800 tys. km. Tyle powinno przejechać każde auto!

Chociaż po naszych drogach porusza się wiele pojazdów w katastrofalnym stanie technicznym, wypadki spowodowane usterkami należą do rzadkości.

Jeśli wierzyć statystykom, w zeszłym roku doszło do 44 tego rodzaju zdarzeń, w których śmierć poniosło 5 osób. To zaledwie 1/8 procenta wszystkich wypadków do jakich dochodzi na naszych drogach (w zeszłym roku było ich 34 970) i 1/6 procenta ogółu ofiar śmiertelnych (3 202 zgony w 2014 roku).

Usterka na drodze dla wielu kierowców wydawać się może koszmarem. W przypadku samochodu zawsze istnieje jednak możliwość - mniej lub bardziej bezpiecznego - zatrzymania się na poboczu. Tego komfortu pozbawieni są np. piloci, którzy - w razie awarii sprzętu - liczyć mogą jedynie na własne umiejętności i szczęście.

Reklama

Jak wyglądałby porównanie jakości obecnie produkowanych samochodów z rejsowymi odrzutowcami, które każdego dnia przewożą setki tysięcy pasażerów na całym świecie? Pokusiliśmy się o takie, niecodzienne, zestawienie.

Tzw. "lekki" (lub "szybki") przegląd samolotu rejsowego wykonuje się średnio co 500-800 godzin lotu, czyli - co około dwa miesiące eksploatacji. Przeliczając to na jazdę samochodem, owe 800 h odpowiadać będzie przeszło dwóm godzinom spędzonym za kółkiem każdego dnia roku, wliczając w to niedzielę i święta. Wniosek? Gdyby auta wykonywano z taką precyzją jak samoloty, wystarczyłbym jeden powierzchowny przegląd raz na 365 dni (sprawdzenie płynów, okładzin hamulcowych itd.). Idźmy dalej.

Szerszy przegląd samolotu wykonuje się co 4 do 6 000 godzin lotu, co odpowiada przeszło 200 pełnym dobom spędzonym w powietrzu! Trzymając się założenia, że średnio spędzamy za kółkiem 2h na dobę, 5 tys. godzin da nam wynik... niespełna 7 lat eksploatacji.

Najpoważniejsze, gruntowne przeglądy rejsowych samolotów (określane przez mechaników literą D) - w zależności od programu obsługi technicznej producenta samolotu - wykonywane są co około 6 lat, po - mniej więcej -  20 000 godzinach lotu. Słowo przegląd jest w tym przypadku umowne. W rzeczywistości chodzi bowiem o wyłącznie samolotu z użytku nawet na dwa miesiące, rozłożenie go na części pierwsze i gruntowny remont. Z reguły większość współczesnych samolotów trafia na złom przed osiągnięciem trzeciego przeglądu D, czyli w wieku niespełna 18 lat. W jaki sposób można by to przeliczyć na eksploatację samochodu osobowego?

Trzymając się średniego dobowego czasu jazdy na poziomie 2 h otrzymamy wynik... ponad 27,5 roku! Właśnie po takim czasie nasze auto domagałoby się PIERWSZEGO remontu kapitalnego, obejmującego naprawę główną silnika, układu przeniesienia napędu, hamulców czy uszkodzonych tapicerek i elementów wnętrza! Co więcej, jeśli przyjąć, że średnio w czasie 1 h, przejeżdżamy samochodem 40 km, odpowiadałoby to przebiegowi 800 tys. km. Zszokowani? Właściciele starych Mercedesów i Volvo z pewnością nie, ale dla kierowców nastoletnich Fiatów czy Renault może się to wydawać dziwne...

A jak tego typu porównanie wyglądać będzie w stosunku do - zaprojektowanej z myślą o ciężkiej pracy - ciężarówki? W tym przypadku wyniki są już dużo lepsze.

Zgodnie z europejskimi przepisami dotyczącymi czasu pracy, tygodniowy czas pracy kierowcy nie może przekroczyć 56 h. Jeden miesiąc odpowiada więc 224 h pracy. 20 000 godzin odpowiadać będzie 89 miesięcznym okresom eksploatacji, co oznacza, że remont kapitalny trzeba by zafundować autu po około 7,5 roku. Pamiętajmy jednak, że owe 56 h tygodniowo to czas pracy, a nie czas jazdy. W rzeczywistości wypadałoby więc odjąć od tego około 12 h miesięcznie, co dałoby nam wynik nieco ponad 8 lat do naprawy głównej.

Jaki z tego płynie wniosek? Że technologia umożliwiająca produkowanie bezawaryjnych samochodów jak najbardziej istnieje i wymyślono ją wiele lat temu...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy