Felipe Massa trenuje na symulatorze

Powracający do zdrowia po wypadku na torze Hungaroring brazylijski kierowca Formuły 1 Felipe Massa może wrócić za kierownicę już w przyszłym tygodniu we Włoszech, poinformował jego zespół Ferrari.

Powracający do zdrowia po wypadku na torze Hungaroring brazylijski kierowca Formuły 1 Felipe Massa może wrócić za kierownicę już w przyszłym tygodniu we Włoszech, poinformował jego zespół Ferrari.

"To możliwe, że Felipe poprowadzi samochód Formuły 1 w najbliższych dniach, ale jeszcze nie zdecydowano kiedy dokładnie" - powiedział rzecznik Ferrari.

Massa dochodzi do siebie po groźnym urazie głowy, spowodowanym uderzeniem części oderwanej od innego bolidu, co miało miejsce w kwalifikacjach przed lipcową GP Węgier. Od tego czasu nie prowadził samochodu Formuły 1, ale w poniedziałek przyjechał do fabryki Ferrari w Maranello, by trenować na symulatorze i spotkać się z członkami teamu, powracającymi z weekendowego GP Japonii.

Reklama

Z powodów oszczędnościowych w trakcie sezonu nie można przeprowadzać jazd testowych, jednak stewardzi F-1 zgodzili się w niedzielę, by Massa mógł prowadzić samochód Ferrari, model 2007, wyposażony w opony samochodu z serii GP2. Mają to być prywatne jazdy testowe, nadzorowane przez służby medyczne.

Team Williams, który oponował przeciwko zezwoleniu Michaelowi Schumacherowi na testy w zespole Ferrari, gdy był kandydatem na miejsce Massy, oznajmił, że jest zadowolony z tej decyzji stewardów.

W swym oświadczeniu brytyjski team odniósł się do testów we Fiorano, 12 października, ale zespół Ferrari, który w sierpniu oskarżał Williamsa o "brak ducha fair play" w przypadku zastępstwa Schumachera, zaprzeczył, by wyznaczono właśnie tę datę testów Massy.

"Chciałbym życzyć Felipe pomyślnego powrotu do F-1 w przyszłym tygodniu. To uznanie dla standardów bezpieczeństwa w dzisiejszej F-1 i oczywiście dla charakterystycznej dla Felipe determinacji w powrocie do sportu. Mam nadzieję, że test ten udowodni znaczący postęp w jego rehabilitacji" - powiedział właściciel teamu Frank Williams.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy