Piękny jubileusz Mini!

Mini świętuje wyprodukowanie samochodu z numerem 10 000 000. Na osiągnięcie historycznego wyniku marka potrzebowała równo 60 lat.

Zaprojektowany przez genialnego Sir Aleca Issigonisa pojazd zaprezentowano po raz pierwszy w kwietniu 1959 roku. Pierwsze produkcyjne egzemplarze wyjechały na drogi w sierpniu.

Pierwotnie małolitrażowe auto było był odpowiedzią brytyjskiego przemysłu motoryzacyjnego na wybuch kryzysu paliwowego wywołany blokadą Kanału Sueskiego.

Mini pierwszej generacji, bez większych zmian, przetrwało w ofercie rekordowe 40 lat. Przez ten czas auto doczekało się m.in. poduszki powietrznej kierowcy i ABS oraz zmodernizowanego silnika (m.in. przez dodanie wtrysku paliwa). Ostatni "klasyczny" Mini oficjalnie zjechał z taśmy produkcyjnej w historycznej fabryce Longbridge 14 września 2000 roku. Na rynek trafiło w sumie 5,3 mln egzemplarzy tej serii.

Reklama

Pozostałe 4,7 mln sztuk przypada na wszystkie generacje i modele współczesnych Mini budowanych pod skrzydłami BMW.

Oprócz okrągłego rekordu bieżący rok zapisze się też w historii producenta uruchomieniem produkcji pierwszego w historii marki auta elektrycznego. W listopadzie z linii montażowych zjechać mają pierwsze egzemplarze bezemisyjnych Mini Cooper SE wyposażonych w elektryczny silnik o mocy 181 KM (270 Nm) i litowo-jonowe akumulatory o pojemności 32,6 kWh. Wg producenta zasięg auta wahać się będzie w przedziale 235-270 km. Elektryczne Mini osiągać ma setkę w 7,3 s i rozpędzać się do prędkości maksymalnej 150 km/h.

Wielkie święto Mini rozgrywa się jednak w cieniu brexitu. Nowy premier Wielkiej Brytanii - Boris Johnson - zapowiedział ostatnio, że zrobi wszystko, by kraj opuścił szeregi Unii Europejskiej w deklarowanym terminie 31 października bieżącego roku, nawet jeśli do tego czasu nie uda się wynegocjować satysfakcjonującego obie strony porozumienia handlowego. Z perspektywy producentów pojazdów oznaczać to może straty idące w miliony euro oraz konieczność przeniesienia swoich brytyjskich fabryk na kontynent. Niewykluczone, że hucznie zapowiadane elektryczne Mini Cooper SE może być ostatnim modelem marki budowanym na Wyspach! Gdyby doszło do zamknięcia fabryki w Oxfordzie na bruk trafiłoby około 4,5 tys. osób nie licząc zwolnień u brytyjskich poddostawców!

Zrzeszeni w Stowarzyszeniu Producentów i Sprzedawców Motoryzacyjnych ostrzegają, że "twardy brtexit" generować może dla producentów samochodów straty w wysokości nawet 50 tys. funtów na minutę (ok 240 tys. zł)! Ma to być efektem zatamowania swobodnego przepływu towarów na granicy UK i UE.

Paweł Rygas


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama