Dni silnika spalinowego policzone. Unia Europejska przyjęła projekt przejścia na elektryki

To już pewne. Ministrowie krajów członkowskich UE podjęli uchwałę o zakazie sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 roku.

Miłośnicy dźwięku silnika spalinowego i zapachu spalin mogą ogłosić żałobę. Już za 13 lat w Unii Europejskiej będą mogły być sprzedawane tylko samochody zeroemisyjne, czyli elektryczne lub z wodorowe.

Zakaz sprzedaży aut spalinowych - zaczęło się od Parlamentu

Na początku czerwca Parlament Europejski poparł propozycję Komisji Europejskiej, zakładającą redukcję emisji CO2 przez nowe samochody sprzedawane w UE o 100 proc w 2035 roku. Jest to część pakietu "Fit for 55", a same ograniczenia będą wprowadzane w dwóch etapach. Pierwszy to rok 2030, kiedy to emisja dla nowych samochodów osobowych ma być zredukowana o 55 proc. i o 50 proc. w przypadku samochodów dostawczych. Drugi etap to wspomniane 100 proc. w roku 2035. Punktem odniesienia do tych wyliczeń jest poziom emisji z roku 2021.

Reklama

Negocjacje w sprawie przyjęcia przepisów były burzliwe. W tekście obok możecie przeczytać o tym, jak wiele krajów jawnie opowiadało się za bojkotem unijnych planów. Same rozmowy ministrów krajów członkowskich, które doprowadziły do uchwalenia przepisów, trwały około 16 godzin. Nie wprowadzono żadnych zmian, jak choćby przesunięcie ostatecznej redukcji emisji o 5 lat, o co wnioskowały m.in. Włochy i Słowacja.

Na nic zdał się też protest polskiej delegacji i próby zawiązania koalicji z innymi państwami.

Czy hybrydy będą w porządku? KE ma wątpliwości

Jedyne co udało się na ten moment uzyskać, to zapewnienie, że za 4 lata, w 2026 roku, Unia Europejska przeanalizuje sytuację samochodów hybrydowych i neutralnych pod względem emisji CO2. Jednak wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans stawia sprawę jasno i twierdzi, że na dzień dzisiejszy samochody o napędzie hybrydowym nie zapewniają zadowalającego poziomu redukcji emisji, a inne paliwa niż prąd są bardzo drogie. Tym samym, zdaniem wiceprzewodniczącego, na ten moment tylko samochody elektryczne są zadowalające pod względem realizacji unijnych planów redukcji CO2 i kosztów z tym związanych.

A co dokładnie ustalenia Unii Europejskiej oznaczają dla polskiego rynku? Jedno jest pewne - tanio, to już było.

Przesiadka na elektryki - przed Polakiem wiele wyzwań

Jak zauważa wielu ekspertów, przejście na samochody elektryczne jest nieuchronne, jednak pod względem dostępnej infrastruktury Polska zupełnie nie jest na to gotowa. Wystarczy tylko przypomnieć, że w ciągu ostatnich dwóch lat liczba samochodów elektrycznych przypadających na jedną ładowarkę wzrosła dwukrotnie. A na chwilę obecną samochodów o napędzie elektrycznym jeździ po kraju zaledwie 20 tys. Dla porównania tylko w maju do Polski sprawdzono... 70 tys. aut używanych.

Jednak zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych będzie miał także jeszcze jeden skutek - wzrost cen aut używanych. Już dziś mamy z tym do czynienia z uwagi na ograniczoną dostępność samochodów nowych, na które niejednokrotnie trzeba czekać nawet rok. Jednak w sytuacji, kiedy będziemy mieli do wyboru zakup drogiego elektryka, do którego nie ma dostatecznie rozwiniętej sieci ładowarek lub zakup używanego samochodu spalinowego, naturalnym jest, że ten drugi mocno zdrożeje.

Producenci samochodów deklarują, że cały czas będą prowadzone rozmowy z władzami UE o tym, jak dokładnie osiągnąć zakładany cel redukcji CO2. Wielu producentów jest bowiem przeciwnych narzucaniu jedynej słusznej strategii przez UE.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy