Robert i jego pasja

Robert Kubica, pierwszy polski kierowca w elitarnej Formule 1, jest fanem... rajdów samochodowych. Nie krył tego w rozmowie z dziennikarzem Reutersa. Gdy ma wolny weekend lubi stanąć na wzgórzu i oglądać rajdowe samochody, pokonujące muldy terenowe lub szutrowe drogi.

Pod kombinezonem kierowcy F 1 bije serce rajdowca. Można wiele powiedzieć o Kubicy, który startuje dopiero drugi pełny sezon w Formule 1 i jest obecnie trzeci w klasyfikacji, ale nie to, że dał się uwieść blichtrowi F 1. 23-letni krakowianin, który w ubiegłym roku cudem wyszedł nietknięty ze straszliwego wypadku na kanadyjskim torze, ma słabość do rajdów. "Myślę, że istnieje możliwość przejścia, pewnego dnia, do rajdów, ale są dwa sposoby uprawiania tego sportu" - powiedział Kubica w wywiadzie, udzielonym Reutersowi w ubiegłym tygodniu w Barcelonie. "Jeśli chcę zająć się rajdami odpowiednio, jako poważny kierowca, nie mogę z tym czekać za długo. Ale najpierw chciałbym mieć jak najwięcej satysfakcji z jeżdżenia w Formule 1 i coś w niej osiągnąć. Druga opcja to, gdy przestanę już startować w F 1, po prostu zajęcie się rajdami dla przyjemności" - kontynuował Kubica, który debiutował w F 1 w 2006 r., zastępując w teamie BMW Sauber mistrza świata z 1997 r. Jacquesa Villeneuve'a.

Reklama

Gdy Kubica dorastał, w polskich sportach motorowych dominowały rajdy samochodowe. Mimo to mały Robert chciał czegoś innego. Niedawno zdradził, że idolem jego lat chłopięcych był brytyjski snookerzysta Ronnie O'Sullivan. Zamiast jednak zostać mistrzem snookera zajął się kartingiem i ściganiem w samochodach jednomiejscowych. "Był taki jeden moment, kiedy byłem załamany po sezonie i wtedy miałem ofertę przejścia do sportu rajdowego. Jednak powiedziałem, że spróbuję pojeździć jeszcze jeden sezon i po nim podjąć decyzję, bowiem moi rodzice, i wiele innych osób, poświęcili bardzo wiele, bym coś osiągnął w wyścigach. Wiedziałem, że zajęcie się rajdami jest możliwe także za kilka lat". Jego entuzjazm dla rajdów trwa nadal, mimo że jego kariera w Formule 1 sięgnęła już wyżyn podium i pierwszego pole position.

"Lubię oglądać rajdy. Kiedy jadę na rajd, zawsze parkuję samochód tam gdzie wszyscy fani - nie mam specjalnego biletu i pozwolenia - i czasem robię piechotą kilka kilometrów. Poprzedniego dnia przechodzę fragmentami odcinków specjalnych, by znaleźć dobre punkty obserwacyjne i sprawdzić, jak się do nich dostać. Lubię ten rodzaj kibicowania, to znajdowanie najlepszych miejsc. Wtedy czuję się bliższy rajdom. Czasami w F 1 kibice są zbyt daleko od tego, co dzieje się na torze. Gdybym miał wybór i choć jeden tydzień urlopu, zostałbym w domu. Jednak gdybym był w domu i nie miałbym nic do roboty, a miał wybór, wybrałbym wtedy oglądanie rajdu" - przyznał Kubica.

Stosunek Kubicy do F 1 jest równie nieskomplikowany. Na razie wystarcza mu jedzenie, dach nad głową i szybkie samochody. Luksusowe życie, przywileje kierowcy F 1, to nie są sprawy, do których przywiązuje wagę. Nawet jedzenie to też nie najważniejsza w jego życiu rzecz, co udowodnił chudnąc o sześć kilogramów, by dostosować swą wagę do parametrów bolidu. "W Formule 1 jest mnóstwo pieniędzy i sławy, a ja naprawdę myślę, że czułbym się lepiej w wyścigach, jakie były 30 lat temu, z mniejszymi garażami, z wieloma brakami, ale z większą liczbą wyścigów. Jestem wielkim fanem ścigania się".

Jak na ironię, gdyby urodził się w czasach takich kierowców jak James Hunt czy Niki Lauda, elitarny i globalny sport F 1 byłby dla niego niedostępny. Polska był odcięta od Zachodu żelazna kurtyną. Nawet w wypadku Kubict, urodzonego w 1984 r., w Polsce pod koniec epoki komunistycznej, trzeba było wielu wysiłków i poświęceń, by mógł wyjeżdżać zagranicę i startować. Ojciec jeździł z nim po Europie w czasach, gdy nie było tanich linii lotniczych.

"To było trudne dla mojego ojca i dla mnie. Podróż do Portugalii zajmowała nam ponad dwa dni. Tak więc traciliśmy dużo czasu. Dlatego po pewnym czasie ojciec postanowił, że powinienem pozostać we Włoszech, ponieważ to ułatwiało docieranie na treningi i testy. Tak więc, mając 13 lat, opuściłem dom rodzinny i przeniosłem się do Włoch. Nawet wtedy brakowało pieniędzy i niełatwo było znaleźć sponsorów.

Gdy już startowałem w wyścigach kartingowych w Europie i to na najwyższym poziomie, w Polsce większość ludzi sądziła, że się bawię, że robię to dla czystej przyjemności" - wspomina Kubica. "A to wcale nie było takie łatwe życie. Jednak z drugiej strony pomogło mi to stać się mocniejszym. Gdyby wszystko szło jak z płatka, nie byłbym tak odpornym na stresy kierowcą jak jestem. Sądzę, że potem przeszedłem łatwiej przez trudne momenty w mojej karierze, bo przywykłem do walki, by coś osiągnąć w sporcie".

BMW Sauber ma w planach na ten rok pierwsze zwycięstwo. Kubica dał już zespołowi drugie miejsce w GP Malezji i trzecie w GP Bahrajnu. Zwycięstwo będzie trudniejsze do osiągnięcia. "Oceniając jak jedzie mój samochód, a jak innych, dostrzegamy u nas pewien brak szybkości. Jesteśmy zawsze bardzo mocni na wolnych wirażach i na wolnych odcinkach toru, tak wiec myślę, że możemy być silniejsi na wolniejszych torach, takich jak w Monako i Budapeszcie, gdzie nie ma długich prostych. Może tam będziemy mieli pewne szanse. Jednak wiele będzie zależało od tego, jak szybko dorównamy innym pod tym względem" - zakończył Kubica.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy