McLareny najszybsze w kwalifikacjach. Katastrofa Ferrari

Zwycięstwem Lewisa Hamiltona zakończyła się pierwsza w sezonie 2012 sesja kwalifikacyjna.

Anglik okazał się najszybszy na torze Albert Park w Australii i jutro wystartuje z pole position.

Po raz pierwszy w tym sezonie do rywalizacji o pola startowe przystąpiło aż 24 kierowców. Nic więc dziwnego, że w pierwszej części kwalifikacji na torze było ciasno i ciężko było uzyskać czysty przejazd. Generalnie faworyci po uzyskaniu dobrego wyniku natychmiast zjeżdżali do boksu, nie obyło się jednak bez wygrażania kierowcom wolniejszych samochodów.

A najwolniejsi okazali się Pedro de la Rosa i Narain Karthikeyan (obaj HRT), którzy jako jedyni nie uzyskali kwalifikacji do niedzielnego wyścigu nie mieszcząc się w limicie 107 procent czasu najszybszego na tym etapie kierowcy, którym okazał się Kamui Kobayashi (1:26.182). Zawodnicy HRT stracili do Japończyka ponad 7 sekund, a to oznacza zupełnie inną ligę...

Reklama

Największą niespodzianką tej części kwalifikacji okazało się odpadnięcie Kimiego Raikkonena. Fin doświadcza od początku weekendu problemów z układem kierowniczym i nieuchronnie odbiło się to na jego formie w kwalifikacjach (18. czas). Los Raikkonena podzielili m.in. Heikki Kovalainen i Vitalij Pietrow jeżdżący obecnie dla zespołu Caterham (zeszłorocznego Lotusa).

Największym wydarzeniem drugiej części kwalifikacji był przypadek Fernando Alonso. Hiszpan na dohamowaniu obrócił swój bolid i zakończył jazdę w piaskowej pułapce. W tym momencie Alosno notował piąty czas, ale do końca sesji pozostawało jeszcze osiem minut (czas wstrzymano do usunięcia bolidu Ferrari). Zgodnie z oczekiwaniami wielu kierowców poprawiło swoje osiągnięcia, w efekcie czego Alosno wypadł z pierwszej "dziesiątki" i jutro wystartuje z 12. pola startowego.

Ponieważ Massa również radził sobie nienajlepiej, żeby nie powiedzieć wręcz, że słabo (uzyskał czas gorszy od Alonso, wystartuje z 16 miejsca), śmiało można stwierdzić, że obecnie forma bolidów  Ferrari jest daleka od oczekiwanej. Najwidoczniej Włosi wciąż tkwią w kryzysie i nie mają pomysłu, jak się z niego wydobyć.

Pozytywną postacią drugiego etapu kwalifikacji okazał się natomiast Jean-Eric Vergne. Jeżdżący dla Toro Rosso debiutant walczył bez kompleksów i o włos przegrał awans do finałowego etapu. Jutro wystartuje z 11. pozycji.

Finał sesji kwalifikacyjnej okazał się pokazem możliwości Lewisa Hamiltona. Anglik dał wyraźny sygnał, że znudziło mu się przegrywanie i już na kilka minut przed końcem sesji wręcz znokautował rywali uzyskując czas 1:24.922. Przez długi okres nikt nawet nie mógł zbliżyć się do tego wyniku (najbliżej był Romain Grosjean z Lotusa, czyli dawnego Renault, który tracił niemal 0,4 s). Dopiero pod koniec sesji podobny rezultat (1:25.074) uzyskał Jenson Button. To dowód, że w tym sezonie McLaren będzie bardzo mocny i Sebastian Vettel raczej może tylko pomarzyć o łatwej obronie tytułu mistrzowskiego.

A skoro jesteśmy już przy Vettelu. Mistrz świata zajął szóste miejsce, tracąc do Hamiltona ponad 0.7 s. Niemiec został o włos wyprzedzony przez partnera z zespołu, Marka Webbera.

Za niespodziankę należy uznać również fakt, że Michael Schumacher (4. pozycja), pokonał Nico Rosberga (7. miejsce). Czyżby w ekipie Mercedesa miało dojść do zmiany lidera?

Jedno jest pewne,  obecny sezon zapowiada się bardzo ciekawie. O tym,czy Hamilton zachowa wysokie tempo wyścigowe, czy wytrzyma presję ze strony Buttona, czy do walki o wysokie cele włączą się kierowcy Red Bulla i Mercedesa przekonamy się już jutro. Wyścig o Grand Prix Australli startuje o godzinie 7 polskiego czasu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama