Prawo o ruchu drogowym. Ważne przepisy, o których kierowcy zapominają
Prawo o ruchu drogowym to opasły akt prawny. Dodatkowo jest dość często nowelizowane, więc czasami kierowcy są zaskakiwani zmianami. Jednak nieznajomość prawa nie tłumaczy tych, którzy popełnią wykroczenia. Jakie zmiany wprowadzono do kodeksu drogowego? Które przepisy prawa o ruchu drogowym są najczęściej zapominane przez kierowców?
W czerwcu 2021 roku doszło do największej od lat nowelizacji prawa o ruchu drogowym. Najważniejszą i zarazem najbardziej medialną zmianą było wprowadzenie obowiązku ustąpienia pierwszeństwa pieszym na drogach publicznych, którzy zbliżają się do przejścia i zamierzają przekroczyć jezdnię.
Przepis wzbudził wiele kontrowersji, ale ustawodawca uznał, że bezpieczeństwo ruchu drogowego jest ważniejsze od wygody kierujących pojazdami.
Już pierwsze statystyki wskazują, że to rozwiązanie prawne przyczynia się do zmniejszenia liczby zgonów pieszych.
Ostatnia nowelizacja ujednoliciła również dozwoloną prędkość, z jaką mogą poruszać się kierowcy w terenie zabudowanym. Od jej wprowadzenia ograniczenie prędkości do 50 km/h na drogach publicznych obowiązuje przez całą dobę.
Przed zmianami kierowcy mogli jeździć o 10 km /h szybciej w nocy, czyli między 23:00 a 5:00. Obecne rozwiązanie jest dostosowane do tych przyjętych w większości krajów europejskich, w których nie było podziału ograniczeń ze względu na dzień czy noc.
Kierowcy powinni pamiętać o tej zmianie, bo niestety często puste nocą drogi sprzyjają temu, że prowadzący pojazd łamie przepisy. Przypominamy zatem, że na trzy miesiące prawo jazdy może stracić ten, kto przekroczy w terenie zabudowanym prędkość o 50 km/h.
Maksymalny limit dla "nocnych rajdowców" zmniejszył się więc ze 110 km/h na 100 km/h.
Ostatnią z dużych zmian, którą wprowadzono w czerwcu 2021 roku, jest konieczność zachowania bezpiecznej odległości na autostradach i drogach szybkiego ruchu. Przepis stanowi o tym, że należy zachować tyle metrów odstępu, ile wynosi (w liczbach bezwzględnych) połowa prędkości.
Dla przykładu - jeśli kierowca porusza się z prędkością 100 km/h, to powinien zachować co najmniej 50 metrów odstępu od poprzedzającego go pojazdu. Gdy prędkość rośnie do maksymalnie dozwolonych na autostradzie 140 km/h, to odległość powinna wynosić co najmniej 70 metrów.
To o tyle ważne zmiany, bowiem z policyjnych statystyk wynika, że nawet 20% wypadków na drogach szybkiego ruchu jest spowodowanych tym, że kierowcy jeżdżą "na zderzaku" pojazdu z przodu.
Przekleństwem polskich dróg są kierujący pojazdami, którzy popisują się swoją brawurą. Z nimi policja próbuje walczyć częstymi kontrolami, czyli "suszeniem" i fotoradarami. Jednak mało który kierowca pamięta, że zbyt wolna jazda też może być karana.
Ma to miejsce wtedy, gdy takie poruszanie się po drodze jest niebezpieczne dla innych uczestników ruchu. Łatwo sobie wyobrazić taką sytuację - choćby poprzez złośliwe blokowanie innego pojazdu czy zwalnianie na drodze szybkiego ruchu.
Mandat za takie wykroczenie? Od 50 zł do 200 i dwa punkty karne.
Sytuacja, podczas której kierowca wyprzedzanego auta nagle przyspiesza, jest bardzo groźna dla bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego. Manewr wyprzedzania sam w sobie jest już na tyle ryzykowny, że należy przeprowadzać go płynnie i starannie wcześniej przeanalizować sytuacje na drodze.
Jednak, gdy wyprzedzany pojazd nagle przyspiesza, to rachunki kierowcy wyprzedzającego lądują w koszu. Potrzebuje więcej czasu i miejsca na dokończenie manewru, a ostatecznie może okazać się, że musi gwałtownie hamować, aby uniknąć zderzenia z pojazdem z naprzeciwka.
Policja piętnuje przyspieszanie podczas wyprzedzania i kierowca musi liczyć się z karą 350 złotych i trzech punktów karnych. Co ważne, kierujący pojazdem wyprzedzanym nie powinien też bezzasadnie hamować, bo może wzbudzić niepokój u wyprzedzającego.
Wychodzisz z auta tylko "na chwilę", żeby kupić coś w przydrożnym sklepie czy kiosku lub chcesz dokonać opłaty za parkowanie? Postój pojazdu powinien być jednoznaczny z wyłączeniem silnika. Nie dość, że tym samym nie ułatwiasz pracy złodziejowi, to również, a jest to najważniejsze z punktu widzenia uniknięcia zagrożenia bezpieczeństwa osób przebywających na drodze - nikogo nie potrącisz przy przypadkowym ruszeniu pojazdu. Mandat? 50 złotych.
Dwukrotnie więcej zapłacimy jeśli w trakcie postoju silnik auta będzie pracował dłużej niż minutę. Pamiętajmy o wyłączaniu auta, bo każda minuta niepotrzebnie pracującego silnika zatruwa środowisko i przyczynia się do tworzenia smogu. Dodatkowo też nasze auto spala wtedy niepotrzebnie benzynę, której cena w ostatnich miesiącach gwałtownie idzie w górę. Wyłączanie silnika w trakcie postoju pozwoli nam zatem na oszczędności nie tylko "na mandacie".
***