Wojsko płaci za udostępnienie prywatnych samochodów. Potrzeba coraz więcej aut
Państwo coraz odważniej korzysta z przepisów pozwalających sięgać po prywatne samochody na potrzeby wojska. W rozporządzeniu na 2026 r. liczba zaplanowanych pojazdów rośnie czterokrotnie. To nie jest konfiskata, ale obowiązek czasowego udostępnienia auta na ćwiczenia. Skala robi jednak wrażenie. Dla wielu kierowców to pierwszy sygnał, że ten przepis wcale nie jest martwy.

Dotąd większość kierowców traktowała ten przepis jak ciekawostkę z czasów PRL. Teraz staje się jasne, że państwo realnie chce mieć dostęp do cywilnych aut, gdy uzna to za potrzebne. Zmiana w planach na 2026 r. - i sposób, w jaki system został już zastosowany wobec części właścicieli - pokazują, że nie jest to martwy zapis w ustawie, lecz narzędzie, które zaczyna działać.
Czterokrotny wzrost planu pojazdów dla armii
W rozporządzeniu ministra obrony narodowej dotyczącym świadczeń rzeczowych na 2026 r. pojawia się jasny zapis, o ustaleniu limitu "192 samochodów, 26 przyczep oraz 15 maszyn wraz z niezbędnym wyposażeniem". Rok wcześniej wskazano jedynie 50 pojazdów.
Decydenci tłumaczą takie narzędzia potrzebą zapewnienia gotowości mobilizacyjnej. W praktyce oznacza to, że państwo chce mieć możliwość szybkiego sięgnięcia po cywilne środki transportu, jeśli uzna to za konieczne do zabezpieczenia ćwiczeń i działań przygotowawczych.
Prywatne auto na potrzeby wojska? Tak, to się dzieje naprawdę
Przykład nagłośniony ostatnio przez Auto Świat - właściciel Volvo V90, który dostał pismo z informacją o rezerwacji auta - pokazuje, że procedura dotyczy nie tylko ciężarówek firm budowlanych czy specjalistycznych maszyn. W grze są także prywatne samochody osobowe.
Państwo nie "zabiera" pojazdu. Kierowca dostaje decyzję z terminem i obowiązkiem oddania auta w pełni sprawnego i zatankowanego. Po wykorzystaniu pojazd wraca do właściciela. Nie jest to częste zjawisko, ale skala planowanych samochodów rośnie, więc trudno uznać, że to incydent.
Ile wojsko płaci za udostępnienie prywatnego samochodu
Zgodnie z przepisami, za oddanie samochody na potrzeby armii przysługuje wynagrodzenie. Rekompensata nie jest dowolna. Rozporządzenie precyzuje, że w przypadku samochodów osobowych i motocykli stosuje się stawki znane z "kilometrówki" - te same, które obowiązują przy używaniu prywatnych aut do celów służbowych.
Mowa więc o 1,15 zł za kilometr dla samochodów osobowych z silnikami o pojemności powyżej 900 cm3. Teoretycznie pokrywa to paliwo i eksploatację. W praktyce trudno uznać, że w pełni rekompensuje ryzyko intensywnego użycia prywatnego samochodu wartego kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy złotych.
Jeśli pojazd zostanie uszkodzony, właściciel ma prawo do odszkodowania. Każdy przypadek jest jednak rozpatrywany indywidualnie.
W przypadku ciężarówek oraz sprzętu o większej ładowności stawki nie są liczone "za kilometr", tylko ryczałtowo za dobę. Przepisy przewidują konkretne kwoty w zależności od klasy pojazdu. Dla samochodów ciężarowych o ładowności do 2 ton wynagrodzenie wynosi 259,89 zł za dobę. Pojazdy od 2 do 8 ton wyceniane są na 451,95 zł dziennie, a te powyżej 8 ton - 655,31 zł dziennie. Najwyższą stawkę przewidziano dla tzw. pojazdów pozostałych, gdzie maksymalna kwota sięga 813,49 zł za dobę. W przypadku przyczep i naczep obowiązuje zasada naliczania 40 proc. stawki odpowiadającej klasie ładowności pojazdu ciągnącego. To formalnie atrakcyjniejsze kwoty niż kilometrówka w autach osobowych, ale nadal nie rozstrzygają jednego problemu: czy taka rekompensata rzeczywiście pokryje ryzyko przestoju sprzętu i jego przyspieszonego zużycia.
Czy właściciele aut powinni się obawiać wojskowej konfiskaty
Na razie nie. Liczby rosną, ale nadal mówimy o promilu samochodów w Polsce. Państwo nie przygotowuje masowego przejmowania aut z ulicy. To bardziej element planowania mobilizacyjnego niż scenariusz na jutro.
Problemem nie jest dziś sama procedura, tylko tempo, w jakim rośnie skala. Jeśli z roku na rok liczba pojazdów wzrasta nie mal czterokrotnie, trudno udawać, że to tylko formalność.
Co oznacza wzrost liczby prywatnych aut dla kierowców
Zwiększenie puli z 50 do 192 pojazdów to wyraźny sygnał. Państwo realnie przygotowuje się do sytuacji, w których cywilna mobilność staje się częścią systemu obrony. Właściciele muszą mieć świadomość, że taki obowiązek istnieje, a dokument z pieczątką z urzędu to nie spam, tylko decyzja administracyjna.
Czy to powód do paniki? Nie. Powód do ignorowania tematu? Też nie. To jeden z elementów polityki bezpieczeństwa, który właśnie przestał być abstrakcją.







