Red Bull zmienia przygotowania do pit-stopów

Nie milkną echa awantury, do jakiej doszło po GP Hiszpanii pomiędzy zespołami Red Bull Racing i Ferrari. Zespół z Milton Keynes oskarżył włoski o nasłuchiwanie radiowych komunikatów. Team Ferrari dosłownie "wyśmiał" te zarzuty.

Mistrzowski Red Bull Racing podczas GP Monako zmieni procedurę wykonywania pit-stopów. Taka decyzja jest pokłosiem sytuacji z ostatniego GP Hiszpanii, kiedy to szefostwo teamu z Milton Keynes zarzuciło włoskiemu konkurentowi Ferrari podsłuchiwania radiowych komunikatów i kopiowanie zjazdów na zmianę ogumienia w bezpośredniej walce kierowców obu stajni. Marko Helmut doradca Red Bull Racing, kilka dni temu w mocnych słowach podsumował takie praktyki.

"Zauważyliśmy, że Ferrari w pewien sposób nas szpieguje. Wezwaliśmy Marka Webbera do boksu relatywnie późno, a jednak inżynierowie Ferrari zdążyli sprowadzić też Alonso. Byli w stanie reagować na nasze posunięcia" - mówił Marko Helmut tuż po zakończeniu wyścigu w Katalonii.

Reklama

Na reakcje nie trzeba było długo czekać. Włoski team w ironiczny sposób, słowami swojego rzecznika, odniósł się do takich zarzutów.

"Możemy się jedynie z tego pośmiać. Oczywiste jest, że wszyscy obserwują wszystkich" - wyznał Luca Colajanni, rzecznik prasowy Scuderii, dla niemieckiego serwisu sport1.de

Kiedy wydawało się, że sprawa została zakończona Christian Horner szef stajni oznajmił, że w Monako team Red Bull Racing zmieni swoje procedury ściągania zawodników do garaży.

"Postoje są częścią wyścigu, Fernando Alonso mógł pokonać Marka tylko poprzez pokrycie jego pit-stopów. Musieli widzieć, co robimy, gdy chcemy odbyć postój i mogli wezwać także Fernando. To nie mógł być przypadek, że zatrzymywali się dokładnie wtedy, gdy chcieliśmy wezwać do boksów Marka. Ostatecznie wysłaliśmy fałszywe wezwanie naszemu kierowcy. Fernando zjechał, a Mark Webber pozostał na torze. Niestety stracił zbyt dużo czasu do Jensona Buttona i Lewisa Hamiltona, aby walczyć o podium. Dlatego zmieniliśmy procedury na ten weekend. Nie wiem czy to mechanicy chowali ręce do kieszeni w nieodpowiednim momencie, czy ktoś podnosił oponę. Tak czy inaczej zmieniliśmy procedury, aby trudniej nas było rozszyfrować" - zapowiedział Christian Horner, szef teamu Red Bull Racing.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy