Kierowcy nie wywiną się od mandatu. Minister precyzuje zmiany

Minister Bukowiec sprecyzował plany uszczelnienia działania systemu fotoradarów w Polsce. Nowy system miałby diametralnie podnieść skuteczność egzekwowania kar za przekroczenie prędkości. Jeśli właściciel auta nie wskaże sprawcy – straci dowód rejestracyjny.

Nowy system ma utrudnić kierowcom uchylanie się od płacenia mandatów
Nowy system ma utrudnić kierowcom uchylanie się od płacenia mandatówPiotr MoleckiEast News

W ubiegłym roku fotoradary w Polsce zarejestrowały niemal dwa miliony naruszeń, ale mandaty nałożono tylko w niecałych 600 tysiącach przypadków. Oznacza to, że przeszło połowa kierowców uniknęła odpowiedzialności za złamanie przepisów. W jaki sposób? Jedni - skutecznie przeciągając proces egzekucji, inni - korzystając ze sposobów takich jak wskazanie fikcyjnych kierowców, „najlepiej” - spoza Unii Europejskiej. W wielu przypadkach skuteczne okazało się np. wskazanie kierującego z Ukrainy. Polskie służby mają ograniczoną możliwość wyegzekwowania kary od mieszkańca kraju, w którym aktualnie trwa konflikt zbrojny.

Mandat dla właściciela pojazdu

Ministerstwo infrastruktury na początku marca zapowiedziało zmianę w przepisach, która „odwróci ciężar dowodu”. Chodzi o to, żeby odpowiedzialnością za wykroczenie „z automatu” obciążać właściciela pojazdu, a on potem miałby udowodnić swoją niewinność. Uchroniłoby go wyłącznie wskazanie faktycznego sprawcy, na którego organ kontrolny byłby w stanie nałożyć mandat.

Wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec doprecyzował, jak uszczelnienie procesu miałoby funkcjonować w praktyce. Jak informuje Dziennik Gazeta Prawna, nieprzyjęcie mandatu bądź niewskazanie sprawcy w określonym terminie rodziłoby poważne konsekwencje.

Według Bukowca, od zarejestrowania wykroczenia do zamknięcia sprawy powinno minąć maksymalnie 90 dni. W tym czasie właściciel pojazdu będzie miał trzy możliwości:

  • przyznać się do wykroczenia i przyjąć mandat
  • wskazać skutecznie kierującego, na którego organy skutecznie nałożą karę
  • przyjąć do wiadomości, że po trzech miesiącach pojazd trafi na „czarną listę”

Wiceminister zapowiada, że już w czasie trwania tego okresu służby, będą miały możliwość nałożenia mandatu za niewskazanie sprawcy skierować sprawę do sądu. Nie wyjaśnia jednak, jak miałaby działać ta procedura w szczegółach.

Co to jest „czarna lista pojazdów”?

Według wiceministra, pojazd, który trafi na taką listę będzie widoczny dla wszystkich służb kontrolnych. Jeśli zostanie zatrzymany przez np. patrol drogówki, policjanci zatrzymają dowód rejestracyjny, a samochód będzie musiał zostać odholowany na parking.

Niestety, w wyjaśnieniu min. Bukowca jest póki co sporo luk. Po pierwsze trudno sobie wyobrazić, by właściciel pojazdu był w stanie wpłynąć na skuteczność nałożenia kary przez organ na inną osobę. Po drugie dziwi pomysł konieczności fizycznego zatrzymania dowodu rejestracyjnego w sytuacji, gdy od dawna nie mamy obowiązku poruszać się z takimi dokumentami. Zaskakujący jest też pomysł konieczności odholowania w pełni sprawnego pojazdu na parking. Poza tym, w sytuacji, gdy w ciągu 90 dni właściciel miałby dostawać mandat za niewskazanie sprawcy, skąd potrzeba umieszczania pojazdu dodatkowo na "czarnej liście"?

Na dobrą sprawę dziś, w sytuacji, gdy dokumenty można zatrzymać wirtualnie, przekroczenie ministerialnego terminu mogłoby z automatu oznaczać blokadę dowodu rejestracyjnego. Ale o takim rozwiązaniu minister Bukowiec nie wspominał.

Dodał natomiast, że liczy na samorządy, które będą finansować zakup fotoradarów, by zwiększyć ich liczbę w Polsce do unijnego poziomu. Biorąc jednak pod uwagę wcześniejsze zapewnienia, że rząd nie ma planów, by fotoradary wróciły pod kuratelę samorządów, trudno oczekiwać, by nagle władze samorządowe zintensyfikowały swoje działania w tej materii, przekazując potem sprzęt w ręce ITD.

Zmiany są obecnie konsultowane wewnątrz rządu. Nie podano terminu wprowadzenia nowych przepisów w życie.

Mercedes CLA nowej generacjiSzczepan MroczekINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?