Wyjechał z autoryzowanego serwisu. 12 godzin później auto stanęło w ogniu
Toyota GR86 spłonęła zaledwie 12 godzin po tym, jak właściciel odebrał ją po naprawie z autoryzowanego serwisu. Do zdarzenia doszło w Kalifornii.
Kierowca zdołał na czas opuścić pojazd i nic mu się nie stało. Jak wyglądało całe zajście i co dalej będzie się działo w tej sprawie?
Toyota GR86 spłonęła po trwającej 4 miesiące naprawie
Jak opisują sytuację amerykańskie media, pewien mężczyzna odebrał swoją Toyotę GR86 po trwającym 4 miesiące serwisie, zaledwie 12 godzin przed całym zdarzeniem. Nagle, podczas jazdy, auto stanęło w płomieniach, ogień pojawił się w komorze silnika. Kierowcy udało się bezpiecznie zatrzymać i opuścić pojazd. A tak auto wyglądało w trakcie pożaru i tuż po nim:
Na ten moment nie znamy jeszcze przyczyn pożaru, jednak dealer Toyoty natychmiast skontaktował się z właścicielem pechowego egzemplarza, celem załagodzenia sytuacji i znalezienia rozwiązania odpowiadającego obu stronom. To jednak nie uspokoiło wzburzonego kierowcy.
Zobacz również:
Auto spłonęło, ugody nie będzie, będzie proces?
Jak dalej czytamy w doniesieniach lokalnych mediów, właściciel spalonej Toyoty odmawiał kontaktu równie z przedstawicielem marki na USA. Każda próba była przez niego kwitowana komentarzem, aby wszyscy zainteresowani kontaktowali się z jego prawnikiem. Ponadto media donoszą, że sprawa została zgłoszona do NATSA - stowarzyszenia zajmującego się sprawami ubezpieczeń i bezpieczeństwa.
Co więcej, niezadowolony kierowca przekazał sprawę także do Better Business Bureau, czyli organizacji zajmującej się budowaniem i badaniem zaufania konsumentów do producentów i ich przedstawicieli. Wygląda więc na to, że właściciel Toyoty nie chce tej sprawy załatwić "po cichu", tylko zamierza wywalczyć na drodze sądowej jak największe odszkodowanie.
Na razie brak jest komentarza na ten temat ze strony Toyoty. Warto jednak wspomnieć, że to niejedyny problem z modelem GR86 na amerykańskim rynku. W stanie Arizona jedno z aut miało zamontowaną zbyt grubą uszczelkę, co spowodowało zatrzymanie się oleju w silniku, wzrost ciśnienia i pęknięcia. Inżynierowie badają, czy był to jednorazowy wypadek, czy też "choroba wieku dziecięcego" wymagająca akcji serwisowej.
***