Jaka przyszłość czeka FCA po odejściu Marchionne?

Mianowany w sobotę nowy szef koncernu Fiat Chrysler Automobiles (FCA) , 54-letni Brytyjczyk Mike Manley już pracuje w Turynie - podały włoskie media. Zastąpił on Sergio Marchionne, który w ciężkim stanie przebywa w szpitalu w Zurichu. Trwa debata o przyszłości FCA.

Komentatorzy podkreślają, że słowem-kluczem, wyznaczającym przyszłość koncernu, jest kontynuacja linii wypracowanej przez Marchionne, który stał na jego czele przez 14 lat.

Włoska prasa żegna dotychczasowego dyrektora generalnego firmy przytaczając informacje ze szpitala w Szwajcarii o tym, że jego stan jest nieodwracalnie ciężki. Pod koniec czerwca poddał się tam operacji barku, po której doszło do komplikacji. W ciągu kilku dni jego stan gwałtownie się pogorszył i nie ma już nadziei na żadną poprawę.

Zauważa się w mediach, że są to dramatyczne godziny dla koncernu, który nieoczekiwanie żegna się z Marchionne, uważanym za jego zbawcę. To on ocalił go przed bankructwem w latach najcięższego globalnego kryzysu - przypomina prasa. Zwraca zarazem uwagę na to, że kilka godzin po podaniu informacji o ciężkim stanie dotychczasowego szefa koncernu powołano jego następcę.

Reklama

Mike Manley, który przez ostatnich 9 lat odpowiedzialny był za markę Jeep, uważany jest, jak przypomniała "La Repubblica", za niekwestionowanego twórcę jej sukcesu po fuzji Fiata i Chryslera. Kiedy zaczął pracę sprzedaż samochodów tej marki wynosiła 300 tysięcy rocznie. W zeszłym roku przekroczyła ona rekodową liczbę 1,4 miliona. Cele te wyznaczył Sergio Marchionne, a realizował je Manley - dodała rzymska gazeta.

Nowego szefa FCA przedstawia jako osobę o ogromnym talencie finansowym i nadzwyczajnej intuicji w dziedzinie motoryzacji, dzięki którym przyniósł najwięcej pieniędzy do kasy FCA.

Odnotowuje się również, że sukces w skali globalnej, jaki odniósł Manley promując swoją markę i czyniąc z niej mocny symbol przyszłości koncernu sprawił, że to on znalazł się w centrum rozważań jako kandydat na następcę Marchionne.

Tę zaskakującą zmianę w kierownictwie, która nagle i w bolesny sposób zakończyła "epokę Marchionne", dziennik "Il Messaggero" nazwał "rewolucją". Zaznaczył, że nowy dyrektor generalny już urzęduje w Turynie, gdzie w poniedziałek i wtorek spotka się z Radą Wykonawczą Grupy, czyli jej organem decyzyjnym, złożonym z szefów  poszczególnych sektorów. W historycznej kwaterze Fiata, Lingotto zbierze się około 20 menedżerów, którzy podlegali dotąd Marchionne.

Gazeta wyjaśnia, że w czasie tych spotkań nie zapadną żadne przełomowe decyzje. Jak twierdzi, postanowiono, że realizowany będzie plan produkcyjny koncernu, przedstawiony na początku czerwca.

Trwa też oczekiwanie, jak giełda w Mediolanie zareaguje w poniedziałek na zmianę kierownictwa FCA. "To giełda będzie pierwszym egzaminem dla Manleya" - wskazuje "Corriere della Sera".

Na środę zapowiedziano przyjęcie wyników finansowych za drugi kwartał tego roku oraz ogłoszenie wyzerowania zadłużenia koncernu.

Komentatorzy ekonomiczni zwracają zaś uwagę na to, że do Manleya zwrócą się zapewne szybko włoskie związki zawodowe, które będą apelować o przyspieszenie inwestycji, by zagwarantować pełne zatrudnienie i zapewnienie Włochom centralnej pozycji w strategii rozwoju trzech marek aut: Jeep, Alfa Romeo i Maserati.

W środowiskach politycznych i biznesowych Włoch panuje ogromny smutek w związku z ciężką chorobą Sergio Marchionne - zauważają media. Z przedstawicielami kierownictwa koncernu skontaktował się prezydent Włoch Sergio Mattarella.

Prezes FCA John Elkann napisał list do pracowników całej grupy. "To najtrudniejszy list, jaki kiedykolwiek napisałem. Będziemy zawsze wdzięczni Sergio za rezultaty, jakie zdołał osiągnąć i za to, że możliwym uczynił to, co wydawało się niemożliwe" - podkreślił Elkann. Przyznał: "Sergio nie wróci".

Zwrócił się do załóg: "Jestem pewien, że wszyscy udzielicie maksymalnego wsparcia Mike'owi pracując z nim i z kierownictwem, by osiągnąć cele planu przemysłowego na lata 2018-2022 z takim samym zaangażowaniem i taką samą troską, którymi dotąd się kierowaliśmy".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy