Bardzo kontrowersyjne subaru
Jeździliśmy jednym z bardziej kontrowersyjnych samochodów, które pojawiły się w ostatnich miesiącach na rynku.
To subaru XV. Każdy, kto ma okazję testować ten pojazd, zastanawia się, dla kogo jest on właściwie przeznaczony. Dla miłośników marki Subaru? Nie, bo ci będą czuli się w tym aucie trochę nieswojo. Dla amatorów dynamicznej, agresywnej jazdy? Nie, bo oni nie odnajdą w modelu XV sportowego ducha, znanego choćby z legendarnej imprezy. Dla rodzin z dziećmi? Im kompaktowe subaru wyda się za ciasne i zbyt mało pakowne. Dla osób, korzystających z samochodu głównie w mieście? A po co im pojazd tak drogi i wymyślny technicznie?
Ale najdziwniejsze, że to "auto dla nikogo" bynajmniej nie jest konstrukcją nieudaną...
Producent zalicza model XV do tzw. miejskich crossoverów, choć z wyglądu bardziej jednak kojarzy się on z samochodami kompaktowymi. Owszem, od przeciętnego reprezentanta tej klasy jest trochę wyższy (od forda focusa III hatchback - o 86 mm), ma większy (220 mm) prześwit oraz plastikowe nakładki, chroniące dolną część nadwozia, ale mimo wszystko to kompakt. O 92 mm dłuższy od wspomnianego focusa, lecz z niemal identycznym jak on rozstawem osi (2635 mm wobec 2640 mm w fordzie).
Nie imponuje również pojemnością bagażnika, która oficjalnie wynosi 380 l (po złożeniu oparcia tylnej kanapy - 1270 l), lecz znaczną jej część zajmuje styropianowy pojemnik na akcesoria. Jego obecność powoduje, że kufer jest płytki, aczkolwiek ustawny i łatwo dostępny.
Stylistyka subaru XV obfituje w ostre linie, sprawia dynamiczne wrażenie i generalnie może się podobać. Dobre wrażenie potęgują 17-calowe czarne alufelgi o oryginalnym wzorze.
We wnętrzu XV w topowej wersji Exclusive czujemy się, jak w każdym podobnym samochodzie klasy premium. Wysokiej jakości, miękkie, przyjemne w dotyku materiały. Dobrze leżąca w dłoniach, pokryta skórą, wielofunkcyjna kierownica. Obszerne, wygodne fotele... Słowem, za te pieniądze - norma.
Z przodu miejsca nie brakuje, co we współczesnych autach nie dziwi, a i nasz "test dryblasa" wypadł całkiem pozytywnie. Wysoki pasażer siedzący za wysokim kierowcą będzie miał wystarczająco dużo przestrzeni na nogi.
Czarno-grafitową tonację kabiny subaru jedni uznają za ponurą, inni dostrzegą w niej przejaw elegancji. Rzecz gustu.
Na desce rozdzielczej dzieje się wiele i bez dłuższego namysłu trudno się w tej obfitości połapać. Kierowca ma przed oczami dwa duże "zegary" - obrotomierz i prędkościomierz - a pomiędzy nimi wyświetlacz z podstawowymi informacjami o przebiegu, zawartości paliwa w zbiorniku itp.
Do tego dochodzą dwa ekrany - większy, dotykowy, służący do obsługi systemu audio, nawigacji i kamery cofania ("szacun" za polskojęzyczne komunikaty) oraz mniejszy, umieszczony wyżej, ukazujący mnóstwo danych przekazywanych przez komputer pokładowy.
Wartą docenienia zaletą subaru XV jest bardzo dobra - w porównaniu z innymi produkowanymi współcześnie samochodami - widoczność z miejsca kierowcy, dodatkowo wspomagana dużymi, bocznymi, mocowanymi do drzwi lusterkami bocznymi i kamerą cofania. Minusem jest niewielka liczba schowków i półek, wpływająca na obniżenie oceny funkcjonalności auta.
Wciskamy przycisk start/stop (kluczyk może pozostać w kieszeni...) i ruszamy. Po chwili rozlega się wyjątkowo głośny i natarczywy dźwięk, przypominający o zapięciu pasów bezpieczeństwa. Jest tak nieprzyjemny, że nawet najwięksi przeciwnicy tego elementy wyposażenia samochodu szybko dają za wygraną. A o to przecież chodzi...
Testowane przez nas subaru było napędzane czterocylindrowym turbodoładowanym silnikiem diesla w układzie boxer, o pojemności 1998 ccm i mocy 147 KM. 16-zaworowym, z bezpośrednim wtryskiem common rail. Auto z taką jednostką porusza się sprawnie. Co ciekawe, wydaje się nawet szybsze i zrywniejsze niż sugerują to dane fabryczne (przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w 9,3 sekundy, prędkość maksymalna 198 km/godz.). Jest wystarczająco elastyczny (maksymalny moment obrotowy 350 Nm przy 1600 - 2400 obr./min), nie zmuszając kierowcy do zbyt częstego "mieszania" biegami (skrzynia manualna, sześciobiegowa). I względnie ciche, pomijając dziwny hałas, dobywający się spod maski po gwałtownym wciśnięciu i równie nagłym odpuszczeniu pedału gazu. Dźwięk ten przywodził na myśl szybko zwalniającą turbosprężarkę. Trudno powiedzieć, czy mieliśmy do czynienia z jakąś nieprawidłowością czy po prostu "te modele tak mają".
Subaru XV prowadzi się bardzo pewnie. Dzięki "symetrycznemu" napędowi na cztery koła (symmetrical AWD, centralny mechanizm różnicowy 50:50 ze sprzęgłem wiskotycznym) i dość twardemu zawieszeniu, które - nie ma nic za darmo - daje boleśnie odczuć każdą nierówność na naszych dziurawych ulicach.
Spalanie? Mieści się w zakresach obiecywanych przez producenta. Nawet w warunkach miejskich, i to kolejne miłe zaskoczenie, nie musi przekroczyć 7 litrów na 100 km.
Nasz test potwierdził, że subaru XV to całkiem fajne auto. Nadal jednak nie uzyskaliśmy odpowiedzi, dla kogo właściwie jest przeznaczone. Chociaż niewątpliwie dla ludzi dysponujących sporymi pieniędzmi.