Lotus ma problemy. Frustracja Raikkonena

Zdaniem wielu team z Enstone może być czarnym koniem tegorocznych mistrzostw świata Formuły 1. Jednak, jak do tej pory fakty nie potwierdzają wysokiej formy Lotusa.

 Przeciwnie. Po pierwszym wyścigu sezonu 2012 na torze Albert Park w Australii i dwóch sesjach treningowych na torze w Malezji, przedsezonowe spekulacje mówiące o tym, że Lotus może być zagrożeniem dla najlepszych sprawdzają się... słabo.

W Melbourne Kimi Raikkonen pokazał, że bolid E20 ma potencjał (start z odległego, 18. pola i finisz na miejscu 7.), ale zawodzi komunikacja z zespołem i sztabem technicznym. Mistrz świata z 2007 roku zapowiadał, że w Malezji będzie dużo lepiej, a on sam zamierza walczyć o podium. Patrząc na poranną i południową sesje treningową przed niedzielnym zawodami (odpowiednio 7. i 15. czas przejazdu), można mieć wątpliwości, czy deklaracje kierowcy Lotus nie były na wyrost. Kimi wciąż boryka się kłopotami w obszarze układu kierowniczego. Dodatkowo, podczas drugiego treningu w samochodzie Fina pojawiły się problemy z systemem KERS.

Reklama

"Dzień był w porządku, ale nadal musimy popracować nad ustawieniami. Układ kierowniczy został trochę poprawiony, ale nadal pracujemy nad tym obszarem. Czułem się dobrze w bolidzie mimo upalnej pogody, a w związku z tym, że wyścig rozpocznie się o późniejszej porze, nie przewiduję żadnych problemów. Mam nadzieję, że jutro uda nam się poczynić postępy, ponieważ samochód jest szybszy niż sugerują to dzisiejsze przejazdy. Popołudniowy problem z KERS był frustrujący, ale jestem przekonany, że do jutra się z tym uporamy. Tor jest dokładnie taki, jakim go pamiętałem i liczę na lepsze kwalifikacje niż w Australii. Nie mogę doczekać się reszty weekendu" - wyznał Kimi Raikkonen.

Pechowo wyścigowy weekend na Antypodach zakończył partner Raikkonena - Romain Grosjean. Francuz zanotował kapitalne kwalifikacje (trzecie pole startowe) i całkowicie nieudany wyścig. Już na trzecim okrążeniu GP Australii, Grosjean na wskutek kolizji z Pasrorem Maldonado (Williams) został zmuszony do wycofania się z wyścigu. W porannej sesji treningowej, Francuz podobnie jak w Melbourne pokazał się z dobrej strony (5. czas), kłopoty przyszły po południu.

 "Dziś było całkiem nieźle, jednak mieliśmy kilka drobnych przerw. Rano coś nie tak było z tyłem samochodu, jednak udało się to szybko naprawić, a po południu przeciąłem jedną z opon. To nie były duże problemy. Staramy się poradzić sobie z wysoką temperaturą i znaleźć dobre ustawienia. Tor jest fantastyczny. Ustawienia nie są jeszcze odpowiednie, jednak mamy sporo danych do przeanalizowania. Myślę, że wiemy, w którym kierunku pójść" - analizował swoje przejazdy Romain Grosjean.

Robert Galiński


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama