Rajdowe auto klasy WRC o napędzie... elektrycznym!

​Na trasach w Nowej Zelandii rozpoczęły się testy nowego samochodu rajdowego klasy WRC napędzanego wyłącznie silnikiem elektrycznym. Hyundai Kona został przygotowany przez zespół rajdowy kierowany przez znanego kierowcę Haydena Paddona.

Samochód może być wyposażony w 2, 3 lub 4 silniki elektryczne o maksymalnej mocy 800 kW i jest - jak twierdzi Nowozelandczyk - szybszy od tych z silnikiem spalinowym.

"Auto ma lepszy rozkład masy i jest bardziej niezawodny, ponieważ ma o wiele mniej ruchomych części. Jego potencjał jest nieograniczony" - uważa Paddon. "To po prostu jest era nowych samochodowych rajdowych" - dodał znany kierowca.

Układ napędowy jest przystosowany do przenoszenia na wszystkie cztery koła do 1100 Nm momentu obrotowego.

"W drugiej fazie projektu skoncentrujemy się na osiągach i niezawodności. Sądzę, że samochód będzie gotowy do startu w rundzie mistrzostw świata już w drugiej połowie 2021" - zadeklarował Paddon.

Rajdowa elektryczna Kona została zbudowana od podstaw. Szkielet nadwozia jest metalowy, pokrycie wykonano z włókna węglowego. Wnętrze jest w pełni wyczynowe, wyposażone w klatkę bezpieczeństwa, pozbawione wygłuszeń itp. Masa z bateriami to około 1500 kg.

Reklama


Od sezonu 2022 w rajdowych mistrzostwach świata zapowiadają się ogromne zmiany. Turbodoładowane silniki o pojemności 1.6 litra i mocy w graniach 400 KM zostaną zastąpione napędem hybrydowym. Przez pierwsze dwa lata napęd i oprogramowanie będzie pochodzić od wspólnego dostawcy. Od 2024 roku planuje się większą dowolność, m.in. poprzez wprowadzenie samodzielnych konstrukcji poszczególnych marek.

Głównym celem rewolucji hybrydowej w WRC jest obecnie możliwość przejazdu przez tereny zamieszkałe wyłącznie na silniku elektrycznym oraz umożliwienie dodatkowego doładowania na odcinkach specjalnych.

Program hybrydowy dla mistrzostw świata nie spotkał się z akceptacją wszystkich graczy na rynku samochodów wyczynowych. Bez entuzjazmu wypowiadają się o nim niektórzy szefowie teamów, podnoszą sprawę ogromnych kosztów związanych z pracami projektowymi oraz bezpieczeństwa związanego z systemami akumulatorów, które nie są aktualnie bezawaryjne.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy