Najważniejszy wyścig w życiu Roberta Kubicy
Dokładnie rok temu Robert Kubica, polski kierowca występujący w Formule 1, miał makabryczny wypadek podczas rajdu Ronde di Andora. To wydarzenie okazało się brzemienne w skutkach dla zawodniczej kariery Polaka. Mogło być jednak znacznie gorzej. Cały czas trwa walka Roberta o powrót do F1. Nikt nie wątpi, że zakończy się powodzeniem.
Amatorski rajd Ronde di Andora miał być rozgrzewką Roberta u progu nadchodzącego sezonu 2011 (wówczas Polak reprezentował barwy teamu Lotus-Renault). Kubica z pilotem Jakubem Gerberem stanął na starcie w samochodzie Skoda Fabia S2000. Już na pierwszym odcinku włoska przygoda zakończyła się dramatem, który trwa do dzisiaj.
Na jednym z wydawałoby się niegroźnych zakrętów krakowianin stracił panowanie nad kierownicą. Auto, według różnych relacji, wpadło w poślizg, bądź zostało podbite na korzeniu drzewa, które rosło w pobliżu trasy i uderzyło w ochronną barierę zabezpieczającą asfaltową drogę. Paradoksalnie metalowa barierka zamiast ochronić samochód przed następstwami wypadku przełamała się na pół i przebiła przód auta, uderzając w miejsce gdzie siedział Kubica. Polak z obrażeniami zagrażającymi życiu został przetransportowany śmigłowcem do szpitala Santa Corona w Pietra Ligure. Kubica wygrał ze śmiercią, ale wciąż walczy o powrót do stawki kierowców Formuły 1.
Rok od dramatycznych wydarzeń wciąż nie jest wiadomo czy i kiedy znowu będziemy mogli zobaczyć Roberta w bolidzie Formuły 1. Wersje, które pojawiały się na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy, nie pokrywały się z rzeczywistością. A w wielu wypadkach były tylko pobożnymi życzeniami. W drugiej połowie ubiegłego roku Kubica opuścił szpital i rozpoczął proces rehabilitacji. Menedżer Polaka Daniele Morelli na jednej z konferencji prasowych zapewniał, że wszystko układa się znakomicie i że jest duże prawdopodobieństwo, iż zobaczymy Roberta w ostatnim Grand Prix sezonu 2011 na torze Interlagos w Brazylii. Nie zobaczyliśmy jednak polskiego kierowcy w "Kraju Kawy". Mało tego okazało się, że Kubica nie będzie mógł jeździć dla teamu Lotus-Renault także w pierwszych wyścigach sezonu 2012. Polak poinformował o tym zespół pisemnie pod koniec ubiegłego roku, tłumacząc, że stan jego zdrowia wciąż nie pozwala na prowadzenie bolidu F1 i na tym etapie nie jest w stanie określić, kiedy może to nastąpić. Team z Enstone zdecydował, że w miejsce Kubicy zatrudni Kimiego Raeikkoenena - mistrza świata F1 z roku 2008, którego ściągnięto z rajdów WRC (Fin zrezygnował z starów w F1 w 2010 roku). Polak został więc bez zespołu.
Trudno wyrokować, jaki będzie kolejny rok Kubicy po wypadku. Wielu specjalistów zajmujących się tematyką Formuły 1 widzi zdrowego krakowianina w bolidzie Ferrari. W pierwszej kolejności w roli kierowcy testującego, w dalszej, jako zastępcy Felipe Massy, który od dwóch lat ma regres formy i sezon 2012 będzie decydował o jego przyszłości. Jak do tej pory nikt z Maranello nie potwierdził tych spekulacji.
Trudno też realnie ocenić na jakim etapie rehabilitacji w tym momencie jest Kubica, bowiem większość informacji nie znajduje potwierdzenia. Polak od chwili wypadku konsekwentnie milczy (udzielił jednego wywiadu). Morelli natomiast bardzo niechętnie rozmawia z dziennikarzami, ograniczając się do lakonicznych komunikatów. W ostatnim z nich, który miał miejsce kilkanaście dni temu, poinformował, że plan rehabilitacji zakończy się w ciągu trzech miesięcy i wówczas będzie wiadomo, czy Robert wróci do kontynuowania kariery w F1. A jeżeli tak, to gdzie? Należy jednak pamiętać, że Włoch już raz widział swojego podopiecznego w bolidzie F1... Miejmy nadzieję, że tym razem Morelli dostarczy informacji, które będą miały pokrycie w faktach. I co najważniejsze będą to dobre wiadomości dla Kubicy, dla fanów F1 na całym świecie i wreszcie dla Polaków, którzy dzięki występom rodaka pokochali Formułę 1.