Sznycel i byk pośrodku niczego, czyli F1 w Austrii

Pociąg Formuły 1 rozpędza się. Dwa kolejne weekendy i dwa wyścigi. Rozpoczyna się Grand Prix Austrii.

Nie ustają dyskusje na temat Williamsa, a zwłaszcza różnic pomiędzy samochodami Kubicy i Russella. Zawsze powtarzam, że w technice nie ma dwóch identycznych urządzeń. Rzeczywistość w Formule 1 jest tak skomplikowana, a zmiennych i komponentów jest tyle, że nawet w zespołach nie wszyscy wszystko wiedzą, bo każdy "ogarnia" swój zakres tematyczny i nie ma potrzeby, aby wiedział wszystko. Co dopiero mówić o nas - szarych kibicach, do których docierają szczątki informacji. Najtęższe głowy w zespołach, dyrektorzy techniczni, inżynierowie wyścigowi, ludzie którzy dziesiątki lat przepracowali w zespołach Formuły 1 mają często problemy z interpretacją odczytów danych ze swoich samochodów. Warto mieć świadomość, jak skomplikowana jest rzeczywistość Formuły 1 i jak ograniczona wiedza nawet tych spośród nas, którzy wiele czasu poświęcają na analizę danych i czasów okrążeń.   

Reklama

Kubica zapytany, z czym kojarzy mu się Austria odpowiada: Wiener Schnitzel! Ale już całkiem poważnie, w rozmowach zwykle imponuje spokojem i analitycznym podejściem, chociaż można się domyślać, jak jest mu trudno i jak niewiele może powiedzieć. Pewne jest tylko, że zespół wciąż pracuje nad poprawkami, które kiedyś powinny wreszcie przynieść zauważalną poprawę osiągów i zachowania samochodu. Kubica ostrożnie wypowiada się o terminie i harmonogramie wprowadzania tych poprawek. Zapewne będą one pojawiać się stopniowo. Russell wspomniał ostatnio, że poprawa powinna być widoczna w końcówce sezonu. Jedno jest pewne, o czym też już wspominałem wielokrotnie - ponieważ niestety rywale także wciąż pracują nad rozwojem swoich samochodów, Williams musi pracować podwójnie, aby w zauważalny sposób zmniejszyć wciąż ogromną stratę. Na krótkiej, stosunkowo niezbyt skomplikowanej pętli w Austrii strata w sekundach będzie zapewne mniejsza i trzeba o tym pamiętać, analizując czasy okrążeń.  

Ponieważ ten sezon przebiega tak jak przebiega, niektórzy próbują już rozdawać karty na sezon 2020 i szukają miejsca dla Roberta Kubicy. Są tacy, którzy widzą go w innym zespole Formuły 1, inni - na przykład w Formule E. Ponieważ chodzi o polskiego kierowcę, w dodatku kierowcę, który powrócił do ścigania po takich przejściach, nietrudno o emocje w tych rozważaniach. Dyskusje na padoku oczywiście trwają od dawna, ale kluczowy czas decyzji nadejdzie wczesną jesienią. Istotne są w tym wszystkim deklaracje Orlenu, że nasz narodowy koncern jest gotowy nadal wspierać Kubicę i uczestniczyć w budowaniu jego przyszłości.

Austriacki tor, znany kiedyś jako A1-Ring to kolejny obiekt, obok Paul Ricard, który znajduje się "pośrodku niczego" ze wszystkimi tego konsekwencjami, zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Podobne, jak we Francji są ograniczenia związane z logistyką i bazą noclegową - bardziej noclegową, niż hotelową. Podobnie malownicze, chociaż zupełnie inne jest otoczenie i krajobraz. Tor liczy 4,3 km i należy do najkrótszych w kalendarzu. Może się też pochwalić - o ile to powód do chwały - najmniejszą liczbą zakrętów. Jest ich zaledwie dziewięć - siedem prawych i tylko dwa lewe, chociaż niektórzy twierdzą, że osiem lub dziesięć, bo niektóre zakręty są liczone albo nie. Jak widać w Formule 1 wszystko jest względne. Pętla, chociaż wydaje się prosta jest dość urozmaicona. Dwa pierwsze zakręty są stosunkowo wolne i wymagają znacznego hamowania. Kilka innych to szybkie łuki, niekiedy o zmiennym promieniu. Teren jest mocno pofałdowany, więc jest sporo zmian różnicy poziomów. To co wydaje się proste na rysunku, w rzeczywistości jest bardziej skomplikowane. 

Tor znany wcześniej pod nazwą Österreichring o długości 4,9 km, otwarty w 1969 roku gościł Grand Prix Austrii w latach 1970 - 1987. Skrócony i przebudowany przez Hermanna Tilke powrócił po dziesięciu latach przerwy na kolejne siedem sezonów. Przejęty przez producenta napojów energetycznych ponownie zagościł w kalendarzu Formuły 1 już jako Red Bull Ring po kolejnej przebudowie w roku 2011 i jest w nim do tej pory, a dopóki Red Bull Racing i Toro Rosso będą startować w Formule 1 zapewne to się nie zmieni.  Znakiem rozpoznawczym toru jest ogromna statua byka, widoczna w wielu ujęciach w relacjach telewizyjnych. 

Czeka nas zapewne upalny wyścig, podczas którego opony będą miały ciężką pracę do wykonania. A kto wygra w niedzielę? Czy Red Bull na swoim torze będzie w stanie powalczyć o miejsce na podium, niekoniecznie o najniższy stopień? Czy Mercedes weźmie odwet za swoje ubiegłoroczne niepowodzenie w Austrii? Jakieś inne pomysły?

Grzegorz Gac


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy