Nowe przepisy i dwie wiadomości, obie niestety raczej złe
Od 1 stycznia 2018 roku minimalna szerokość miejsca postojowego dla samochodu osobowego wynosi nie 2,3 metra, jak dotychczas, lecz 2,5 m. Nie wszyscy doceniają znaczenie tej zmiany, która wpłynie przecież nie tylko na wygodę zmotoryzowanych Polaków, lecz w dalszej perspektywie również na ich sprawność fizyczną, nawyki żywieniowe itp.
Stało się regułą, że poszczególne modele aut są z generacji na generację coraz większe. Volkswagen Golf I mierzył 161 cm szerokości, współczesny golf "siódemka" hatchback jest od swojego protoplasty szerszy o prawie 18 cm. Produkowany w latach 1973-1980 Volkswagen Passat B1 miał szerokość 163 cm (co oznacza, że ów pojazd, zaliczany do klasy średniej, był wyraźnie węższy, a także krótszy od najnowszego golfa, reprezentującego o numer niższy segment kompaktów), obecnie oferowany B8 - 183,2 cm. Ford Fiesta z biegiem lat urósł wszerz o niemal 17 cm (173,5 cm wobec początkowych 156,7 cm), a Ford Mondeo o 10,1 cm. Pokaźne gabaryty ma wiele VAN-ów (np. Ford S-Max: 191,6 cm) oraz tak modnych dzisiaj SUV-ów. Szerokość Forda Kugi to 183,8 cm, Mercedesa GLE - 193,5 cm, Jeepa Grand Cherokee - 194,3 cm, a Range Rovera Velara aż 203,2 cm. Dodajmy, że powyższe dane nie uwzględniają obecności bocznych lusterek.
Samochody są coraz szersze, tymczasem normatywna szerokość miejsc postojowych pozostawała wciąż ta sama. Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury z 12 kwietnia 2002 r. dla samochodów osobowych wynosiła 2,3 metra (w przypadku miejsc dla pojazdów osób niepełnosprawnych 3,6 m). Nieco zamieszania wprowadzał tu wcześniejszy, pochodzący z roku 1999, przepis ministra transportu i gospodarki morskiej, zgodnie z którym miejsce postojowe usytuowane względem osi jezdni pod kątem 0 st. (czyli położone wzdłuż ulicy, równolegle np. do chodnika) musi mieć co najmniej 2,5 m szerokości. W jednym ze specjalistycznych czasopism znaleźliśmy wyjaśnienie, że pierwsze ze wspomnianych rozporządzeń dotyczy stanowisk postojowych zlokalizowanych na działkach budowlanych, a drugie - na drogach publicznych. Tak czy inaczej, jeżeli obok siebie zaparkują dwa współczesne samochody o gabarytach VW Passata czy Forda Mondeo, ich nadwozia będzie dzielić nie więcej niż 40-50 cm. I to tylko wtedy, gdy oba pojazdy staną dokładnie w osi miejsca postojowego. Jest naprawdę ciasno.
Na zatłoczonych parkingach przed sklepami, w centrach handlowych, gdzie dodatkowe problemy stwarza rozpowszechniająca się i prawdę mówiąc nie do końca zrozumiała, bo skutkująca utrudnieniem dostępu do bagażnika, maniera parkowania tyłem, kierowcy radzą sobie na różne sposoby. Da się tu zaobserwować dwa podstawowe zachowania. Jeżeli stojący obok pojazd jest pusty, wysiadamy w miarę śmiało, dbając jedynie o całość drzwi w naszym aucie.
Gorzej, gdy w sąsiednim samochodzie ktoś siedzi, wiadomo bowiem, że nawet najlżejsze dotknięcie cudzej własności na kołach może się skończyć dziką awanturą. Najprzezorniejsi sięgają po rozwiązania sprawdzone w czasach PRL, czyli dające niejakie usprawiedliwienie nieostrożności na parkingach plastikowe nakładki na krawędzie drzwi. Co ciekawe, w niektórych nowoczesnych modelach aut, przykładem niech tu będzie choćby Skoda Kodiaq, znajdziemy sprytne zabezpieczenia w postaci specjalnych odbojników, ujawniających się po otwarciu drzwi.
Nie zmienia to faktu, że przy wysiadaniu lub wsiadaniu do auta na parkingach trzeba się niejednokrotnie mocno nagimnastykować. Zresztą nie tylko tam kierowcy przydaje się gibkość ciała...
- Mam niewielki i zagracony garaż. W takich warunkach zajęcie i opuszczenie miejsca za kierownicą to nie lada sztuka, zwłaszcza przy moim wzroście. Z czasem opanowałem ją do perfekcji. Wsiadam metodą "na nurka". Najpierw wsuwam do środka tułowie, mocno je pochylając do przodu, a dopiero później wciągam nogi. Często sam się dziwię, przez jak wąskie szczeliny potrafię się przecisnąć. Co nie znaczy, że nie muszę stale dbać o linię i pilnować, by nie wyhodować sobie zbyt dużego brzucha... - mówi jeden ze zmotoryzowanych znajomych.
Na koniec dwie wiadomości, obie niestety raczej złe. Po pierwsze, nowe przepisy dotyczą wyłącznie nowo budowanych parkingów, na już istniejących pozostanie tak jak jest, czyli ciasno. Po drugie, zwiększenie minimalnej szerokości miejsc postojowych sprawi, że w podziemnych garażach w budynkach mieszkalnych da się ich, na tej samej powierzchni, wytyczyć mniej niż obecnie, a to oznacza, iż będą trudniej dostępne, a więc zapewne również i droższe.