Spokojny człowiek, ale z dziennikarzami ma na pieńku

Według wielu opinii fachowców zajmujących się Formułą 1 jest najlepszym kierowcą w obecnej stawce. Dwukrotny mistrz świata, Fernando Alonso (Ferrari) w internetowej rozmowie z kibicami wyznał, że gdyby nie prowadził bolidu F1... zostałby nauczycielem matematyki. Hiszpan opowiedział, także o kontaktach z mediami.

"Niedawno w radiowym wywiadzie padło pytanie za "milion dolarów": co jest łatwiejsze, zwyciężenie w mistrzostwach F1 czy mistrzostwo dla Real Madryt. Pierwszą rzeczą jaka przyszła mi do głowy to myśl, że w obu przypadkach będzie trudno. Cały wywiad był nieco pesymistyczny. Biorąc pod uwagę osiągi bolidu odpowiedziałem, że łatwiej byłoby mi zwyciężyć. Widząc minę moich rozmówców mogłem się nieźle uśmiać. Słuchając wywiadu radiowego można usłyszeć ton wypowiedzi. Jednak kiedy ten sam wywiad dzień później przeczytamy w gazecie pogrubioną czcionką, to nie jest już idealnym odzwierciedleniem przeprowadzonej rozmowy" - tłumaczył Fernando Alonso.

Reklama

Kierowca Ferrari nie ukrywa, że ma wiele żalu do dziennikarzy, którzy bardzo często niedokładnie interpretują jego wypowiedzi, a czasami wręcz przytaczają nieprawdziwe słowa. Dotyczyło to zwłaszcza okresu, kiedy jeździł w zespole McLarena. Wówczas brytyjskie media, pisząc o konflikcie na linii Alonso - Hamilton, wielokrotnie przedstawiały Hiszpana w bardzo złym świetle.

"Zawsze byłem sobą. Ludzie, którzy znają mnie od lat często mówią, że nic się nie zmieniłem. Zdarza się, że czytam swoje słowa na okładkach gazet i nie oddają tego, co powinny. Później ludzie którzy cię nie znają i nigdy z tobą nie rozmawiali tworzą sobie najróżniejsze opinie na twój temat. Między jedną a drugą opinią zostaje stworzony charakter, który nie jest ani trochę podobny do mnie. Mam kilku zaprzyjaźnionych dziennikarzy. Często żartujemy podczas weekendów Grand Prix. Rzadko kiedy zdarza się, że nie znajduję w prasie żadnej dramatycznej wzmianki na mój temat. Czytałem, że rozbiłem się w Kenii samolotem, odbyłem spotkania z innymi zespołami i podpisałem niemożliwe umowy... Często zdarza mi się, że osoby mówią "wiem, że nie mówiłeś o tym, ale co na ten temat sądzisz", a ja odpowiadam: co mogę powiedzieć, skoro nic nie mówiłem?" - powiedział Hiszpan.

Sportowa rywalizacja stała się nieodzownym elementem życia dwukrotnego mistrza świata i ciężko sobie wyobrazić współczesną F1 bez Fernando Alonso. Hiszpan wyznał jednak, że gdyby nie mógł zajmować się sportem, to studiowałby matematykę, aby zostać nauczycielem tego przedmiotu. Jak zapewnia bardzo lubił algebrę i geometrię.

"Kocham sport, więc mogę sobie wyobrazić siebie robiącego coś innego (jazda na rowerze, mecze piłki nożnej). Jeśli nic by z tego nie wyszło, może studiowałbym matematykę i zostałbym nauczycielem, bo to był mój ulubiony przedmiot w szkole" - przyznał kierowca z Maranello.

Prywatnie Fernando Alonso uwielbia góry, zajada się pizzą i bardzo lubi obcować z psami. Nienawidzi prasować koszul. Mówi w czterech językach (hiszpański, włoski, angielski i francuski) i jest bardzo spokojnym kierowcą na publicznych drogach. W roli pasażera nigdy nie krytykuje prowadzącego samochód... pod warunkiem, że ten przestrzega przepisów. Adrenalinę pozostawia na torze.

"Nigdy nie komentuję prowadzenia samochodu, kiedy siedzę obok kierowcy. Jestem cichym pasażerem. Dopóki kierowca przestrzega limitu prędkości i trzyma się przepisów, to nie mówię nic. Po wyścigu dla mnie to nie problem, by usiąść za kierownicą samochodu i jechać ostrożnie. Moja cała adrenalina zostaje wyładowana na torze" - zapewnia jeden z najlepszych kierowców w historii Formuły 1.

(oprac. gal.)


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama