Hubert Cebulski chciałby pójść drogą Roberta Kubicy
Ma 19 lat, dziewięć tytułów mistrza Polski i tytuł kartingowego wicemistrza świata kategorii ROK 125. Hubert Cebulski z podkrakowskich Niepołomic marzy o karierze zawodowego kierowcy wyścigowego i o tym, aby zamienić wkrótce gokart na znacznie szybszy pojazd.
Rolnicy okupują Urząd Wojewódzki w Bydgoszczy
Kujawsko-Pomorscy rolnicy domagają się od Ministra Rolnictwa ogłoszenia w regionie stanu klęski żywiołowej. Od poniedziałku rolnicza Solidarność okupuje Urząd Wojewódzki w Bydgoszczy. Protestujący oceniają, że susza z końca ubiegłego roku, a później mroźna, bezśnieżna zima unicestwiły około 70 procent upraw.
Za kierownicą gokarta po raz pierwszy usiadł jako sześcioletni brzdąc. Pierwsze trofeum mistrza Polski zdobył cztery lata później. Od tamtego czasu co roku staje na najwyższym stopniu krajowego czempionatu. Życiowym sukcesem młodego kierowcy jest tytuł wicemistrza świata wywalczony przed rokiem we Włoszech. W pokonanym polu wzorujący się na Robercie Kubicy Hubert pozostawił 100 zawodników z 33 krajów.
INTERIA.PL: Jak rozpoczęła się twoja przygoda z kartingiem?
Hubert Cebulski: - Moją przygodę z kartingiem na dobre zacząłem w wieku siedmiu lat. Natomiast pierwszy kontakt z gokartem pamiętam z hali kartingowej gdy miałem 6 lat. Jeszcze byłem za mały, aby dostać do pedałów i pierwsze okrążenia toru jechałem siedząc na kolanach taty. Bardzo mi się spodobało i prosiłem tatę żeby kupił mi gokarta. Gdy po roku nudzenia dostałem upragnione cudo, pierwsze treningi odbywałem na parkingu stacji benzynowej, gdzie z butelek plastikowych napełnionych piaskiem układaliśmy tor. Następnie zacząłem treningi na profesjonalnych torach kartingowych. Ponieważ nie ukończyłem jeszcze odpowiedniego wieku, to jeździliśmy na wszystkie eliminacje do mistrzostw Polski i od środy do piątku tylko trenowałem razem z zawodnikami mającymi licencje. To przyniosło efekty i już w pierwszym sezonie moich startów od razu stanąłem na najwyższym stopniu podium. I tak do dziś każdy sezon to kolejny tytuł na krajowym podwórku.
Kiedy zostałeś zawodowcem?
- Trudno nazwać mnie zawodowcem, bo nie mam z tego żadnych profitów, ale profesjonalnie zajmuje się tym sportem od początku mojego kontaktu z kartingiem.
Najmilsze wspomnienie z toru wyścigowego?
- Cieszy mnie, jak każdego sportowca, każde zwycięstwo. Trudno określić chwile bardziej czy mniej wzniosłe. Były sytuacje, gdy przy różnych defektach, nieudanej czasówce startowałem z ostatniego miejsca i udało mi się wygrać zawody. Ale najważniejsze są najcenniejsze trofea czyli to z zeszłego roku, kiedy zająłem drugie miejsce na światowym finale ROK-a
Ile czasu poświęcasz na profesjonalne przygotowanie do zawodów? Masz czas na życie rodzinne i prywatne?
- To nie jest taki sport jak piłka nożna, basen czy sporty walki, że można go systematycznie uprawiać trzy razy w tygodniu po godzinie. Odbywa się to bardziej sezonowo i jak wyjeżdżam na trening czy zawody to minimum cztery dni spędzam na torze od rana do wieczora. A wyjazdy zagraniczne z racji większych kosztów związanych z długimi i kosztownymi podróżami to minimum tydzień, a nawet dwa tygodnie. Okres przerwy wykorzystuję na utrzymanie sprawności fizycznej na basenie, w zimie jeżdżę na nartach i trenuję przed konsolą symulatorów.
Wiele tytułów mistrza Polski, wicemistrzostwo świata. Jakie masz jeszcze plany i ambicje sportowe?
- Plany...może prędzej marzenia, bo plany jak już wcześniej mówiłem przy okazji przygotowań związane są ze środkami finansowymi. Marzę o tym aby w przyszłym sezonie zasiąść za kierownicą czegoś zdecydowanie szybszego i większego niż gokart.
Ambitne plany, profesjonalne przygotowania wymagają sporych nakładów. Jak drogi jest to sport? Pomaga ci głównie rodzina, czy możesz liczyć na wsparcie sponsorów?
- Karting to przedszkole sportu samochodowego więc jest najtańszym sportem w tej dyscyplinach samochodowych. Mimo to jest bardzo drogim sportem, na pewno na początku młody kierowca musi mieć wsparcie rodziców i w klubie, a dalsze kroki są prawie niemożliwe bez sponsorów.
Czy po sukcesie Roberta Kubicy sponsorzy chętniej pomagają młodszym zawodnikom, upatrując w was jego następcy?
- Myślę że na pewno zainteresowanie Formułą 1 wzrosło ale czy przekłada się to na to żeby więcej firm zaczęło interesować się tym co robię? Nie odczułem tego. Mogę powiedzieć, że moi sponsorzy Karcher, AAT RenKar którzy wspierają mnie od początku są stale ze mną. Jeśli chodzi o mnie potrzebny jest mi sponsor strategiczny, który będzie chciał mieć swojego kierowcę.
Masz swojego idola?
- Tak, od dawna jest nim Robert Kubica. Od niego się uczyłem i próbuję go naśladować.
Rozmawiał: Dariusz Jaroń
Kartingowe Mistrzostwa Polski - Stary Kisielin 2009