Europejskie marki chcą walczyć z Chińczykami. Renault ma plan

Samochody elektryczne chińskich marek stają się w Europie coraz popularniejsze. Producenci ze Starego Kontynentu będą musieli podjąć konkretne kroki, by móc rywalizować z firmami z Państwa Środka. O swojej strategii na walkę o klienta opowiedziało Renault.

Popularność chińskich samochodów w Europie rośnie

Popularność chińskich samochodów elektrycznych stale rośnie, a dobrym tego dowodem są wyniki zeszłorocznego eksportu. Wówczas kraj opuściły łącznie 2 mln pojazdów. Dla porównania w roku 2020 odnotowano cztery razy gorszy wynik. Ze względu na zbliżające się zakazy sprzedaży samochodów spalinowych (w Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii czy Norwegii) naturalnym kierunkiem dla chińskiej ekspansji wydaje się Europa. 

Wielu producentów z Państwa Środka jest już obecnych na Starym Kontynencie, ale chętnych na pojawienie się tutaj wciąż nie brakuje. 

Reklama

Nie ma się co dziwić, samochody chińskich marek faktycznie cieszą się coraz większym zainteresowaniem wśród europejskiej klienteli. Zgodnie z danymi firmy konsultingowej Inovev, na które powołuje się Automotive News Europe, w 2022 roku chińscy producenci samochodów mieli 9-procentowy udział w europejskim rynku. To dwa razy więcej niż rok wcześniej. 

Oczywiście tym, co szczególnie przyciąga klientów jest znacznie niższa, w porównaniu z pojazdami od europejskich producentów, cena. Rosnąca popularność chińskich aut oznacza, że "tradycyjne" marki ze Starego Kontynentu muszą podjąć konkretne kroki, by móc rywalizować z firmami z Dalekiego Wschodu. Pewne działania w tym celu zapowiedziało Renault.

Renault chce walczyć z chińskimi firmami. Ma już strategię

Dyrektor finansowy francuskiego koncernu, Thierry Pieton, stwierdził, że najlepszym sposobem na skuteczną walkę z konkurencją cenową jest obniżenie własnych kosztów produkcji. W związku z tym od 2027 roku koszty produkcji samochodów elektrycznych mają być obniżone o 40 proc. Szef grupy Renault, Luca de Meo, stwierdził, że dzięki spadkowi cen surowców, koncern zacznie odnotowywać niższe koszty produkcji jeszcze w tym roku. 

Opracowywaniem samochodów elektrycznych francuskiego producenta zajmie się spółka Ampere. Jak informowaliśmy, w wyniku porozumień zawartych między Renault i Nissanem, Japończycy zobowiązali się, że zainwestują we francuską spółkę do 600 mln euro.

O zagrożeniu zbliżającym się do Europy ze strony Chin wspominał już jakiś czas temu dyrektor marki Renault, Jean-Dominique Senard. Stwierdził on, że decyzja Chin o ograniczeniu eksportu galu i germanu (potrzebnych do produkcji półprzewodników stosowanych m.in. w samochodach elektrycznych) powinna stanowić poważne ostrzeżenie dla europejskich przywódców. Dodał również, że do Starego Kontynentu zbliża się "chińska burza". Pojęciem tym określa on "silną presję związaną z importem chińskich pojazdów do Europy".

Szef Stellantisa: walka będzie "niezwykle brutalna"

Renault nie jest jednak jedynym producentem, który otwarcie informuje, że zdaje sobie z zagrożenia, jakie stanowią chińskie pojazdy elektryczne i konieczności walki o klienta. W podobnym tonie wypowiedział się ostatnio szef koncernu Stellantis, Carlos Tavares. Rosnącą popularność pojazdów z Państwa Środka określił on mianem "inwazji" i stwierdził, że Chińczycy mają dziś o 25 proc. bardziej konkurencyjne ceny. Zapowiedział też, że walka o konsumentów będzie "niezwykle brutalna".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Renault | samochody elektryczne | Stellantis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy