Zawodowi kierowcy nagle stracili prawa jazdy i zostali oskarżeni o wręczanie łapówek

Sprawa dotyczy kierowców z Bochni i okolic, którzy uzyskali zaświadczenie niezbędne do otrzymania prawa jazdy u tej samej psycholog. Po kilku latach okazało się, że Marta N. została skazana za wydawanie takich zaświadczeń w zamian za łapówki. Wszystkim kierowcom, którzy uzyskali kiedyś od niej zaświadczenie (a kierował do niej sam Wydział Komunikacji!), automatycznie cofnięto uprawnienia, oskarżając jednocześnie o wręczanie łapówek.

47-letni Mirosław Gazda mieszka w Gierczycach w województwie małopolskim. W 2013 roku mężczyzna, by zdobyć wymarzoną pracę, zapisał się na kurs kierowcy zawodowego. Na kurs, badania i przygotowanie do egzaminu wydał ponad 10 tysięcy złotych. Niestety po kilku latach nieoczekiwanie stracił swoje uprawnienia, a tym samym pracę.

- Podniosłem kwalifikacje z kategorii C na C+E i B+E, ponieważ w tym okresie jeździłem do Anglii na lawecie, woziłem samochody. Później przesłano mi pismo, że moje prawo jazdy jest nieważne, gdyż zapłaciłem łapówkę za badania psychologiczne, które otrzymałem od pani Marty N. - opowiada Mirosław Gazda.

Reklama

- Podstawą do wszczęcia tego postępowania było to, że orzeczenie psychologiczne, które zostało przedstawione przez kandydata na kierowcę, było podrobione i nie w pełni legalne, co zresztą potwierdziło orzeczenie Sądu Rejonowego w Bochni - informuje Dawid Gleń, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego.

Wyjaśniając sprawę pan Mirosław dowiedział się, że psycholog, która wystawiła mu pięć lat wcześniej zaświadczenia, została skazana przez sąd. Marta N. odpowiedziała za fałszowanie zaświadczeń kierowców i przyjmowanie za to korzyści majątkowych od blisko dwóch tysięcy osób. Pan Mirosław zaprzecza, by dał kobiecie łapówkę. 

- Przypisano jej łącznie 14 przestępstw: Fałszowania dokumentacji, poświadczania nieprawdy w przedstawianej dokumentacji, udowodniono jej równie przyjmowanie korzyści majątkowych. Zapadł wyrok dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na okres pięciu lat. Grzywna 14 tysięcy i zwrot przyjętej korzyści majątkowej w kwocie powyżej 60 tys. zł - tłumaczy Tomasz Kozioł, rzecznik Sądu Okręgowego w Tarnowie.

 - Łapówka miała wynosić 20 zł. Nigdy w życiu takiej łapówki nie wręczyłem. Zostaliśmy zaocznie pomówieni - uważa Mirosław Gazda.

- Zarzuca mi się, że dałem łapówkę w wysokości nie mniej niż 18,70 zł. Przy inwestycji 10 tysięcy złotych za prawo jazdy, łapówka 20 zł to jest kpina - mówi inny kierowca Łukasz Dominik.

- Stwierdzają, że nie było mnie w ogóle na badaniach i anulowano mi egzamin państwowy - opowiada kolejny kierowca Łukasz Bialik.

- Pracodawca, gdy się dowiedział, że zabierają mi prawo jazdy, zwolnił mnie. Pięć lat jeździłem po Zachodzie praktycznie z nieważnym prawem jazdy. W wydziale komunikacji dowiedziałem się, że muszę oddać prawo jazdy i zgłosić się na powtórny kurs, jeżeli dalej chcę jeździć zawodowo - dodaje inny, Wojciech Kazimierczak.

Łukasz Dominik tłumaczy, że w czasie gdy zdawał prawo jazdy, w mieście prowadziła badania dla kierowców tylko Marta N. - A co ciekawsze, to wydział komunikacji kierował do tej pani na badania - zaznacza.

Sąd zakazał Marcie N. wystawiania zaświadczeń kierowcom. Dzwoniąc pod numer telefonu z jej dawnej pieczątki ustaliliśmy, że teraz firmę prowadzi Maria Nieckula - według poszkodowanych, teściowa psycholożki. Stanowisko firma przesłała drogą mailową:

"Odpowiadając na Państwa pytanie o związek naszej firmy z panią Martą N., pragniemy wyjaśnić, że jest ona spokrewniona z panią Marią Nieckulą. Nigdy jednak nie była przez nas zatrudniona, ani nie wykonywała na naszą rzecz żadnych badań. Informujemy, że firma "Pracownia Badań Psychologicznych Maria Nieckula" (...) nigdy nie pokrzywdziła żadnego z kierowców. Prosimy zatem nie łączyć nas z tego rodzaju procederem, gdyż godzi to w dobre imię naszej firmy."

 - To jest skandaliczne. Badanie kosztuje 150 zł, więc jeżeli ci kierowcy wiedzieliby, że chodzi tylko o badanie psychologiczne, mieliby czas, by to badanie powtórzyć, wymienić prawo jazdy i jeździć legalnie - uważa Maciej Kulka, właściciel szkoły nauki jazdy.

Żadnemu z naszych bohaterów sąd nawet nie próbował udowodnić wręczenia łapówki. Mimo to każdy z nich stracił uprawnienia, pracę i ponad 10 tys. zł. Poszkodowani kierowcy zapowiadają sądową walkę o odszkodowanie od Marty N.

- To nie jest sprawiedliwe. Bo jak można na podstawie badań psychologicznych, na podstawie pomówień wręczenia łapówki, osądzać bez przesłuchania mnie, kolegów i wszystkich - mówi Mirosław Gazda.

Interwencja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy