Na zdjęciu kobieta, a mandat płacił mężczyzna

Białostocka prokuratura okręgowa postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych i poświadczenia nieprawdy strażnikowi miejskiemu w sprawie dotyczącej użycia fotoradaru.

Podejrzewa, że mandaty za przekroczenie prędkości płaciły nie te osoby, które powinny.

W ocenie prokuratury, w postępowaniu o wykroczenie doszło do poświadczenia nieprawdy przez podejrzanego funkcjonariusza Straży Miejskiej w Białymstoku. "Wykroczenie dotyczyło przekroczenia prędkości, które zostało zarejestrowane przez fotoradar" - powiedział zastępca prokuratora okręgowego w Białymstoku Andrzej Bura.

Wyjaśnił, że mimo ustalenia sprawcy wykroczenia, funkcjonariusz odstępował od jego ukarania i poświadczał w dokumentacji, że rzeczywistym sprawcą była inna osoba. "Za wykroczenie odpowiadał kto inny, niż osoba, która została rzeczywiście ustalona" - dodał Bura. Śledczy uważają, że funkcjonariusz miał pełną świadomość, że to fikcja i poświadczenie nieprawdy.

Przypadki miały miejsce pod koniec 2006 roku. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł w prokuraturze wynika, że mogło chodzić o to, iż osoba, która rzeczywiście jechała samochodem, chciała uniknąć mandatu i punktów karnych, których miała już dużo. Dlatego jej mandat przyjmował ktoś inny, np. ktoś z bliskich.

W śledztwie, które trwa od dwóch lat, badanych było kilkadziesiąt przypadków. Rozpoczęło się od zawiadomienia Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, po kontroli w Straży Miejskiej.

Wśród badanych przypadków była np. sytuacja, że na zdjęciu z fotoradaru widać za kierownicą kobietę, a mandat dostawał mężczyzna. Jak powiedział prokurator Bura, po analizie materiału zebranego w sprawie, osiemnaście zdarzeń uznano za "wątpliwe".

Zaznaczył, że nie oznacza to, iż chodzi o taką liczbę strażników miejskich. Strażnikowi, któremu postawiono zarzuty, przypisano dwa przypadki.

Rzecznik Straży Miejskiej w Białymstoku Jacek Pietraszewski powiedział, że komendant nie otrzymał żadnej informacji na temat śledztwa, wobec tego nie będzie jej komentował. Podejrzany strażnik pracuje nadal.

Pietraszewski dodał, że w ustawie o strażach gminnych z 1997 roku jest zapis o zawieszeniu funkcjonariusza na, nie dłużej niż trzy miesiące, w przypadku wszczęcia postępowania ściganego z oskarżenia publicznego i popełnione umyślnie przestępstwo lub przestępstwo skarbowe.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas