Mój Matiz osiągnął 100 000 km :)

Dzień dobry. Chciałbym się z Państwem podzielić pewną nowiną: 2 dni temu (tj. 08.09.2016), mój Daewoo Matiz, wersja LIFE, rocznik ‘99, kolor "24-karatowe" złotko z oznakami rdzy w kilku (no dobra - w bardzo wielu...) miejscach, osiągnął przebieg 100 000 km. (*)

Wiem, że może mało kogo to interesować, bo co to za wyczyn i co to za auto, ale ja kocham ten samochód, jeżdżę nim po mieście (chociaż zwiedziłem nim i góry, i morze, i lasy, i jeziora), czasem w dłuższe trasy (koło 150-250km :) ), i nie mogę na niego powiedzieć złego słowa.

Pamiętam jak kupowali go rodzice w grudniu 1999 roku. Około 28 000 zł kosztował w salonie - funkiel nówka sztuka. Ehhh, w 1999r. był "bum" na te auta, czekaliśmy na niego dość długo, takie było zapotrzebowanie polskiego rynku! I to nie tylko Matiz, reszta Daewoo też sobie świetnie radziła. W bloku dwóch sąsiadów kupiło w tym czasie Lanosy - jeżdżą do dzisiaj, blok obok - kolejne dwa Matizy, gdzieniegdzie Nubira, Tico...

Reklama

Szkoda, że FSO nie pociągnęło dalej tej przygody, może byśmy mieliśmy w miarę "polski produkt motoryzacyjny...". I niech wszyscy narzekają na Daewoo, śmieją się, wytykają palcami, że stara konstrukcja, kiepskie osiągi, duże spalanie, ale fakt jest taki (moim zdaniem oczywiście), że po Fiacie 126p, to właśnie Daewoo na nowo zmotoryzowało Polskę. Nikomu przecież nie zabroni się sprowadzać z Niemiec szpachlowane Audi, VW czy BMW - a niech jeżdżą, życzę wszystkim samych szczęśliwie przejechanych kilometrów!

Wiem, że Mietek to nie wyścigówka ani kombi, ale nas zawsze cieszył i byliśmy z niego dumni! Kupiliśmy nowe auto, takie na jakie było nas stać, ciasne ale własne, 5 drzwi było :) Zawsze o niego dbaliśmy. Na zimę woskowało się lepszym preparatem, żeby rdza nie zjadła (a i tak zjadła :) ). Wymienialiśmy regularnie (no prawie....) części, oleje itp. Nawet mały "tuning" (choć to duże słowo :) ) z bratem zrobiliśmy - białe boczne kierunkowskazy, nowe większe głośniki na w przednich drzwiach, a z tyłu słupki z głośnikami - fajnie to gra, no i trochę zagłusza 3-cylindrowy silnik, w którym wg. producenta drzemie/drzemało 51 kucyków mechanicznych :)

No i co? Służy nam po dziś dzień! Ja się na nim uczyłem jeździć, potem mój brat, kuzynka, moja żona. Przewiózł niewyobrażalną ilość znajomych, bagaży, nawet narty w nim jechały do Zieleńca :) Jasne, że nie jest już taki sprawny jak dawniej, czasem nie odpali, coś tam stuka i puka, rdza jest w wielu miejscach, niektóre naprawy przewyższają jego wartość, ale jest super, ma swój nieopisany klimat!

Gorąco pozdrawiam

Mateusz, szczęśliwy posiadacz Matiza :)"

(*) - list do redakcji

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy