobacje na Harleyu, który jest o 100 kilogramów cięższy niż maszyna zwykle używana do stuntu. Jemu też mówiono, że to będzie niewykonalne, tak więc połączyliśmy siły, i udowodniliśmy, że jeśli kochasz to, co robisz, wierzysz w swoje sił i przede wszystkim ciężko pracujesz, to wszystko jest możliwe, pobicie rekordu Guinnessa również" - podsumowuje projekt Stanisław Myszkowski.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy