Widziałem na żywo nową Skodę Kodiaq. Zbieram szczękę z podłogi

W Berlinie odbyła się huczna premiera nowej Skody Kodiaq - topowego SUV-a w ofercie producenta z Mlada Bolesław. Transmitowanemu na cały świat wydarzeniu towarzyszyła niezwykle widowiskowa oprawa. To nie przypadek, bo debiut pierwszej generacji był punktem zwrotnym w najnowszej historii czeskiej marki.

Możecie uznać, że oklepane zwroty pokroju "punkt zwrotny" czy "kamień milowy" to jedynie zbitka frazesów, ale Kodiaq rzeczywiście jest dla Czechów czymś wyjątkowym. Pierwszy z SUV-ów, który zapoczątkował serię "K-Q" (wszystkie późniejsze modele z tego typu nadwoziem zaczynają się dziś na literę K i kończą na Q), był okrętem flagowym, który wyprowadził Skodę na światowe wody.

Dość powiedzieć że blisko 842 tys. wyprodukowanych do tej pory egzemplarzy trafiło na 60 światowych rynków, a ponad 1/4 znalazła nabywców w Chinach. Berlin, gdzie w 2016 roku zaprezentowano też pierwsze wcielenie Kodiaqa, okazał się więc dla Czechów szczęśliwym portem macierzystym, z którego strumień Kodiaqów rozlał się na szerokie wody.

Reklama

Skoda Kodiaq plug-in. Na prądzie nawet 100 km

Nową Skodę Kodiaq - w szczegółach - opisał już Adam. Przypomnę więc jedynie najważniejsze fakty.

Auto powstało na "odmłodzonej" platformie MQB Evo i - pierwszy raz w historii - oferowane będzie również w wersji plug in, która - na samym prądzie - jest w stanie pokonać nawet do 100 km.

W tej odmianie mamy do czynienia z benzynowym silnikiem 1,5 l TSI o mocy 150 KM, który w połączeniu z silnikiem elektrycznym zapewnia moc systemową 150 kW (204 KM) przekazywaną na przednie koła za pośrednictwem 6-biegowej przekładni DSG.

Otwierający gamę silnik 1,5 TSI - pierwszy raz w tym modelu - oferowany jest z technologią "miękkiej hybrydy", z alternatorem pełniącym funkcję rozrusznika i 48-voltową instalacją elektryczną.


W ofercie pozostał też stary dobry silnik Diesla - 2.0 TDI, który oferowany będzie w dwóch wariantach mocy:

  • 150 KM,
  • 190 KM.

W zależności od wersji, Kodiaq może się odpychać z koł przedniej lub obu osi. Bez względu na wariant, w każdym egzemplarzu znajdziemy dwusprzęgłową skrzynię DSG. Pierwszy raz w "nowożytnej" historii Skody zrezygnowano z wybieraka skrzyni biegów na konsoli środkowej.


Zamiast niego - niczym w Skodzie Octavii z lat sześćdziesiątych - do obsługi przekładni służy "dźwignia" umieszczona po prawej stronie kolumny kierownicy. Dzięki temu, że wybierak nie musi być dziś fizycznie połączony z przekładnią, w konsoli na tunelu środkowym wygospodarowano np. opcjonalną bezprzewodową ładowarkę na dwa smartfony (z funkcją chłodzenia). 

Stara dobra Skoda. Ma patenty z lat sześćdziesiątych

Manetka do sterowania skrzynią biegów to niejedyny "chichot historii" w kabinie nowego Kodiaqa. Po hurraoptymistycznym zachłyśnięciu się cyfrowym światem, Skoda - i chwała jej za to - wraca np. do fizycznych pokręteł sterowania klimatyzacją.

Również w tym przypadku są to jednak pokrętła na miarę ery cyfrowej - "inteligentne" i "programowalne" - o nazwie Smart Dials. Dwa zewnętrzne sterują temperaturą wnętrza (dla strefy kierowcy i pasażera), ogrzewaniem oraz wentylacją foteli. Bieżąca funkcja każdego z nich jest wyświetlana na wyświetlaczu i można ją zmienić, naciskając go.

Kierowca może dostosować środkowe inteligentne pokrętło do sterowania maksymalnie czterema z następujących funkcji:

  • głośnością systemu Infotainment,
  • prędkością wentylatora,
  • kierunkiem nawiewu,
  • trybem pracy klimatyzacji,
  • powiększeniem mapy na centralnym ekranie dotykowym.

Z tej ostatniej funkcji nie trzeba będzie jednak korzystać zbyt często, jeśli zdecydujemy się na opcjonalny "wolnostojący" ekran centralny o przekątnej aż 13 cali. Jest szybki i intuicyjny w obsłudze, a samymi swoimi rozmiarami śmiało mógłby pełnić rolę telewizora w większości polskich M2 (standardowo auto oferowane będzie z 10-calowym wyświetlaczem). 

Nowa Skoda Kodiaq na żywo. Czy Audi mnie słyszą?

A co urzekło mnie w egzemplarzach zaprezentowanych w Berlinie? Po pierwsze - urzekająca jest dbałość o detale. Ta przejawia się nie tylko w stylistyce, doborze materiałów o odpowiedniej fakturze czy szeroko pojętej jakości wykonania, ale też w podejściu do kwestii użyteczności. Przykładowo - w ramach typowej dla marki filozofii simply&clever w kabinie znajdziemy nawet czyścik do wyświetlacza dotykowego.


Po drugie - w topowych odmianach, jak chociażby wspomniany Sportline - rewelacyjne wrażenie robią np. wstawki z mikrofibry, które znajdziemy m.in. na desce rozdzielczej. I nie zrozumcie mnie źle - zdecydowanie nie należę do osób, które zachwycają się przeszyciami tapicerki czy fakturą boczków drzwiowych. Muszę jednak przyznać, że podobne zestawienia kolorów i materiałów ostatni raz widziałem chyba z 15-lat temu w... mojej Lancii Kappie. Mówiąc krótko - wnętrze naprawdę jest w stanie wywołać efekt "WOW".

Podsumowując - nowa Skoda Kodiaq ma spory potencjał, by powtórzyć sukces poprzednika. Pytanie tylko, czy jej debiut nie odbije się np. na sprzedaży chociażby Volkswagena Tiguana i Audi Q5. Nowa Skoda śmiało może stawać z nimi w szranki bez żadnych kompleksów.

Na ten moment ceny pozostają tajemnicą. Auto oficjalnie zadebiutuje na polskim rynku w pierwszym kwartale 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Skoda Kodiaq
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy