Miał być "Narodowy system opłat drogowych", a wciąż zarabiają Austriacy
W 2016 r. rząd PiS postanowił zrepolonizować system poboru opłat drogowych VIAtoll, stworzony i obsługiwany dotąd przez austriacką firmę Kapsch. Dzięki temu miały zwiększyć się wpływy z tego źródła do budżetu państwa. Prace nad przejęciem obsługi VIAtoll, a właściwie wdrożeniem nowego alternatywnego systemu, trwają już cztery lata i nie widać ich końca. Czy owa opieszałość wynika jedynie ze sporów kompetencyjnych między centralnymi instytucjami lub zwykłej nieudolności urzędników?
Sprawą zajął się portal OKO.press, przypominając, że czas nagli, a każdy miesiąc zwłoki kosztuje nas wszystkich grube miliony złotych...
VIAtoll funkcjonuje od lipca 2011 r. Zasada jego działania jest prosta: każda jeżdżąca po Polsce ciężarówka (pojazd o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony) i każdy autobus muszą być wyposażone w specjalne urządzenie radiowe. Łączą się one z odbiornikami w bramownicach, zainstalowanych na drogach. Właśnie tą częścią systemu zajmuje się Kapsch, inkasując za swoje usługi około 180 mln zł rocznie. Zebrane z bramownic i przetworzone dane są przekazywane do odpowiedniej instytucji państwowej - początkowo do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, potem Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, a obecnie do Krajowej Administracji Skarbowej. Na tej podstawie wylicza się opłaty, ściągane następnie od właścicieli pojazdów.
Pomysł rządu PiS był taki: zrezygnujmy ze współpracy z Austriakami i stwórzmy, własny, narodowy Nowy Krajowy System Poboru Opłat (NKSPO). W ten sposób pokażemy, że "Polak potrafi", doskonale radzi sobie bez pomocy obcych, a przy okazji zaoszczędzimy i zarobimy z e-myta więcej pieniędzy dla państwa (VIAtoll przynosił ostatnio około 2,2 mld zł rocznie).
Nowy system ma być oparty już nie na systemie bramownic, ale urządzeniach satelitarnych oraz aplikacjach w telefonach. Włączone do niego zostaną państwowe odcinki autostrad oraz jeżdżące po nich samochody osobowe, co umożliwi likwidację bramek.Pierwszy kontrakt z firmą Kapsch wygasał z początkiem 2018 r. Od tej chwili powinien zacząć działać "NKSPO". Nie zaczął i trzeba było umowę z Austriakami przedłużyć. W trybie pilnym i aż o 27 miesięcy. Negocjacje w tej sprawie finalizował Instytut Łączności. IŁ, podlegający Ministerstwu Cyfryzacji, musiał też podpisać umowy z kilkunastoma firmami, zajmującymi się remontami infrastruktury systemu VIAtoll, obsługującymi płatności elektroniczne itp.
Dlaczego nie uczynił tego pozostający w gestii Ministerstwa Infrastruktury GITD, który wciąż, w oparciu o dane z Kapscha, pobierał opłaty drogowe od transportowców? Oko.press pisze o liście Związku Zawodowego Pracowników Instytutu Łączności do premiera Mateusza Morawieckiego, z kwietnia 2020 roku. Jego autorzy twierdzą, że IŁ został wmieszany w projekt NKSPO pod naciskiem ministra cyfryzacji Marka Zagórskiego, ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka i szefa GITD Alvina Gajadhura i ma z tego powodu poważne problemy finansowe. Tymczasem, zdaniem związkowców, wymienieni w liście urzędnicy i instytucje ze swojej strony tylko "pozorują działania".
Nowy system poboru opłat drogowych nadal nie istnieje. Wiosną br. misję jego zbudowania odebrano GITD i powierzono Krajowej Administracji Skarbowej, służby specjalnej stworzonej przez PiS, podlegającej ministrowi finansów. "(...) po pięciu latach od przejęcia władzy przez PiS i 4 latach od ogłoszenia planu budowy "narodowego" systemu poboru e-myta, rząd znów stanął pod ścianą i musi szukać kolejnego rozwiązania przejściowego. (...) 25 września resort finansów potwierdził (...), że chce wydłużyć umowę z Kapschem o pół roku. Firma zarobi dzięki temu dodatkowo przynajmniej 90 mln złotych" - pisze OKO.press.
Umowę znów ma podpisać Instytut Łączności. 10 września odwołano dyrektora IŁ, Jerzego Żurka. Oficjalnie jego dymisja nie ma nic wspólnego ze sprawą NKSPOD. Kosztowny chaos trwa. Dziś mówi się, że system ruszy w IV kwartale przyszłego roku. Jeszcze w wakacje obiecywano, że będzie to najpóźniej lipiec przyszłego roku...