Niedosyt Lewisa Hamiltona

W dwóch dotychczasowych wyścigach nowego sezonu, dwukrotnie startował z pierwszego pola, dwukrotnie finiszował na miejscu trzecim. Lewis Hamilton (McLaren) chce wreszcie zacząć wygrywać i wyjaśnia co trzeba poprawić.

Rok temu Lewis Hamilton Hamilton gorzej zaczął sezon. Pomimo widocznej w tym roku poprawy mistrz świata z 2008 roku czuje niedosyt. Ubiegłoroczne GP Australii kierowca McLarena rozpoczął z drugiego pola startowego i na takim samym miejscu zakończył występ na torze Albert Park. Znacznie gorzej było w Malezji. Anglik, podobnie jak w Melbourne do wyścigu na torze Sepang startował z drugiej pozycji (kolejny raz przegrał pole position na rzecz Sebastiana Vettela), ale nie utrzymał swojej pozycji. Najpierw pozwolił się wyprzedzić jeżdżącemu wówczas w teamie Lotus - Renault - Nickowi Heidfeldowi, by w końcówce zawodów, uczestniczyć w stłuczce z Fernando Alonso (Ferrari), po której musiał odwiedzić mechaników. Obaj kierowcy po wyścigu zostali ukarani 20 sekundową nadwyżką doliczoną do realnego czasu, co skończyło się dla Hamiltona 8. pozycją w całym Grand Prix.

Reklama

Bieżący rok, Hamilton rozpoczął od wywalczenia pole position do inaugurującego sezon 2012 GP Australii. W wyścigu przegrał start z partnerem z zespołu - Jensonem Buttonem, a podczas neutralizacji dodatkowo dał się wyprzedzić Sebastianowi Vettelowi. Do mety dojechał na miejscu trzecim. Podobny scenariusz miał miejsce podczas minionego weekendu na torze Sepang w Malezji. Hamilton bez większego trudu wygrał sobotnie kwalifikacje. Jednak w wyścigu podczas wymiany opon (długi pierwszy pitstop) przegrał realizację z Fernando Alonso i Sergio Perezem (Sauber). Ponownie zakończył więc zawody na najniższym stopniu podium.

Trzydzieści punktów, jakie do tej pory zapisał w klasyfikacji generalnej kierowca stajni z Woking i drugie miejsce w tymże rankingu (strata pięciu punktów do lidera Fernando Alonso) nie zadowalają Brytyjczyka po obiecujących eliminacjach w sobotę. Hamilton chce aby zespół popracował nad podwyższeniem tempa wyścigowego, bowiem według jego słów w tym obszarze jest sporo do poprawy jeżeli mają przyjść wygrane nie tylko w kwalifikacjach.

"W kwalifikacjach mamy dobre tempo, ale musimy być szybsi w wyścigu. Nie sądzę byśmy byli wystarczająco szybcy. Mam nadzieję, że będziemy mieć kilka poprawek do samochodu. Pójdę i przycisnę chłopaków, by przekonać się, czy dzięki pewnym usprawnieniom możemy spróbować przejąć prowadzenie w wyścigu. Najważniejszą sprawą jest poprawa tempa wyścigowego. Po Malezji rozmawiałem z Fernando Alonso i Sergio Perezem, i oni mieli dużo podsterowności podczas gdy ja cierpiałem z powodu nadsterowności. Ustawienia mojego samochodu były zbyt agresywne, więc mogę wprowadzić pewne zmiany podczas najbliższych dwóch wyścigów" - wyznał Lewis Hamilton na łamach gazety "The Sun".

W tej samej rozmowie, były mistrz świata narzeka także na brak szczęścia. Ale wierzy, że zła passa, która w jego mniemaniu przeszkadza w wygranych wkrótce minie.

"Czuję jakby nie wszystko szło po mojej myśli. W Australii przeszkodził mi samochód bezpieczeństwa. W Malezji natomiast po pierwszym pit stopie jakby wszystko zaczęło iść w odwrotnym kierunku. Najpierw spadłem za Ferrari a potem wyprzedził mnie Perez. Cały czas prześladuje mnie pech. Ale wierzę w to, że w końcu i do mnie uśmiechnie się szczęście" - przekonuje Hamilton.

Za dwa tygodnie, zostanie rozegrana trzecia tegoroczna eliminacja mistrzostw świata kierowców Formuły 1. Wyścig o Grand Prix Chin na torze w Szanghaju. Rok temu Hamilton triumfował w tych zawodach. Bardzo możliwe, że historia zatoczy koło.

Robert Galiński

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy